Rozpętała się histeria wobec tego, że wybory nie mogą się odbyć - uznał w "Faktach po Faktach" Łukasz Schreiber (PiS), komentując porozumienie między Jarosławem Kaczyńskim i Jarosławem Gowinem. Zakłada ono, że po 10 maja Sąd Najwyższy uzna wybory za nieważne, a marszałek Sejmu ogłosi nowy termin. - Ta historia służy interesowi obozu rządzącego - komentował Adrian Zandberg (Lewica).
W czwartek rano Sejm ostatecznie przyjął - odrzucając wniosek Senatu - ustawę dotyczącą głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Trafi ona teraz do podpisu prezydenta Andrzeja Dudy. Oficjalnie obowiązująca data wyborów prezydenckich to nadal 10 maja, a ewentualnej drugiej tury - 24 maja. W środę prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz szef Porozumienia Jarosław Gowin w opublikowanym późnym wieczorem komunikacie oświadczyli, że "po 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez SN nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie".
"Zachowaliśmy sceptycyzm"
Adrian Zandberg, jeden z liderów Lewicy Razem, powiedział w "Faktach po Faktach" w czwartek, że przyjął oświadczenie Kaczyńskiego i Gowina "bez większego zaskoczenia". - Lewica, w przeciwieństwie do innych partii opozycyjnych, nie miała większych złudzeń co do pana (Jarosława) Gowina i co do tego, gdzie leży lojalność pana Gowina - stwierdził.
- My zachowaliśmy sceptycyzm, bo mieliśmy poczucie, że ta cała historia, którą zafundowała nad przez ostatnie kilka tygodni Zjednoczona Prawica, tak naprawdę służy interesowi obozu rządzącego, bo odwraca uwagę ludzi od realnych problemów - zaznaczył.
Zandberg oświadczył, że "przez wiele tygodni" politycy jego formacji zastanawiali się, co ma na myśli Jarosław Gowin, pan (Kamil) Bortniczuk, co myśli pani (Jadwiga) Emilewicz" (posłowie Porozumienia). Dodał, że w jego opinii zapomnieli oni o ważniejszym problemie: ludzi, "którzy tracą pracę i o braku pomocy dla tych ludzi" oraz "o pogłębiającym się problemie gospodarczym".
- Skoro ta szopka z panem Gowinem się skończyła i wykonał on swój klasyczny popis w postaci obrócenia swojego kręgosłupa, to chciałbym, żebyśmy teraz nie dawali taryfy ulgowej rządowi i rozmawiali o tych sprawach i o konkretach - podsumował polityk Lewicy.
"Należało szukać kompromisu"
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Łukasz Schreiber powiedział, że w jego ocenie opozycja do tej pory zajmowała się "w 95 procentach kwestią wyborów". - My zajmowaliśmy się w 95 procentach jednak pandemią i przede wszystkim ochroną zdrowia i życia Polaków, czy ochroną miejsc pracy i polskich firm - przekonywał.
- Staramy się robić wszystko racjonalnie, a przede wszystkim ratować miejsca pracy - zapewniał.
Schreiber dopytywany był, co czeka Polskę w niedzielę, wobec wciąż obowiązującej daty wyborów 10 maja. Według niego, "rozpętała się duża histeria wobec tego, że wybory nie mogą się odbyć i że wybory 10 maja są zagrożeniem dla zdrowia i życia". - Wobec tego, wychodząc naprzeciw szeregu osób, które zgłaszały wątpliwości, zaproponowaliśmy głosowanie korespondencyjne - stwierdził.
- Dlaczego ta ustawa nie została do dzisiaj wprowadzona? Ponieważ Senat na 30 dni, pomimo tak ciężkiej sytuacji, zdecydował się na zamrożenie prac - uznał. - W efekcie zaproponowali po 30 dniach, wykorzystując maksymalnie termin, odrzucenie tej ustawy w skandalicznym trybie - dodał.
Schreiber zauważy, że aby "ta ustawa weszła w życie", Zjednoczona Prawica "potrzebowała większości". - Pan premier Gowin odmawiał zagłosowania, opozycja także. Byliśmy w sytuacji, w której siłą rzeczy należało szukać kompromisu - mówił dalej.
Raport tvn24.pl: Wybory prezydenckie
Zdaniem opozycji wprowadzenie stanu klęski żywiołowej umożliwiałoby konstytucyjne przesunięcie terminu wyborów.
Schreiber, mówiąc w programie o tej możliwości ocenił, że to "działalność sprzeczna z konstytucją, bo to oznaczałoby, że wprowadzamy stan nadzwyczajny tylko po to, aby przenieść wybory".
Zandberg: różnimy się w definicji normalności
Adrian Zandberg przekonywał, że mamy do czynienia z nienazwanym stanem klęski żywiołowej. - Jeżeli pan minister nie wierzy, to proszę wyjść na ulicę. Zobaczy pan ludzi z maseczkach, zachowujących od siebie odstęp, zobaczy pan zupełnie inaczej funkcjonującą komunikację i gospodarkę - zwrócił się do Schreibera.
- Ogłoszenie stanu klęski żywiołowej byłoby potwierdzeniem rzeczywistości. Jeżeli pana zdaniem to, co mamy za oknem to normalność, to różnimy się w definicji normalności - przyznał.
Według Zandberga, "partia rządząca uzyskała bardzo prostą lekcję". - Wolą polityczną można nagiąć kręgosłup pana Gowina, ale nie da się skurczyć czasu, ani zmienić przestrzeni. W magiczny sposób rzeczywistość nie dostosuje się do tej woli politycznej - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24