W programie "Debata Faktów: Kampania 2020" przedstawiciele sztabów kandydatów na prezydenta dyskutowali o wyborach prezydenckich w cieniu pandemii. Jan Kanthak (Solidarna Polska) przekonywał, że Polska jest na nie przygotowana dzięki ustawie "przewidującej głosowanie hybrydowe". Jakub Kulesza (Konfederacja) przyznał zaś, że "ma obawy co do mocnego mandatu" prezydenta wybranego w głosowaniu 28 czerwca.
Zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu Elżbiety Witek wybory prezydenckie w 2020 roku odbędą się 28 czerwca. Będą one miały charakter mieszany - wyborcy mogą zdecydować, czy zagłosować w lokalach wyborczych, czy drogą korespondencyjną.
W Polsce nadal trwa jednak epidemia COVID-19. W sobotę 6 czerwca odnotowano największą dzienną liczbę nowych przypadków koronawirusa (576) w Polsce od momentu pojawienia się pierwszego potwierdzonego zakażenia w naszym kraju. W niedzielę liczba ta była równie wysoka - odnotowano 575 przypadków.
"Jesteśmy przygotowani dzięki ustawie, którą przyjął polski parlament"
O wyborach prezydenckich w cieniu rozprzestrzeniającego się koronawirusa rozmawiali goście programu "Debata Faktów: Kampania 2020" w TVN24.
Poseł Jan Kanthak z Solidarnej Polski (klub PiS), reprezentujący sztab ubiegającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy, przekonywał, że krzywa zachorowań "jeszcze nie maleje, ale liczby bezwzględne są znacznie, znacznie mniejsze". - To jest prawie 30 razy mniejsza liczba zachorowalności, dodatkowo dziesięciokrotnie mniejsza liczba zgonów. Oczywiście chcielibyśmy, żeby tych zgonów w ogóle nie było - kontynuował.
Jego zdaniem "polski rząd zareagował bardzo szybko" na epidemię.
Pytany, czy jesteśmy przygotowani na wybory prezydenckie w takich warunkach, Kanthak uznał, że "jesteśmy przygotowani dzięki ustawie, którą przyjął polski parlament, przewidującej głosowanie hybrydowe". - Czyli takie, które umożliwia osobom oddanie głosu w lokalach wyborczych lub za pośrednictwem głosowania korespondencyjnego, jeśli ktoś wyrazi taką wolę - wskazywał.
- Umożliwiliśmy Państwowej Komisji Wyborczej określenie obszarów, gdzie byłoby powszechne głosowanie korespondencyjne. Jesteśmy zabezpieczeni. Oczywiście lokale wyborcze również otrzymają niezbędne środki sanitarne, aby każdy, kto będzie oddawał głos mógł czuć się pewnie - przekonywał gość TVN24.
"Całą odpowiedzialność za sytuację w Polsce bierze polski rząd"
Zdaniem Cezarego Tomczyka z Platformy Obywatelskiej, "cała odpowiedzialność za sytuację w Polsce spada na polski rząd". Polityk PO zauważył, że "cała scena polityczna, wszystkie te osoby, które są dzisiaj z nami, cała opozycja, wszyscy mówili jednym głosem - te wybory trzeba przenieść na bezpieczny czas".
- Jarosław Kaczyński nie zgodził się na stan klęski żywiołowej, mimo że wszystkie przesłanki konstytucyjne zostały spełnione. Dzisiaj całą odpowiedzialność za sytuację w Polsce bierze polski rząd i z tej sytuacji będziemy polski rząd również rozliczać - mówił reprezentant sztabu kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego.
Tomczyk przekonywał dalej, że termin 28 czerwca "to jest kwestia większości w parlamencie i to kwestia przeforsowania tych przepisów".
"Nie zakończyła się fala pierwsza epidemii COVID-19"
Zdaniem Michała Kobosko, pełnomocnika wyborczego sztabu Szymona Hołowni, "dzisiaj nie możemy być pewni, czy wybory 28 czerwca się odbędą". - Ponieważ wszyscy znamy te same liczby, te same nowe i coraz wyższe liczby, dotyczące zakażeń. Oczywiście, że te nowe zakażenia są w dużym stopniu skoncentrowane na Śląsku, ale dzisiaj słyszeliśmy o nowym przypadku w Sieradzu w placówce zdrowotnej - mówił.
