Wielokrotne przesłuchania, rozbieranie do naga, uporczywe śledzenie i konfiskata banerów z hasłami - to tylko kilka z wielu metod, jakie policja stosuje wobec aktywistów krytykujących władze. Niedawno organy śledcze dostały w tej kwestii nowy oręż - to wprowadzona w ramach antykryzysowej tarczy nowelizacja Kodeksu karnego. Teraz sądy muszą bardziej surowo karać za szereg przestępstw, między innymi za znieważenie prezydenta. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Grupa określająca się jako "Wkurzeni Obywatele" podczas kolejnej akcji protestowała pod komisariatem policji w Krakowie. Ewelina Pytel z małopolskiego Komitetu Obrony Demokracji mówi, że "sprzeciw wobec naruszania prawa do wolności słowa i wolności krytyki również przy pomocy satyry musi być stanowczy".
- Nie możemy pozwalać na to, żeby obywatele byli zastraszani - podkreśla.
Wokół "Wkurzonych Obywateli" zrobiło się głośno w związku z interwencją policji na Rynku Głównym w Krakowie w sprawie figury przedstawiającej Andrzeja Dudę wraz z napisem "ma władza pełną misę, ja służę jej podpisem". Kukła przypominająca prezydenta została zarekwirowana przez policjantów w cywilu - jak wynika z napisu na kamizelce jednym z nich był technik kryminalistyki. - Ludzie w moim wieku pamiętają, jak się zachowywała milicja i zaczyna się to robić bardzo podobne, i to nas po prostu drażni - mówi Wojciech Broniewski z "Wkurzonych Obywateli".
Próby wepchnięcia instalacji do małego komisariatu na rynku mogłyby wzbudzić niejeden uśmiech, ale sprawa jest poważna, bo za tym, jak twierdzi policji, incydentem kryje się możliwa kara nawet trzech lat więzienia. - Kukła została zabezpieczona celem dalszej oceny prawno-karnej tego zdarzenia, w związku z podejrzeniem usiłowania znieważenia prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej - mówi rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie mł. insp. Sebastian Gleń.
Nie wiadomo, co w tej instalacji miało obrazić prezydenta. Wiadomo już za to, jaka jest opinia Rzecznika Praw Obywatelskich. - Głównym celem działania policji w takich sytuacjach jest próba ograniczenia debaty publicznej i wywołanie skutku mrożącego - uważa Adam Bodnar. - Zdarzają się momenty, kiedy działania policji były motywowane politycznie - dodaje.
Jeszcze na początku czerwca, kiedy przez stare miasto przeszło siedem głów Andrzeja Dudy, skończyło się tylko na spisaniu danych organizatorów. Każda głowa trzymała kartkę z artykułem konstytucji, który według uczestników złamał prezydent. Teraz bliżej wyborów było o służeniu podpisem, ale finał sprawy jest inny, bo policja wezwała na komisariat pchającego wózek z podobizną prezydenta. - Myślę, że to jest strach związany z wyborami - uważa Ewelina Pytel. - Wcześniej to nie miało miejsca - zwraca uwagę.
Po medialnej burzy policja odstąpiła od wezwania na przesłuchanie i zwróciła instalację z kukłą. Magdalena Kobylańska z "Wkurzonych Obywateli" mówi, że ta sytuacja jej nie zniechęca. - Nie chcemy żyć w państwie dyktatury, chcemy żyć w wolnym kraju. Mamy prawo do wolności słowa - podkreśla.
"Wyrażam zdanie na temat kandydata piastującego urząd prezydenta"
To samo zadeklarował inny protestujący z Gdańska, który na swojej furgonetce nakleił zdjęcie prezydenta Andrzeja Dudy z napisem "wolę w szambie zanurkować niż na Dudę zagłosować". Sebastian Pawłowski w poniedziałek odebrał swój samochód z policyjnego parkingu. - Wstawiamy naklejkę: ten samochód został zatrzymany politycznie, nie dajemy się zastraszyć - powiedział mężczyzna, który został zatrzymany pod zarzutem znieważenia prezydenta.
- Twierdzą, że to jest obraza prezydenta. To ja wyrażam zdanie na temat kandydata piastującego urząd prezydenta - wyjaśnia Sebastian Pawłowski.
Z drobną poprawką w wyglądzie furgon wrócił na ulice. Jego właściciel liczy się z kolejnym zatrzymaniem, ale nie ma żalu do zwykłych policjantów. - Policji ufam, władzy rządzącej nie - mówi Sebastian Pawłowski. Podkreśla, że gdańscy policjanci wykonują swoją pracę. W zeszły piątek zaraz po zatrzymaniu zakuto go w kajdanki, policjanci kazali mu się rozebrać i przeszukali go. Mieli działać na podstawie zawiadomienia o przestępstwie.
- Policjanci muszą sprawdzić. Wynika to również z procedur. W przypadku zatrzymania osoby muszą sprawdzić, czy taka osoba posiada niebezpieczne przedmioty, które mogą być też ukryte pod odzieżą - wyjaśnia asp. sztab. Mariusz Chrzanowski z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. - Każda osoba w chwili zatrzymania jest poinformowana, pouczona o swoich prawach, jak również o obowiązkach. Mówimy tutaj przede wszystkim o prawie do złożenia zażalenia do sądu, gdzie może domagać się zbadania zasadności, legalności oraz sposobu zatrzymania i wówczas sąd oceni pracę policjantów - dodaje.
