Może okazać się, że na forum zewnętrznym niektóre państwa nie będą uznawać wyboru prezydenta - zwrócił uwagę w "Rozmowie Piaseckiego" rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. W TVN24 odniósł się do procesu przygotowania do wyborów korespondencyjnych oraz ich możliwych konsekwencji.
Wybory prezydenckie planowo mają się odbyć 10 maja, a ich ewentualna druga tura - 24 maja. Senat pracuje nad ustawą, według której wybory mają odbyć się w pełni korespondencyjnie. Do Sejmu ma ona wrócić do 6 maja. Mimo to trwają już przygotowania do wyborów w takiej formie.
Raport tvn24.pl: Wybory prezydenckie
Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE wydało w poniedziałek opinię na temat ustawy dotyczącej głosowania korespondencyjnego w Polsce. W ocenie Biura "projekt ustawy wymaga znaczących zmian, by stał się zgodny z zaleceniami OBWE oraz innymi międzynarodowymi standardami demokratycznych wyborów".
- Polska ze względu na kłopoty z praworządnością straciła już bardzo wiele na arenie międzynarodowej, jeśli chodzi o postrzeganie naszych władz, myślenie o nas w kategoriach demokratycznych - przyznał w "Rozmowie Piaseckiego rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.
Według niego, "przekroczyliśmy tyle Rubikonów w relacjach międzynarodowych, że opinia międzynarodowa niewiele się po Polsce niestety spodziewa".
CZYTAJ WIĘCEJ: Wybory prezydenckie: najważniejsze dziś pytania i odpowiedzi
- Może być tak, że jeżeli wybory zostaną przeprowadzone w ten sposób, to mogą zostać nieuznane na forum międzynarodowym. Ta opinia OBWE jest bardzo doniosła, niezwykle precyzyjna w zakresie, w jakim to przekroczenie granic występuje - ocenił RPO.
Bodnar zwrócił uwagę, że to również może przełożyć się na kłopoty w urzędowaniu prezydenta. - Prezydent będzie miał kłopot z legitymacją, zarówno w stosunkach wewnętrznych, jak zewnętrznych. Może okazać się, że na forum zewnętrznym niektóre państwa nie będą uznawać wyboru prezydenta lub nie będzie on zapraszany na posiedzenia różnych organizacji międzynarodowych - powiedział. - To scenariusz, który można przewidzieć - podsumował.
"Mamy do czynienia z czymś w rodzaju hybrydowego stanu nadzwyczajnego"
Rzecznik prawo obywatelskich, mówiąc o wyborach i kwestii ich przesunięcia, podkreślił, że "w ustawie o stanie klęski żywiołowej mamy kryterium, które mówi o tym, że jeżeli występuje choroba zakaźna, to wtedy wprowadza się stan klęski żywiołowej".
- Co więcej, te wszystkie ograniczenia, które są wprowadzane, dotyczące ograniczania zgromadzeń, możliwości spotykania z innymi ludźmi, organizowania pokojowych zgromadzeń, mają bezpośredni wpływ na przebieg kampanii wyborczej i w związku z tym dlatego konstytucja w artykule 228. określa, że w takich sytuacjach wyborów się nie przeprowadza i odbywają się one nie wcześniej niż po 90 dniach od zakończenia tego stanu - mówił.
W sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające, może zostać wprowadzony odpowiedni stan nadzwyczajny: stan wojenny, stan wyjątkowy lub stan klęski żywiołowej.
Bodnar powiedział, że w swojej opinii dla Senatu wskazał, że "mamy do czynienia z czymś w rodzaju hybrydowego stanu nadzwyczajnego". - Mamy wypełnione wszystkie przesłanki konstytucyjne, tylko ten stan nie został wprowadzony, właśnie dlatego, że za wszelką cenę dąży się do przeprowadzenia wyborów prezydenckich - ocenił.
CZYTAJ WIĘCEJ: RPO zaskarża decyzję o przygotowywaniu wyborów przez pocztę. I chce jej wstrzymania do czasu wyroku
Bodnar: protesty wyborcze mogą iść w dziesiątki, setki tysięcy
Bodnar był pytany o szereg wątpliwości w sprawie wyborów w pełni korespondencyjnych, między innymi o to, co w przypadku, gdy nie otrzymamy pakietu wyborczego.
- W takiej sytuacji każdy obywatel musi się zwrócić do organu odpowiedzialnego za organizowanie wyborów, w tym wypadku to prawdopodobnie będzie minister aktywów państwowych (wicepremier Jacek Sasin - red.) oraz Poczta Polska jako operator, bo tak wynika z tej ustawy - odpowiedział.
RPO nawiązał do projektu ustawy, nad którą trwają prace legislacyjne w Senacie. - Tutaj mamy te wątpliwości. Tak długo, jak nie mamy projektów aktów wykonawczych, to do końca się tego nie dowiemy - przyznał.
Bodnar mówił, że w dalszych krokach można złożyć w tej sprawie protest wyborczy do Sądu Najwyższego i "kwestionować legalność wyborów".
- Może tak to wyglądać, że jeżeli wybory zostaną przeprowadzone w tym trybie, to cześć obywateli nie tyle zdecyduje się na bojkot, ile będzie pozbawiona możliwości wzięcia udziału w głosowaniu i złoży protest wyborczy - tłumaczył. - Tych protestów może być naprawdę sporo, to może iść w dziesiątki, setki tysięcy - dodał.
RPO o "głosowaniu familijnym"
RPO przypomniał, że dysponujemy prawem do jednego głosu.
- Poczta Polska nie dysponuje wiarygodną bazą adresową osób uprawnionych do głosowania. Może się okazać, że tych pakietów przyjdzie więcej. Wypełniamy pakiet, który składa się z karty i oświadczenia podpisanego własnoręcznie, gdzie wskazujemy dane osobowe i numer PESEL - wyjaśnił, dodając, że może tutaj pojawić się "niebezpieczeństwo, że zaczniemy podawać dane za kogoś, za członków rodziny".
- Na posiedzeniu komisji senackiej pojawiło się pojęcie głosowania familijnego, że obecna procedura niesie wielkie niebezpieczeństwo, że to jedna osoba w rodzinie będzie decydowała o głosach i kontrolowała cały proces - wyjaśnił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24