Obowiązkiem sztabu wyborczego jest wyciągnąć wnioski ze zmian nastrojów społecznych i mam nadzieję, że tak będą czynili współpracownicy pana prezydenta – mówił w "Faktach po Faktach" poseł PiS Zbigniew Girzyński. Odniósł się do spadku sondażowego poparcia dla Andrzeja Dudy. Krzysztof Śmiszek z Lewicy zadeklarował z kolei, że Lewica nie zamierza zastępować Roberta Biedronia innym kandydatem.
Wyniki majowego badania Kantar wskazują, że gdyby wybory odbyły się za dwa miesiące, to największe poparcie uzyskałby Andrzej Duda, którego wskazało 39 procent badanych, deklarujących chęć wzięcia udziału w wyborach. Drugie miejsce zajmuje Rafał Trzaskowski, który zgromadził 18 procent głosów. Trzecie miejsce należy do Szymona Hołowni, mającego 15 procent poparcia. 8 procent poparcia daje Krzysztofowi Bosakowi czwarte miejsce. Na dalszych pozycjach znajdują się: Władysław Kosiniak-Kamysz (3 procent poparcia), Robert Biedroń (2 procent poparcia), Marek Jakubiak (2 procent poparcia) i Stanisław Żółtek, na którego zagłosowałby mniej niż co setny badany. 1 procent Polaków zadeklarowało wybór innego kandydata, a 12 procent badanych nie ma jeszcze sprecyzowanych preferencji wyborczych.
Mimo najlepszego wyniku spośród wszystkich kandydatów, obecne poparcie dla urzędującego prezydenta jest o 20 punktów procentowych niższe, niż w podobnym badaniu przeprowadzanym w ubiegłym miesiącu.
Girzyński: mam nadzieję, że sztab prezydenta wyciągnie z tego wnioski
Zapytany o spadek sondażowy Andrzeja Dudy, poseł PiS Zbigniew Girzyński powiedział, że jest "sceptyczny, jeśli chodzi o badania sondażowe, których nie jesteśmy w stanie zweryfikować". - Dobrze że wybory odbędą się, mam nadzieję, jak najszybciej, wtedy wszelkie znaki zapytania, który z kandydatów cieszy się jakim poparciem, będziemy mogli rozstrzygnąć. Nie w takim czy innym sondażu, tylko w głosowaniu - powiedział.
Zdaniem Girzyńskiego, "na wszelkiego rodzaju notowania wpływ miało to, że nie wszyscy wierzyli, że te wybory (10 maja – red.) będą miały miejsce". - Mamy też nowe otwarcie w kampanii, co miało swój wpływ. Od początku także przestrzegałem kolegów, że czeka nas bardzo ciężka praca. Widać, że dużo tej pracy przed nami - dodał.
- Mam nadzieję i kieruję te słowa do tych, którzy w kampanię (Andrzeja Dudy – red.) się angażują, a przede wszystkim do tych, którzy kierują kampanią, że wyciągną z tego wnioski i będą w sposób bardziej intensywny pracowali, aby te wyniki poprawić, by zakończyło się to sukcesem dla pana prezydenta – zaapelował poseł Girzyński.
Według niego, "obowiązkiem sztabu wyborczego jest wyciągnąć natychmiastowe wnioski nawet z drobnych zmian nastrojów społecznych i mam nadzieję, że tak będą czynili współpracownicy pana prezydenta".
"Robert Biedroń to jest taki kandydat, który zawsze szedł pod prąd"
O słabe notowania kandydata swojej partii, Roberta Biedronia, był także pytany poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek. - Sondaże sondażami, trzeba je traktować poważnie, ale nie do końca, bo ostatecznym wynikiem popularności czy mocy przekonywania Polaków będą wybory, których daty oczywiście jeszcze nie znamy. Najważniejsze święto demokracji, a my ciągle nie wiemy, kiedy się odbędzie – mówił gość "Faktów po Faktach".
- Robert Biedroń to jest taki kandydat, który zawsze szedł pod prąd. Nawet wtedy, kiedy sondaże były lepsze czy gorsze, nigdy się nie poddawał - mówił Śmieszek, przypominając o sukcesie wyborczym Biedronia w wyborach na prezydenta Słupska w 2014 roku.
- Sztab Robert Biedronia, cała Lewica, zrobiliśmy reset, bo powoli wychodzimy z zamknięcia. Robert Biedroń czerpie siłę ze spotkań z ludźmi. Siłą rzeczy nie można było tych spotkań odbywać, więc pewnie jakieś zachwiania (w sondażach – red.) są - tłumaczył poseł Lewicy.