Już po wyjściu z przesłuchania, po konsultacji z adwokatem Sebastian Pawłowski zapowiedział, że złoży zażalenie na zatrzymanie. - Ewidentnie akcja czysto polityczna - oceniał chwilę po opuszczeniu komisariatu. W czasie udzielanego wywiadu po zatrzymaniu znowu pojawiła się policja i zaczęła legitymować. Powód: brak maseczek i odpowiednich odstępów.
"Policja robi to na wyraźne polecenie partii rządzącej"
- Wydaje mi się, że wielu funkcjonariuszy może się zachowywać na zasadzie takiej, że wie, czego się od nich spodziewa w danej sytuacji. Czy za tym idą rozkazy? Tego nie wiemy - mówi Adam Bodnar. Rzecznik Praw Obywatelskich ma też problemy z interpretacją sytuacji, w których za każdym razem, kiedy na ulicę Warszawy wyjeżdża przyczepa tak zwanej "Lotnej Brygady Opozycji", towarzyszą jej policjanci.
- Policja robi to na wyraźne polecenie partii rządzącej - mówi Stanisława Skłodowska, współwłaścicielka słynnej już przyczepy zaparkowanej przed Sejmem. - Wydaje mi się, że nacisk zwierzchników jest możliwie nadgorliwie odbierany przez ich podwładnych - dodaje Piotr Łopaciuk z "Lotnej Brygady Opozycji".
Ostatni wypad przyczepy wywołał mały spór pomiędzy rzecznikiem Komendy Głównej Policji a aktywistami. Kiedy przyczepa pojawiła się w pobliżu domu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, a w sieci pojawiło się zdjęcie, na których widać blokadę drogi z udziałem co najmniej siedmiu radiowozów, rzecznik Mariusz Ciarka napisał, że "zabezpieczenie zupełnie nie jest związane z Państwa działaniem". Ale kiedy "Lotna Brygada Opozycji" zamieściła zdjęcie śledzącego ich bmw dodał: "honorowo – to należałoby wytłumaczyć, że nikt Was nie ścigał i blokował, a zdjęcie jest reżyserowane. Kolejny Fake News".
- Państwo demokratyczne nie powinno i nie musi sięgać, jeżeli jest rzeczywiście demokratyczne, do takich środków, że inwigiluje i sprawdza, i kontroluje zachowanie obywateli, którzy mogą podejmować działalność sprzeczną z interesem władzy - uważa Adam Bodnar.
Paradoksalnie, obecna władza, kiedy była jeszcze w opozycji sama oburzała się zachowaniem organów ścigania wobec zwykłych obywateli - takich jak twórca strony Antykomor, na której strzelało się do prezydenta warzywami lub przedmiotami. - Ta władza jest absolutnie nieodporna na jakąkolwiek krytykę - mówił w 2011 roku Joachim Brudziński, a Jarosław Kaczyński zwracał uwagę na "ataki na obywatelskie wolności". - To nie są standardy zachodnioeuropejskie, to są standardy białoruskie - wtórował Mariusz Błaszczak.
"Traktowanie przez MO zaczyna powielać policja"
Jak wygląda wolność słowa w praktyce? W ostatni weekend policjanci znów interweniowali w sprawie obrazy prezydenta - tym razem w Bydgoszczy. Zabezpieczyli baner z napisem: "Andrzej Duda jest łgarzem i krzywoprzysięzcą". Podczas interwencji, która trwała ponad godzinę, jeden z policjantów zdejmując baner, miał wkładać kolejno do osobnych kopert plastikowe opaski, które trzymały transparent na stelażu.
- Zostaliśmy bez baneru, bo mamy okres wyborczy, więc żeby banner się nie pokazywał na ulicach Bydgoszczy, został schowany do magazynów policyjnych - mówi Dariusz Durau z Obywateli RP. Aktywista musiał przed funkcjonariuszami złożyć wyjaśnienia. - Traktowanie przez MO zaczyna powielać policja - uważa.
Policja tłumaczy, że musiała zareagować po zawiadomieniu o przestępstwie. - My wykonywaliśmy polecenie prokuratury - wyjaśnia kom. Przemysław Słomski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Poseł Sławomir Nitras (PO) nagrał zwolenników Andrzeja Dudy podczas wizyty w Bydgoszczy kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego. - Ty będziesz wisiał - usłyszał polityk. Nie wiadomo, do kogo dokładnie skierowana to była groźba, ale zabrakło reakcji stojącej obok policji. - To są dwie różne interwencje, różnią się zasadniczo samymi zdarzeniami - odpowiada Przemysław Słomski z bydgoskiej policji.
Słomski zwraca uwagę, że nie wpłynęło do policji żadne zawiadomienie o groźbach. - W przypadku gróźb karalnych te przestępstwo jest ścigane na wniosek pokrzywdzonego - przypomina policjant. I znowu wszystko jest zgodne z prawem, ale wrażenie jest inne. - Moment przejścia od państwa demokratycznego do państwa autorytarnego można definiować jako demokrację nieliberalną czy demokrację hybrydową. Może to też być system konkurencyjnego autorytaryzmu i my w tym miejscu niestety jesteśmy - twierdzi Rzecznik Praw Obywatelskich.
Furgon Sebastiana Pawłowskiego od weekendu nie został już zatrzymany, ale "Wkurzeni Obywatele" z Krakowa, kiedy odjechali dziennikarze, znowu zostali spisani przez policję. Obywatele RP z Bydgoszczy zapowiadają na piątek ostatni przed wyborami happening.
Źródło: TVN24