Jeżeli wybory odbędą się przed 6 sierpnia, to niestety każdy protest wyborczy, który będzie wskazywał, że one są nie w konstytucyjnym terminie, będzie miał szansę na zaakceptowanie - przekonywał w "Rozmowie Piaseckiego" profesor Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Przyznał, że wolałby, "żeby te wybory były przeprowadzone raz, a dobrze". Marczak mówił także o roli Sądu Najwyższego w kontekście rozpatrywania protestów.
W poniedziałek w Dzienniku Ustaw została opublikowana uchwała PKW stwierdzająca nieważność wyborów 10 maja. Oznacza to, że marszałek Sejmu ma dwa tygodnie na zarządzenie nowych wyborów. Ze strony rządowej płyną sygnały o tym, że najbardziej prawdopodobną datą jest 28 czerwca.
Tego samego dnia wieczorem trzy połączone komisje senackie pozytywnie zarekomendowały większość poprawek zgłoszonych do ustawy dotyczącej wyborów prezydenckich. Senat przed północą przyjął w serii głosowań wszystkie zarekomendowane przepisy. Odrzucony został wniosek mniejszości. Sejm będzie obradował nad poprawkami izby wyższej we wtorek po południu.
"Grzech pierworodny niekonstytucyjności"
Profesor Marcin Matczak, specjalista w zakresie teorii prawa z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego ocenił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 że "to, że konstytucja zostanie połamana po raz kolejny, niestety staje się coraz bardziej prawdopodobne".
Przekonywał, że konstytucyjny termin przeprowadzenia wyborów "już niestety minął". - W związku z tym każde wybory, które odbędą się przed 6 sierpnia, będą skażone grzechem pierworodnym niekonstytucyjności, co się może zemścić niestety na nas. Bo być może będzie trzeba je powtórzyć - mówił.
Jak wskazywał, "jeżeli te wybory odbędą się przed 6 sierpnia, to niestety każdy protest wyborczy, który będzie wskazywał, że one są nie w konstytucyjnym terminie, będzie miał szansę na zaakceptowanie". - To będzie oznaczało, że my wszyscy ryzykujemy niestety to, że będzie olbrzymi wysiłek, że nowi kandydaci zbiorą podpisy, wszyscy będą prowadzili kampanię, zatrudni się ludzi do komisji, przeprowadzi się te wybory, a później Sąd Najwyższy powie "przykro, ale to wszystko jest niekonstytucyjne" i będzie trzeba to wszystko powtórzyć. Nie wiem, czy nas stać na to dodatkowo jeszcze, żeby ryzykować zdrowie i być może życie ludzi - argumentował prawnik.
Matczak przyznał, że wolałby, "żeby te wybory były przeprowadzone raz, a dobrze". - Chodzi o to, żeby wybrać porządnie, wybrać prezydenta, który będzie miał legitymację. A nie, żeby znowu później narzekać na sędziów, że wszystko popsuli - dodał.
Matczak: nie chciałbym grać w taką grę
Gość TVN24 przyznał, że nie wie, czy będzie składał protesty, ani czy będzie głosował. - Bo to jest decyzja każdego z nas - wyjaśniał.
Matczak uznał, że w kontekście wyboru prezydenta "mamy do czynienia z sytuacją bardzo trudną". - Bo wiemy wszyscy o tym, że jeśli chodzi o Sąd Najwyższy, zwłaszcza po ostatniej zmianie, to istnieją wątpliwości, czy on jest w pełni niezależny od polityków - mówił.
- Jest to sytuacja, która jest bardzo komfortowa w szczególności dla partii rządzącej. Bo jeżeli jej kandydat wygra i będą protesty, to ten wpływ na Sąd Najwyższy, który oni mają, może być jakoś wykorzystany do tego, żeby zaakceptować te wybory. Natomiast jeżeli ten kandydat przegra, to ten wpływ może być użyty po to, żeby te wybory zakwestionować. Ja bym nie chciał grać w taką grę, którą partia rządząca może unieważnić, jeżeli przegra - kontynuował.
Matczak: po 6 sierpnia inna procedura
Profesor Marcin Matczak wskazywał także, że polska konstytucja "wyraźnie wskazuje, że sytuacja, w której na moment nie ma prezydenta, to nie jest jakaś straszna konstytucyjna tragedia". - Dlaczego? Dlatego, że konstytucja sama przewiduje takie sytuacje - zauważył prawnik.
