- Chce pan przejść? Niech pan zawraca. Przejście jest 200 metrów stąd - mówią nam pracownicy remontujący jedną z najważniejszych ulic w Łodzi. Do pytań są przyzwyczajeni, bo zdezorientowani mieszkańcy często błąkają się po terenie budowy i mówią, że ul. Inflancka jest dzisiaj jak granica z Białorusią: trudno ją przekroczyć.
- Tutaj nie warto czyścić butów. To syzyfowa praca – uśmiecha się pan Jan, mieszkaniec wieżowca przy ul. Inflanckiej w Łodzi.
Codziennie jest na placu budowy, chociaż tutaj nie pracuje. Idąc do cukierni, apteki czy po zakupy musi przeciskać się przez pracujące koparki i zabieganych robotników. W podobnej sytuacji jest kilkaset innych osób, które mieszkają w pobliżu Inflanckiej, doprowadzającej samochody z północy miasta w kierunku węzła autostradowego, gdzie krzyżują się autostrady A1 i A2.
Piesi i koparki
Na remont czekano tutaj od dawna, więc kiedy magistrat znalazł w końcu na ten cel 40 mln złotych, mieszkańcy przyklasnęli. Później entuzjazm nieco opadł, bo życie w pobliżu remontowanej ulicy jest nie lada wyzwaniem i wymaga mistrzowskiej kondycji. Prace trwają na kilometrowym odcinku od ul. Zagajnikowej do Julianowskiej. Drogowcy zostawili mieszkańcom na tym odcinku trzy przejścia dla pieszych. Szlaki komunikacyjne prowadzą w niektórych miejscach przez środek budowy.
- Ostatnio koleżanka próbowała iść do cukierni. Nie dość, że padało i wszędzie było błoto, to jeszcze obok pracowała koparka. Wystraszona koleżanka wróciła do domu i obiecała sobie, że do końca remontu wychodzić będzie tylko wtedy, kiedy to będzie konieczne - opowiada tvn24.pl pani Jadwiga, emerytka.
Potrzebny refleks i cierpliwość
Ponieważ przejścia dla pieszych są rozstawione w różnych odległościach od siebie (idąc od jednego przejścia do drugiego, trzeba przejść ponad 600 m) przedostanie się z jednej strony ulicy na drugą stało się nie lada wyczynem.
- To trochę jak przejście graniczne z Białorusią. Jest kilka miejsc, gdzie można to zrobić. Gdzie indziej jest to po prostu niewykonalne - uśmiecha się kwaśno Michał, rowerzysta.
Dotarcie przez teren budowy do wyznaczonego przejścia nie oznacza, że pokonanie Inflanckiej będzie łatwe. Jedno z trzech przejść - znajdujące się w pobliżu ul. Owocowej - wymaga bowiem od pieszego niezłego wzroku i dobrego refleksu.
Okazuje się, że do tymczasowych pasów z sygnalizacją świetlną po prostu nie można dojść - uniemożliwiają to rozstawione barierki i znajdujące się za nimi wykopy. Można więc albo iść do przejścia wzdłuż krawędzi jezdni, wśród jadących samochodów, albo radzić sobie inaczej. Tak jak pani Jadwiga, która przedostawała się przy nas na drugą stronę z wnuczkiem w dziecięcym wózku.
- Tak "na oko" oceniłam, czy na przejściu pali się zielone światło, potem manewrowałam obok samochodów - rozkłada ręce łodzianka.
"Jakoś to przeżyjemy"
- Mówimy o bardzo dużej inwestycji. Chcemy ją zakończyć tak szybko, jak to tylko możliwe. Zdarza się więc, że niektóre przejścia "przemieszczają się" nieznacznie z każdą chwilą - tłumaczy Wojciech Kubik z Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi.
Mieszkańcy w rozmowie z tvn24.pl podkreślają, że jakoś przetrwają tymczasowe utrudnienia.
- Damy radę. Lata żyliśmy przy dziurawej jak sito ulicy. Byle jaka, tymczasowa bariera nie popsuje nam humorów - uśmiecha się jeden z mieszkańców.
Remont ma zakończyć się do końca października.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź