Bez głosów Jarosława Gowina i posłów Porozumienia nie uda się zatrzymać szaleństwa głosowania korespondencyjnego 10 maja - przyznał w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Pytany o ewentualną współpracę opozycji z Gowinem podkreślił, że "będzie współpracować zawsze z tymi, którzy mają zdroworozsądkowe podejście i działają na rzecz dobra wspólnego"
Na początku kwietnia Sejm uchwalił głosami Prawa i Sprawiedliwości ustawę, zgodnie z którą głosowanie w wyborach prezydenckich miałoby zostać przeprowadzone wyłącznie w formie korespondencyjnej. Ustawą zajmuje się obecnie Senat, który ma czas do 6 maja, by zająć stanowisko wobec tych przepisów. Jeśli zaproponuje poprawki lub opowie się za odrzuceniem ustawy w całości, wróci ona do Sejmu.
Przeciwko przeprowadzeniu wyborów w sposób korespondencyjny 10 maja protestuje opozycja i wielu ekspertów. Również Jarosław Gowin, szef wchodzącego w skład Zjednoczonej Prawicy Porozumienia, podkreślał, że nie zgadza się na przeprowadzenie wyborów 10 maja. Przedstawił swój plan zmiany konstytucji i przedłużenia kadencji prezydenta, na temat którego prowadzi konsultacje z opozycją.
"Bez głosów Jarosława Gowina i posłów Porozumienia nie uda się zatrzymać szaleństwa"
Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego i kandydat w wyborach prezydenckich Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego", że "bez głosów Jarosława Gowina i posłów Porozumienia nie uda się zatrzymać szaleństwa głosowania korespondencyjnego 10 maja".
- Jak posłowie Porozumienia zagłosują za odrzuceniem głosowania korespondencyjnego, to pewnie będzie to oznaczało trwałe rozejście części tych polityków z obozem Zjednoczonej Prawicy - ocenił.
"Będziemy współpracować zawsze z tymi, którzy mają zdroworozsądkowe podejście"
Kosiniak-Kamysz odnosił się też do nieoficjalnych informacji, że opozycja miałaby zgłosić lidera Porozumienia Jarosława Gowina na marszałka Sejmu zamiast obecnej marszałek Elżbiety Witek (Prawo i Sprawiedliwość).
- Będziemy współpracować zawsze z tymi, którzy mają zdroworozsądkowe podejście i będą działać na rzecz dobra wspólnego, a nie będą się kierować się interesem partyjnym - powiedział lider ludowców.
Jego zdaniem "dla Jarosława Gowina, który zrezygnował ze stanowiska wicepremiera i komfortu rządzenia jeszcze przez kilka lat, nie są ważne stanowiska".
- Możemy się różnić, nie zawsze było nam po drodze, ale nie sądzę, że dla kogoś, kto rezygnuje ze stanowiska wicepremiera, ważne jest jakiekolwiek stanowisko. Nawet tak wysokie, jak marszałek Sejmu - mówił szef PSL.
Podkreślał, że "najważniejsze jest głosowanie nad poprawkami albo uchwałą o odrzuceniu w całości ustawy 'kopertowej'". - To jest kluczowa sprawa. Od tego zależy nie tylko przyszłość związana z wyborami. To da też wiele odpowiedzi o przyszłości procesów legislacyjnych - mówił.
"Nie zejdę z pola walki, nie oddam Polski walkowerem"
Kosiniak-Kamysz był też pytany, czy rozważa wycofanie się z wyborów. - Nie zejdę z pola walki, nie oddam Polski walkowerem - zadeklarował.
Jego zdaniem taka decyzja "byłaby wpisaniem się w plan Jarosława Kaczyńskiego i pomocą dla Andrzeja Dudy". - Uważam, że jeżeli ta władza tak postępuje dzisiaj, to będzie postępować jeszcze gorzej przez kolejne pięć lat. Trzeba zrobić wszystko, żeby odsunąć ich od władzy, bo narażają życie, zdrowie i pomyślność obywateli na szwank, czyli nie wypełniają tego, do czego są wybrani - zaznaczył szef PSL.
Powiedział też, że w sprawie wyborów prezydenckich rządzący "nie słuchają głosów rozsądku" i wyraził nadzieję, że ustawę o głosowaniu korespondencyjnym uda się zatrzymać.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24