- Wybory przed 6 sierpnia są wyborami przed opróżnieniem urzędu i w związku z tym one będą niekonstytucyjne, bo są już po terminie. Tylko w konkretnym terminie przed upływem kadencji można przeprowadzić wybory. Natomiast wtedy, kiedy po 6 sierpnia nie byłoby już prezydenta, to wtedy uruchamia się inna procedura, która już nie jest skażona żadnym grzechem konstytucyjnym i wtedy go można porządnie wybrać - przekonywał.
Matczka o powołaniu pierwszej prezes Sądu Najwyższego
Sędzia Małgorzata Manowska została powołana przez prezydenta Andrzeja Dudę na pierwszą prezes Sądu Najwyższego w we wtorek 26 maja. Pięciu kandydatów na to miejsce wskazało w sobotę, 23 maja Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego. Manowska otrzymała 25 głosów. Inni kandydaci uzyskali kolejno: Włodzimierz Wróbel - 50 głosów, Tomasz Demendecki - 14 głosów, Leszek Bosek - 4 głosy, Joanna Misztal-Konecka - 2 głos.
- Uważam, że ta nominacja powinna być podważona w formie orzeczenia właściwego organu. Wydaje mi się, że prawdopodobnie - biorąc pod uwagę paraliż organów polskich - będzie to Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej - komentował profesor Matczak.
Jego zdaniem, "to pokaże, że to powołanie było błędem, ponieważ powołanie pierwszej prezes Sądu Najwyższego nie powinno kończyć się kwestionowaniem". - Uważam, że jest problem z tym powołaniem, a jeżeli prawnik widzi problem proceduralny, to dąży do tego, żeby ten problem został usunięty. A więc, żeby sprawdzić na drodze konkretnego postępowania sądowego (…), czy to było właściwe powołanie, czy ta pani jest wystarczająco niezależna, żeby być sędzią i żeby być pierwszym prezesem Sądu Najwyższego - wyjaśniał. Według niego, "do takiego sprawdzenia powinno dojść".
"Cieszę się, że pana syn jest odważnym człowiekiem"
Matczak odniósł się też w rozmowie do innych wydarzeń.
Syn lidera Porozumienia i byłego wicepremiera Jarosława Gowina - Ziemowit -, opublikował w niedzielę w mediach społecznościowych nagranie w ramach akcji #Hot16Challenge2. Wyzwanie polega na nagraniu 16 wersów i nominowaniu kolejnych osób, które mają stworzyć swój kawałek w 72 godziny. W ramach akcji zbierane są pieniądze na pomoc służbie zdrowia w związku z pandemią COVID-19. W klipie "Państwo z dykty" Ziemowit Gowin w krytycznych i często wulgarnych słowach odnosi się do działań rządu. "Państwo z dykty? Chyba z totalnego g...a" - brzmi jeden z wersów nagrania. "Nie słuchaj tych bajerów, pogońmy razem PiS-owskich frajerów" - rapuje Gowin.
Komentował to w "Rozmowie Piaseckiego" profesor Matczak. - Chciałem panu premierowi Gowinowi pogratulować, że ma syna - w tym świecie, w którym jest tylu troglodytów i tylu tchórzy - który jest odważny i jest w stanie powiedzieć, co myśli i potrafi powiedzieć to, nie patrząc na wszystkich innych - powiedział.
Gość TVN24 pogratulował byłemu wicepremierowi także tego, że "nie zabił wrażliwości swojego syna na to, co się dzieje w tym świecie". - Bo to jest naprawdę bardzo ważne - ocenił.
- Od Marcina Matczaka do pana Jarosława Gowina: cieszę się, że pana syn jest odważnym człowiekiem i ma odwagę mówić prawdę - powiedział prawnik.
Jarosław Gowin powiedział w poniedziałek w "Kropce nad i", że syn jest dorosłym człowiekiem i ma prawo do własnych poglądów. - Różnice zdań w sprawach politycznych w niczym nie zaburzą naszych świetnych relacji - podkreślił. - Jeżeli miałbym mieć jakiekolwiek uwagi, to do formy. Syn jest zdolnym filozofem. Jeżeli mnie będzie pytał o zdanie, to raczej bym mu doradzał, żeby skoncentrował się na rozwoju swoich talentów filozoficznych niż wokalnych - powiedział Gowin.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24