Przejęcie przez wicepremiera Jacka Sasina organizowania wyborów i drukowania kart do głosowania jest absolutnie niezgodne z konstytucją - powiedział w "Kropce nad i" profesor Andrzej Zoll. - Przecież ustawa, która mówi o korespondencyjnym głosowaniu, nie jest jeszcze uchwalona - podkreślał. To działanie "nosi znamiona przestępstwa" - ocenił. Jak dodał, "zorganizowanie wyborów w taki sposób od razu zakłada, że jest podstawa uznania ich za nieważne".
W środę w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin poinformował, że karty do głosowania korespondencyjnego drukuje już Wytwórnia Papierów Wartościowych . Mimo że nowa ustawa o wyborach w pełni korespondencyjnych nie weszła jeszcze w życie. Obecnie ustawą zajmuje się Senat.
Jak napisał Konkret 24 w swojej analizie, w obecnym stanie prawnym w dalszym ciągu Państwowa Komisja Wyborcza odpowiada za przebieg wyborów prezydenckich, ale przepis art. 102 "ustawy o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa" pozbawił ją ważnego prawa – ustalenia wzoru karty do głosowania i zlecenia druku. Obecnie nie ma obowiązującego aktu prawnego, który by na to komukolwiek zezwalał.
W ustawie z 6 kwietnia ten obowiązek powierza się ministrowi aktywów państwowych. Dopóki ten przepis nie stanie się obowiązujący, nie ma podstaw prawnych, by komukolwiek zlecać druk kart do głosowania.
"Konstytucja nie przewiduje zmiany organu, który by nadzorował i organizował wybory"
Były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, były prezes Trybunału Konstytucyjnego profesor Andrzej Zoll w "Kropce nad i" w TVN24 wyjaśniał, że "konstytucja nie przewiduje zmiany organu, który by nadzorował i organizował wybory".
- To przejęcie przez wicepremiera jest absolutnie niezgodne z konstytucją - dodał. Wyjaśniał, że nawet jeszcze nie wiadomo, jakie mają być karty wyborcze oraz w jakiej ilości drukowane. - Bo przecież ustawa, która mówi o korespondencyjnym głosowaniu, nie jest jeszcze uchwalona. Musi się wypowiedzieć na ten temat Senat i dopiero wtedy Sejm będzie podejmował ostateczną decyzję - tłumaczył.
- Tego typu działania są działaniami bezpodstawnymi, a żaden urzędnik państwowy nie może działać bez podstawy prawnej - dodał.
Działanie "nosi znamiona przestępstwa"
Zapytany, co wtedy, jeżeli takie polecenie wyda premier Mateusz Morawiecki, odparł: - Premier nie ma prawa wydać polecenia wicepremierowi, a wicepremier nie może wydać takiego polecenia Wytwórni Papierów Wartościowych, bo od samego początku to działanie jest działaniem bez podstawy prawnej, a więc jest działaniem bezprawnym.
Jak ocenił profesor, to działanie "nosi znamiona przestępstwa". - Nie mogą być zachowania podejmowane, które wymagają czegoś, co nie jest przewidziane w ustawie. Tego typu druk materiałów bez podstawy prawnej to przede wszystkim jest działanie na szkodę dobra publicznego. To są duże pieniądze, które są naszymi pieniędzmi. One są w tak bezpodstawny sposób wykorzystywane - mówił.
- Zorganizowanie tego wszystkiego w taki sposób od razu zakłada, że jest podstawa uznania takich wyborów za nieważne - zaznaczył.
"Działanie naruszające w bardzo poważnym stopniu prawa obywatelskie"
Od wczoraj prezydenci i burmistrzowie miast w całej Polsce otrzymują coraz to nowe pisma od Poczty Polskiej, w których firma zwraca się o przekazanie urn, a także danych ze spisu wyborców. To właśnie Poczta Polska, według ustawy przygotowanej przez Prawo i Sprawiedliwość i uchwalonej na razie tylko przez Sejm, ma obsługiwać wybory prezydenckie zaplanowane na 10 maja. Poczta miałaby dostarczyć wyborcom zestawy kopert, zawierające m.in. kartę wyborczą.
- To jest materiał chroniony prawnie, a poczta nie jest takim organem, który byłby upoważniony do wymagania przesłania jej pełnych danych dotyczących określonych osób. To jest absolutnie naruszenie prawa, określonego także w ustawie o RODO - skomentował profesor Zoll.
Podkreślił, że jest to "działanie naruszające w bardzo poważnym stopniu prawa obywatelskie, bo dane osobowe są chronione jako prawa obywatelskie". - Mamy do czynienia dzisiaj z działaniem władzy całkowicie bezprawnym - ocenił.
"Poczta Polska nie ma żadnego uprawnienia do otrzymania takich danych"
Na pytanie, czy według niego prezydenci i burmistrzowie miast nie powinni wydawać tych danych, odpowiedział: - Nie mają takiego obowiązku, a są też odpowiedzialni za to, czy te dane zostaną przekazane osobie nieuprawnionej, bo Poczta Polska nie ma żadnego uprawnienia do otrzymania takich danych.
"Podstawa do pociągnięcia premiera do odpowiedzialności karnej"
Na uwagę, że premier wysłał pismo Poczcie Polskiej, profesor Zoll odpowiedział, że "to pismo będzie mogło być podstawą do pociągnięcia premiera do odpowiedzialności karnej".
Profesor był również pytany, czy za te działania władzy będzie groziła odpowiedzialność karna, czy odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. - Jeżeli chodzi o działalność premiera, to jest to odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu, ale odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu nie wyłącza możliwości odpowiedzialności przed sądem powszechnym - odpowiedział.
"Bardzo poważne naruszenie powszechności wyborów"
Andrzej Zoll odniósł się również do głosowania za granicą. Wyborcy za granicą, zgodnie z obecnie obowiązującym stanem prawnym, będą mogli zagłosować wyłącznie osobiście. Tymczasem w wielu krajach obowiązują ograniczenia w przemieszczaniu się.
- Konsulowie mogą być zobowiązani do urządzenia punktu wyborczego, ale to musi być zgodne z prawem miejscowym. Jeżeli obowiązuje kwarantanna, to nie mogą obywatele dostać się do obiektów konsularnych. Tu jest bardzo poważne naruszenie powszechności wyborów - ocenił.
- Jest wiele osób, które nie z własnej woli przebywają teraz za granicą. Oni są pozbawieni prawa wyborczego. To jest też podstawa do uznania wyborów za nieważne - stwierdził.
"Naruszenie konstytucyjnych podstaw wyborów"
Profesor Zoll nawiązał również do zasady równości wyborów. - Równość polega na tym, że wszyscy kandydujący na urząd prezydenta mają takie same warunki prowadzenia kampanii wyborczej. Oczywiście takich samych warunków nie mieli. Był jeden kandydat, który miał niezmienioną przez stan pandemii możliwość prowadzenia kampanii, natomiast pozostali kandydaci takiej możliwości nie mieli. To jest naruszenie konstytucyjnych podstaw wyborów, nie tylko prezydenckich - argumentował.
Ocenił, że w Polsce "mamy już początek systemu autorytarnego". I dodał, że "na pewno nie weźmie udziału" w wyborach prezydenckich.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24