Z całą pewnością pod tym projektem podpisują się wszystkie trzy partie. Uważam, że to są rozwiązania, które wychodzą naprzeciw wszystkim zastrzeżeniom, które składała opozycja, liczni eksperci, ale także my, politycy Porozumienia - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 prezes Porozumienia Jarosław Gowin, odnosząc się do nowego projektu ustawy w sprawie wyborów. Wskazywał także, że najbardziej prawdopodobnym terminem głosowania jest 28 czerwca lub 5 lipca.
W niedzielę nie odbyło się głosowanie w zaplanowanych na ten dzień wyborach prezydenckich. W związku z tym PKW wydała uchwałę, w której stwierdziła, że "brak możliwości głosowania na kandydatów jest równoznaczny w skutkach z brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów". Marszałek Sejmu ma teraz 14 dni na ponowne zarządzenie wyborów.
W poniedziałek wieczorem posłowie klubu PiS zapowiedzieli na konferencji prasowej złożenie nowego projektu ustawy w sprawie wyborów. Zakłada, że wybory odbędą się normalnie w lokalach wyborczych, standardowo będą pracowały obwodowe komisje, jednak każdy, kto nie będzie chciał przyjść do lokalu, będzie mógł oddać swój głos korespondencyjnie, o ile złoży w tej sprawie wcześniej odpowiedni wniosek.
"Pod tym projektem podpisują się wszystkie trzy partie"
O sytuacji wokół wyborów mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 prezes Porozumienia Jarosław Gowin. Był pytany, czy pod nowym projektem ustawy w sprawie wyborów podpisuje się cały obóz Zjednoczonej Prawicy - czyli PiS, Solidarna Polska i właśnie jego partia.
- Z całą pewnością pod tym projektem podpisują się wszystkie trzy partie. Uważam, że to są rozwiązania, które wychodzą naprzeciw wszystkim zastrzeżeniom, które składała opozycja, liczni eksperci, ale także my, politycy Porozumienia. Sądzę, że wypracowaliśmy wspólnie z Prawem i Sprawiedliwością rozwiązania, które mogą liczyć na poparcie, także opozycji - mówił.
Nawiązał też do swojego poniedziałkowego spotkania z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim. - Jesteśmy tutaj otwarci na propozycje opozycji, bo wydaje się rzeczą bardzo ważną, żeby znaleźć teraz rozwiązania, które połączą klasę polityczną - dodał.
"Interes państwa wymaga, żeby przeprowadzić wybory w formule hybrydowej"
Przyznał jednocześnie, że nie wie, czy ten projekt był konsultowany z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, który mówił, że jedyną dopuszczalną formą przeprowadzenia wyborów jest formuła głosowania korespondencyjnego.
Gowin przekonywał, że teraz sytuacja "zmieniła się podwójnie", a "interes państwa wymaga, żeby przeprowadzić wybory w formule hybrydowej". - Z jednej strony mamy konieczność konstytucyjną - wybory muszą odbyć się w ciągu 60 dni od momentu ogłoszenia ich przez panią marszałek Sejmu. To jest za mały czas, żeby przygotować wybory w pełni korespondencyjne - mówił.
- Wyraźnie widać, że polska opinia publiczna oczekuje od rządu szybszego odmrażania gospodarki, szybszego udostępniania przestrzeni publicznej, usług publicznych. W tej sytuacji opory przeciwko wyborom, które odbywają się w lokalach wyborczych, będą znacznie mniejsze - przekonywał dalej lider Porozumienia.
Kiedy wybory? Gowin: 28 czerwca albo 5 lipca
Gowin był pytany, kiedy prawdopodobnie mogą odbyć się wybory. - Albo 28 czerwca albo 5 lipca. Wahałbym się przed możliwością wskazania przez panią marszałek Sejmu daty 12 lipca, dlatego, że wtedy Sąd Najwyższy miałby bardzo mało czasu na orzeczenie o ważności lub nieważności wyborów, a musimy wszyscy pamiętać, że 6 sierpnia kończy się kadencja pana prezydenta. Mielibyśmy do czynienia z kolejnym impasem konstytucyjnym - wskazywał gość TVN24.
"Rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim były miłe, sympatyczne"
Gowin nawiązał także do sobotniej narady w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości. Został zapytany, jak wiele brakowało do rozpadu Zjednoczonej Prawicy wobec różnicy zdań dotyczącej organizacji wyborów prezydenckich. - Jestem politykiem wychylonym w przyszłość. Ja już myślę o kolejnych zadaniach. Ostatni weekend to jest prehistoria - odpowiedział.
Jak mówił, "polityka wymaga twardej skóry i zdolności przebaczania". - Gdybyśmy z powodu jednego sporu wzajemnie wyrzucali się z partii, z koalicji rządowej, to w Polsce zapanowałby kompletny chaos - podkreślił. Mówił także, że rozmowy z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim "były miłe, sympatyczne nawet w okresie największych napięć politycznych". - Pan prezes Jarosław Kaczyński jest po pierwsze patriotą, a po drugie realistą. Zarówno patriotyzm, jak i realizm, skłania nas wszystkich w obozie Zjednoczonej Prawicy do tego, żebyśmy ze sobą współpracowali. Polska potrzebuje stabilnego rządu, a do końca tej kadencji, do 2023 roku, jedyny stabilny rząd może stworzyć Zjednoczona Prawica - zapewniał.
Jednocześnie Gowin mówił, że "nic nie wie" o ewentualnej dymisji premiera Mateusza Morawieckiego i że wydaje mu się to "bardzo mało prawdopodobne".
O Andrzeju Dudzie: on nie może być sędzią we własnej sprawie
Gowin odniósł się również do postawy prezydenta Andrzeja Dudy, który niemal nie zabierał publicznie głosu w sprawie terminu i sposobu przeprowadzania wyborów. - On nie może być sędzią we własnej sprawie. W kwestii wyborów prezydenckich zdecydowanie ostateczne rozstrzygnięcia powinny należeć do partii politycznych (...), a prezydent powinien trzymać się z daleka od tych rozstrzygnięć - przekonywał prezes Porozumienia.
Gowin: zostawmy sprawę odpowiedzialności karnej prokuratorom i sędziom
Prezes Porozumienia mówił także o ewentualnej odpowiedzialności za to, że głosowanie nie odbyło w konstytucyjnym terminie 10 maja.
- Zostawmy sprawę odpowiedzialności karnej prokuratorom i sędziom. My politycy powinniśmy się koncentrować na rozwiązywaniu problemów, które wynikają z nałożenia się dwóch wielkich kataklizmów: największej od stu lat pandemii oraz wielkiego kryzysu gospodarczego - wskazywał.
- W mojej ocenie żaden polityk, w tym także minister (wicepremier, minister aktywów państwowych, Jacek - red.) Sasin, nie ponosi osobistej, indywidualnej odpowiedzialności, że wybory 10 maja się nie odbyły - mówił. - Te wybory zostały odwołane przez rzeczywistość - dodał gość "Rozmowy Piaseckiego".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24