O 20.35 pożegnał się z kolegami. - Wracam do domu - powiedział. Wcześniej mówił mamie, że pojedzie autobusem. Dlaczego postanowił iść? - Często wracał ze szkoły na nogach i nie przeszkadzało mu, że pada - mówi ojciec. Na wideo z monitoringu widać go w strugach deszczu, mijają go samochody. Idzie w stronę domu. I zawraca.
Ojciec 20-letniego Armina Smyczka z Mysłowic zgłosił zaginięcie swojego jedynego syna policji, ale prowadzi na Facebooku własne śledztwo. Przechodzi drogę syna, przegląda nagrania z monitoringów, spisuje fakty, które ujawnili mu policjanci i podaje do publicznej wiadomości.
Wszystko wydarzyło się 28 kwietnia:
- 18.07, Mysłowice, Armin wychodzi z domu (nagrała to prywatna kamera monitoringu na domu Smyczków)
- 18.15, jedzie autobusem do Sosnowca (wiadomo to z elektronicznego biletu Śląskiej Karty Usług Publicznych)
- spotyka się z kolegami z klasy przy szkole "Elektronik" na ul. Jagiellońskiej w Sosnowcu
- około godz. 20.10 wszyscy są w McDonald's
- Armin kupuje coś w sklepie Stokrotka na kwotę 3,7 zł
- 20.23, koledzy wychodzą z centrum handlowego Plaza w centrum Sosnowca
- około godz. 20.35 Armin żegna się z kolegami
- 20.42 "łapią" go kamery spółdzielni mieszkaniowej przy ul. Kościelnej w Sosnowcu
- 21.13 - 21.20 chłopaka rejestruje monitoring na ul. Naftowej 97 (godzina widoczna na nagraniu jest nieprawidłowa, nie jest przestawiona na czas letni).
To ostatnie wideo udostępniła w poniedziałek policja w Sosnowcu. Śledczy potwierdzają, że jedyną widoczną na wideo postacią jest zaginiony Armin Smyczek.
Szedł sam i zawrócił
- Armina rozpoznali bliscy po wyglądzie i sposobie poruszania się. Po jego przejściu nagranie trwa o wiele dłużej. Nikt prócz niego o tej porze tamtędy nie przechodził - mówi Sonia Kepper, rzeczniczka policji w Sosnowcu.
20-latek idzie w strugach deszczu od osiedla Naftowa do skrzyżowania z ul. Ostrogórską. Mijają go samochody, rowerzysta.
- Dlatego publikujemy to nagranie - z apelem do kierowców, którzy rozpoznają swój samochód. Może widzieli o tej porze przemokniętego, młodego mężczyznę? - pyta Kepper.
Po kilku minutach nagrania, po drugiej stronie ulicy widać pieszego, który zmierza w przeciwną stronę.
Kepper: - Jesteśmy pewni, że to Armin, bo mamy też obraz z kamery, kiedy przechodzi na drugą stronę ulicy i zawraca.
Po co? Przez chwilę stoi, jakby się zastanawiał. Tylko tyle widać na bardzo niewyraźnym obrazie, rozmytym dodatkowo przez światła odbijające się w kałużach.
Może czegoś zapomniał? Może telefonu?
"Dlaczego wracał pieszo"
Telefon Armina milczy od soboty 29 kwietnia. - Słyszymy: abonent chwilowo niedostępny - mówi ojciec Armina.
Nic go nie dziwi w zachowaniu syna w ostatnim dniu, nawet to, że Armin nie zadzwonił do rodziców, nie wysłał sms. - Nie miał takiego zwyczaju - mówi ojciec.
Dlatego zaczęli go szukać dopiero od sobotniego poranka.
Ojciec: - Poszedł na spotkanie kolegów z klasy, to był ostatni dzień szkoły przed maturą. Gdy wychodził z domu, ja byłem w pracy. Żonie powiedział, że wróci autobusem. Dlaczego wracał pieszo? Często chodził ze szkoły do domu, zajmowało mu to 40 minut i deszcz mu w tym nie przeszkadzał.
Ulica Naftowa prowadzi w stronę Mysłowic, czyli do domu Armina.
Rodzice byli przekonani, że koledzy bawili się u któregoś z nich w domu. Spotkali się jednak w pubie w mieście.
Od policji - której powiedzieli to koledzy Armina - wie, że syn tego wieczora pił alkohol. - Mówili, że mało. Syn nie miał zwyczaju chodzić na piwo. W naszym domu się nie pije. Mała ilość alkoholu mogła na niego silnie podziałać - dodaje ojciec.
Jest pewien, że syn nie obawiał się matury, był jednym z najlepszych uczniów w klasie. W środę, trzy dni przed zaginięciem odbierał nagrodę w konkursie "Elektryzująca pasja" we Wrocławiu. Szkoła w Sosnowcu nie była przypadkiem, Armin był pasjonatem elektroniki. Ojciec nie zna też żadnych powodów do ewentualnej ucieczki syna z domu.
Ojciec dokładnie, fotograficznie opisuje w mediach społecznościowych i na plakatach strój Armina w dniu zaginięcia:
Autor: mag//ec / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne/ śląska policja