Nie działa domofon ani oświetlenie na klatkach schodowych. W sześciu blokach należących do łódzkiej spółdzielni mieszkaniowej "Śródmieście" nie ma prądu w częściach wspólnych. Jeden z mieszkańców bloku, Stefan Niesiołowski mówi o skandalu, a dotychczasowy dostawca energii, że robił wszystko, żeby do wyłączeń nie musiało dojść. Milczy za to spółdzielnia: odniesiemy się do sprawy jutro.
Prąd został wyłączony w środę na klatkach schodowych, w garażach i na podwórkach. Problem dotyczy bloków, które mają mniej niż cztery piętra.
- Portier siedzi przy świeczce, a domofony i dzwonki nie działają. Żeby lekarz dostał się do klatki schodowej, musi rzucić kamykiem w okno chorego - łapie się za głowę Anna Ginalska.
Wtóruje jej Stefan Niesiołowski - na jego klatkach schodowych również od wczoraj jest ciemno.
- To jeden wielki skandal. Za całe zamieszanie odpowiada były zarząd (spółdzielni), który wygenerował olbrzymie długi. Nowy zespół próbuje jakoś po nim sprzątać, ale to nie jest łatwe - twierdzi polityk PO.
Mieszkańcy chodzą po schodach z latarkami w ręku. Uśmiechają się ironicznie, mówiąc, że ich osiedle łatwo rozpoznać wieczorem, bo jest jak "wielka czarna dziura".
Zadłużona spółdzielnia bez umowy
Wcześniejszy dostawca prądu do części wspólnych - Enea - rozwiązała umowę z zadłużoną spółdzielnią w czerwcu. Kiedy prąd miał przestać płynąć, budynki spółdzielni przejęła PGE (wpisana do wcześniejszej umowy jako dostawca rezerwowy). Po miesiącu prób podpisania umowy sprzedaży ze spółdzielnią, dostawca zaczął odłączać zasilanie.
- Robiliśmy wszystko, żeby nie dopuścić do wyłączeń. Niestety, wobec braku reakcji spółdzielni musieliśmy jednak podjąć takie kroki - informuje Alina Chwiejczak z PGE Dystrybucja i dodaje, że SM "Śródmieście" ma 200 tys. złotych długu u PGE.
Łódzka spółdzielnia jest łącznie zadłużona na kilkadziesiąt milionów złotych u różnych wierzycieli. Jej były prezes i zastępca usłyszeli w tamtym roku zarzuty niegospodarności. O problemach mieszkańców łódzkiej spółdzielni pisaliśmy wielokrotnie - w maju na kilka dni - z powodu długów - wyłączona została ciepła woda.
Chaos w zarządzie
Wymownym dowodem na chaos panujący w spółdzielni jest fakt, że posiada ona obecnie dwa zarządy - stary i nowy.
Dariusz Trocha, prezes nowego zarządu (nieuznawanego przez stary), twierdzi, że dotychczasowe władze spółdzielni nawet się nie starały o podpisanie niezbędnej umowy.
- Stary zarząd nie prowadził rozmów z dostawcą, a teraz mieszkańcy ponoszą tego konsekwencje - wyjaśnia Trocha.
Przedstawiciele starego zarządu oficjalnie nie chcą komentować sprawy. Ponieważ od rana milczał telefon pani prezes Elżbiety Szymańskiej, odwiedziliśmy spółdzielnię z kamerą.
- Proszę wyjść, mamy wystarczająco dużo pracy - usłyszał Piotr Borowski, reporter TVN24, kiedy wszedł na spotkanie zarządu. - Jutro zorganizujemy spotkanie, odniesiemy się do sprawy. Na razie robimy wszystko, żeby podpisać umowę z innym dostawcą niż PGE - mówili przez przymknięte drzwi przedstawiciele spółdzielni "Śródmieście", którzy dodawali, że "chcą jak najszybciej poprawić sytuację".
Wystraszeni mieszkańcy
W zarządzie SM "Śródmieście" są łącznie 32 budynki mieszkalne - głównie to kilkunastopiętrowe wieżowce. Łącznie mieszka w nich kilkanaście tysięcy mieszkańców.
- Mieszkam na 12. piętrze. Mam 91-letnią sąsiadkę. Jeżeli wyłączą i nam prąd w częściach wspólnych obydwie będziemy uwięzione w domach, bo staną windy. Jestem przerażona - mówi przed kamerą TVN24 Danuta Izydorczyk.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/i/zp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź