Z laboratorium Politechniki Łódzkiej zniknął azoten rtęci. Zginęło 700 gramów tej toksycznej substancji. Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo.
Zawiadomienie o kradzieży złożyły władze uczelni. Jak poinformował w środę rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania, z informacji otrzymanych z Politechniki Łódzkiej wynika, że brak substancji stwierdzono podczas corocznej inwentaryzacji. Brakowało dwóch słoików.
Na własną rękę
Początkowo uczelnia na własną rękę próbowała wyjaśnić sprawę, ale nie udało się tego zrobić. Zawiadomiono policję i prokuraturę. - Dokonane jeszcze w ubiegłym tygodniu czynności dały podstawę do wszczęcia postępowania ws. o przestępstwo polegające na kradzieży azotanu rtęci i tym samym posiadania bez zezwolenia substancji stanowiącej zagrożenie dla życia bądź zdrowia wielu osób - powiedział Kopania.
Dodał, że osobie, która ukradła azotan grozi do 8 lat wiezienia. Śledczy przesłuchali już w tej sprawie kilka osób. Trwają inne czynności, ale ze względu na dobro śledztwa prokuratura nie chce o nich informować.
Miał cel
Jak powiedział w TVN24 dziekan Wydziału Chemicznego Politechniki Łódzkiej Stefan Jankowski, złodziej prawdopodobnie chciał użyć azotanu "jako środka przeciwgrzybicznego do zabezpieczenia jakichś wyrobów drewnianych".
Azotan rtęci jest groźny nie tylko ze względu na swoją toksyczność. Może być też używany do produkcji piorunianu rtęci, stosowanego jako inicjujący materiał wybuchowy w spłonkach i zapalnikach.
Autor: mn/iga / Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24