Zwracał uwagę, że "nie zakończyła się fala pierwsza epidemii COVID-19". - Polska jest dalej zagrożona. Polacy, polskie zdrowie, zdrowie Polaków jest w tej chwili - i powinno być - najważniejsze. Dużo ważniejsze niż (…) te wzajemne połajanki, kto jest bardziej winien - ocenił gość TVN24.
W jego opinii, "rząd Zjednoczonej Prawicy nie zrobił w marcu tego, co powinien był zrobić". - Nie wprowadził stanu klęski żywiołowej - wyjaśniał Kobosko, dodając, że wprowadzenie go "było naturalne w sytuacji, w której wszyscy Polacy funkcjonowali przez wiele tygodni z całym mnóstwem ograniczeń". - Nie mieli możliwości normalnie funkcjonować, normalnie pracować, szkoły były zamknięte i tak dalej - wyliczał.
Maciejewska: można było to przewidzieć
Zdaniem posłanki Lewicy Beaty Maciejewskiej, reprezentującej sztab Roberta Biedronia, "ostatnie miesiące pokazują, że rząd zajmował się tylko i wyłącznie wyborami". - Pokazują, że sytuacja zdrowotna Polaków i cała epidemia były na drugim planie. Znakomitym tego przykładem są działania ministra (aktywów państwowych, Jacka - red.) Sasina, który zamiast zajmować się na przykład górnikami (…), zajmował się drukowaniem kart wyborczych bez żadnego trybu i bez podstawy prawnej - dodała.
Jak mówiła, górnicy "zostali wysłani do pracy po chorobę i tak naprawdę także po śmierć". Na uwagę, że Śląsk jest obecnie najbardziej testowanym regionem w Polsce, uznała, że "to jest trochę za późno". - Zamknięto szkoły, zamknięto różnego rodzaju miejsca pracy, a nie zamknięto kopalń, które naprawdę są siedliskiem i wylęgarnią tego typu wirusów. Można było to przewidzieć, jeśli miałoby się uwagę i szacunek do tych ludzi, którzy tam są - dodała Maciejewska.
Dodała przy tym, że "wybory 28 czerwca prawdopodobnie się odbędą".
"Kalendarz walki z koronawirusem pokrywa się z kalendarzem wyborczym"
Szefowa sztabu Władysława Kosiniaka-Kamysza, Magdalena Sobkowiak, powiedziała natomiast, że "ma wrażenie, że dla obozu Zjednoczonej Prawicy kalendarz walki z koronawirusem pokrywa się z kalendarzem wyborczym". - Działania rządu są nastawione tylko na to, żeby doszło do wyborów i żeby Andrzej Duda mógł je wygrać. Taki jest cel, a nie realna walka z koronawirusem - stwierdziła. Zapewniała, że sztab Kosiniaka-Kamysza działa "bardzo odpowiedzialne w trakcie wciąż trwającej epidemii". - Na naszych spotkaniach są przestrzegane wszystkie zalecenia sanitarne, organizujemy spotkania tylko na świeżym powietrzu. Osoby zaproszone siedzą w rekomendowanych odległościach - wyliczała.
Kulesza: mam obawy
Poseł Konfederacji Jakub Kulesza ze sztabu Krzysztofa Bosaka przyznał, że "ma obawy co do mocnego mandatu" prezydenta wybranego w wyborach 28 czerwca. - Gdyby popatrzeć w konstytucję, to ten termin nie jest konstytucyjny - stwierdził. Przekonywał, że "Krzysztof Bosak jako pierwszy kandydat mówił, że 10 maja to data nierealna, że ludzie nie zgłoszą się do komisji, że będą bali się pójść do lokali wyborczych i że w jakiś sposób będzie trzeba ten termin przesunąć". - Był konstytucyjny tryb stanu nadzwyczajnego. PiS z uwagi na wybory nie zdecydował się wprowadzić go de iure. Został on wprowadzony de facto - przypominał Kulesza. Jego zdaniem rząd popełnił błąd w walce z epidemią. - Eksperci na świecie mówili, że jeśli wprowadzać restrykcje to w odpowiednim czasie. Rząd zamiast wprowadzić restrykcje tuż przed szczytem, żeby wygładzić ten szczyt, wprowadził maksymalne restrykcje na początku epidemii - mówił sztabowiec Bosaka. Jedynym efektem takiego działania - dodał - "było zbyt wczesne zmęczenie gospodarki, ludzkiej psychiki i tylko i wyłącznie odwleczenie tej epidemii w czasie".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24