Nie wiadomo, czy będzie kolejna Lista Przebojów Trójki. Przygotowaliśmy parę propozycji, czym można by te najbliższe wydanie listy wypełnić tak, żeby nie było żadnych problemów z prezesem Jarosławem Kaczyńskim - powiedział kandydat na prezydenta Szymon Hołownia na konferencji przed siedzibą Trójki. Na jego liście znalazło się pięć nazwisk.
Najnowsza piosenka Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój" zadebiutowała w piątek od razu na pierwszym miejscu 1998. notowania Listy Przebojów Trójki. Informacja o tym szybko zniknęła jednak ze stron państwowego radia. W sobotę późnym popołudniem dyrektor i redaktor naczelny Trójki Tomasz Kowalczewski oświadczył, że podczas głosowania "został złamany regulamin", a "redakcja podjęła decyzję o unieważnieniu głosowania". Podobny komentarz przekazała nieco później prezes Polskiego Radia Agnieszka Kamińska. W niedzielę z kolei Kowalczewski mówił, że manipulowano liczeniem głosów.
W związku z tą sytuacją z pracy w rozgłośni zrezygnował wieloletni prowadzący Listę Przebojów Trójki Marek Niedźwiecki oraz dziennikarze Hirek Wrona i Marcin Kydryński. Artyści i ludzie kultury wyrażają oburzenie w mediach społecznościowych decyzjami władz Trójki.
"Parę propozycji, czym można by najbliższe wydanie Listy Przebojów wypełnić"
Szymon Hołownia przed głównym wejściem do siedziby Trójki przy ulicy Myśliwieckiej w Warszawie odniósł się do sytuacji w radiu. - Nie wiadomo, czy będzie kolejna Lista Przebojów Trójki. Przygotowaliśmy parę propozycji, czym można by te najbliższe wydanie listy wypełnić tak, żeby nie było żadnych problemów z panem prezesem (Jarosławem - przyp. red.) Kaczyńskim, żeby nikt inny się nie zirytował, żeby partia i rząd mogły spokojnie tulić wciąż do piersi naszą udręczoną ojczyznę - powiedział.
Na sporządzonej przez Hołownię liście znalazło się pięć nazwisk. - Na miejscu piątym - Jarosław Kaczyński, człowiek rodeo, miłośnik i polityczny sponsor kultury narodowej, zapatrzony w Wiktora Orbana (…). Miejsce czwarte - Joanna Lichocka, zwana też posłanką palec, była dziennikarka protestująca przeciw upartyjnieniu mediów publicznych do momentu, w którym sama mogła je upartyjnić. Na miejscu trzecim - Jacek Kurski, zwany też prezesem gitarą, polityk za nasze pieniądze, lecz bez naszej zgody, rozmontował publiczną telewizję, stawiając na czystą, niczym niezmąconą propagandę partyjną, szczególnie należy mu się to za bycie współsprawcą filmów takich jak "Smoleńsk" czy "Zenek" - mówił.
- Na miejscu drugim Andrzej Duda, prezydent długopis, dla którego dwa miliardy złotych rocznie z budżetu państwa okazują się mniej warte niż miliard złotych zebrane przez Polaków podczas 27 lat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I wreszcie na miejscu pierwszym Piotr Gliński. To jest naprawdę minister demolka, nie starczy czasu na opowieść o wszystkich instytucjach kultury, które zniszczył doktor nauk humanistycznych. Ja myślę, że to jest postać, która w niszczeniu polskiej kultury nie ma sobie równych. A słowa, które wypowiedział o polskiej noblistce, to już jest coś, co warto przemilczeć - kontynuował.
"Kiedy wydawało się, że jesteśmy już na dnie, usłyszeliśmy pukanie od spodu i zaczęło się cenzurowanie list przebojów"
Hołownia ocenił, że odkąd władzę sprawuje PiS, sytuacja w Trójce "zmienia się radykalnie na gorsze". - Ten radykalny proces posunął się do tego stopnia, że kiedy wydawało się, że jesteśmy już na dnie, usłyszeliśmy pukanie od spodu i zaczęło się cenzurowanie list przebojów - skomentował.
Jak powiedział, zarządzanie kulturą nie uda się poprzez "nadgorliwość" i "wazeliniarstwo" wobec władzy. - Kultura to jest miejsce, w którym tworzymy naszą tożsamość. Uczestnictwo w kulturze, to nie wyłącznie przywilej, a prawo każdego obywatela - mówił Hołownia.
Zwrócił również uwagę, że w czasie pandemii sytuacja części artystów oraz pracowników technicznych placówek kultury jest "dramatyczna". - W tej chwili, kiedy placówki kulturalne były zamknięte, zostali bez źródeł utrzymania - zauważył. - Trzeba jak najszybciej doprowadzić do sytuacji, kiedy ludzie kultury odsuną od siebie widmo głodu. Będziemy ich potrzebowali, kiedy sytuacja wróci do normy. Będziemy potrzebowali kultury, jako miejsca, gdzie będziemy na nowo opowiadać swoją wspólnotę - powiedział Hołownia.
"Minister, który chce zbierać miód, ale nie widzi pszczół, doprowadzi do tego, że kultura będzie cierpieć jeszcze bardziej"
Zdaniem kandydata na prezydenta państwo powinno wspierać nie tylko instytucje kultury, ale również pojedynczych artystów. Jak dodał, konieczne jest rozbudowanie ministerialnego wsparcia także dla samorządów. Przekonywał, że należy także znowelizować ustawę o prowadzeniu działalności kulturalnej, która - zdaniem Hołowni - nie jest dostosowana do współczesnych kanałów przekazu.
- Wielkim błędem ministerstwa jest to, że zauważa tylko tę część artystów, która chce się z nim kontaktować. Minister, który chce zbierać miód, ale nie widzi pszczół, doprowadzi do tego, że kultura będzie cierpieć jeszcze bardziej, zapadać się - mówił. - Nie stać nas na to, bo kulturę będziemy odbudowywać latami, albo dziesiątkami lat - przekonywał.
Hołownia podkreślił, że w pomoc artystom powinien włączyć się także prezydent. Wskazał na konieczność uruchomienia przez głowę państwa programu "realnego patronatu" nad działaniami twórców. - Prezydent powinien zauważać obszar kultury i obszar mediów, w przeciwnym razie znajdziemy się w dramatycznym kryzysie tożsamości - ocenił Hołownia. Jak dodał, "prezydent, partie oraz rząd nie są od tego, aby uczyć ludzi, co mają słuchać i co oglądać".
Źródło: TVN24, PAP