Zapytany o to, czy podobnie jak Koalicja Obywatelska, Lewica planuje zmienić swojego kandydata w związku ze słabymi notowaniami, Śmiszek odpowiedział, że "Platforma Obywatelska wybrała opcję atomową". - Wszyscy, którzy jeszcze miesiąc temu krzyczeli "Małgorzata, Małgorzata" (…), wszyscy uciekli, kiedy zaczęło się robić gorzej. Widok samotnej pani marszałek (Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – red.), opuszczonej przez wszystkich, którzy uciekli z pokładu, którzy zrzucili ją z sań, to będzie obrazek, który zostanie w historii polskiej polityki - dodał.
"Chodzi o zachowanie pewnych wentyli bezpieczeństwa"
Od 12 dni uchwała Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie wyborów prezydenckich czeka na opublikowanie w Dzienniku Ustaw. Stwierdzono w niej, że w wyborach prezydenckich zarządzonych na 10 maja brak było możliwości głosowania na kandydatów. Zdaniem PKW, "brak możliwości głosowania na kandydatów jest równoznaczny w skutkach z brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów". Publikacja uchwały spowoduje, że od tej daty marszałek Sejmu w terminie 14 dni będzie musiała zarządzić nowe wybory, które muszą się odbyć w ciągu 60 dni od dnia ich zarządzenia. Goście "Faktów po Faktach" zostali zapytani o przyczyny zwłoki w publikacji uchwały.
Zdaniem posła Girzyńskiego "chodzi o prostą rzecz, która wszystkim leży na sercu z wyjątkiem Koalicji Obywatelskiej, bo nawet inne ugrupowania opozycyjne w tym zakresie zachowują się bardzo odpowiedzialnie". - Pani marszałek (Sejmu Elżbieta Witek - red.) chciałaby ogłosić nowy termin wyborów w oparciu o przyjętą przez nas w Sejmie ustawę o trybie wyboru prezydenta - wyjaśnił.
- Chodzi o zachowanie pewnych wentyli bezpieczeństwa. Z tego powodu pani marszałek chciałaby, żeby ta ustawa, którą przyjęliśmy w Sejmie, która jest w Senacie (…), żebyśmy mogli tę ustawę ostatecznie przyjąć, żeby została opublikowana i będzie formalna podstawa prawna, by wszystkie te procedury były wyznaczone – powiedział.
Zbigniew Girzyński odniósł się też do sugerowanej przez premiera Mateusza Morawieckiego daty wyborów, które miałyby się odbyć 28 czerwca. - Myślę, że pan premier konsultował się z panią marszałek. To jest termin, który pozwoliłby na to, by 6 siepania, bo wtedy upływa kadencja pana prezydenta, nowy prezydent złożył przed Zgromadzeniem Narodowym ślubowanie - powiedział.
- Jeśli ten termin byłby późniejszy, istniałoby niebezpieczeństwo, że przed datą 6 sierpnia wszelkie procedury nie zostałyby zakończone, a wówczas oznaczałoby to koniczność pewnego stanu tymczasowego, kiedy to pani marszałek Sejmu pełniałby obowiązki głowy państwa – zwrócił uwagę.
"Chciałbym, żebyśmy skończyli tę tragifarsę z wyborami"
Zdaniem Krzysztofa Śmiszka "ta niezwłoczna publikacja uchwały Państwowej Komisji Wyborczej już dawno powinna się odbyć". - Ale nie czarujmy się, Prawo i Sprawiedliwość już nas przyzwyczaiło, że ta dobrowolna interpretacja przepisów prawa stała się w ich wykonaniu normą - zauważył poseł Lewicy.
- Konstytucyjnym prawem pani marszałek jest wyznaczenie daty wyborów, ale data wyborów to tylko zwieńczenie bardzo skomplikowanego procesu i różnych dat dotyczących działań wyborczych. Chodzi o rejestrację komitetów, o zebranie tysiąca podpisów, później o zebranie stu tysięcy podpisów. To jest cały szereg bardzo skomplikowanych czynności. Bardzo niebezpieczny może być fakt, że nikt nie wie, kiedy będą wybory, kiedy będą te daty poszczególnych czynności ogłaszane - powiedział.
- Chciałbym, żebyśmy skończyli tę tragifarsę z wyborami, bo do tej pory nikt uczciwie nie powiedział, dlaczego 10 maja nie odbyły się wybory, kto za to odpowiada, kto za to poniesie odpowiedzialność, kto poczuwa się do winy – mówił Śmiszek.
Źródło: TVN24