Z całą pewnością niebawem dowiemy się, że marszałek Sejmu ma kompetencje do tego, żeby przesunąć wybory aż do ostatniego konstytucyjnego terminu - ocenił w "Kropce nad i" w TVN24 niezależny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia. Jak dodał, Trybunał Konstytucyjny wyda w tej sprawie wyrok "taki, jak mu podyktuje Jarosław Kaczyński".
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek poinformowała we wtorek, że skierowała do szefa Państwowej Komisji Wyborczej pismo z pytaniem, czy PKW jest w stanie zorganizować wybory 10 maja. PKW wcześniej została pozbawiona części uprawnień w zakresie organizacji wyborów.
- To wygląda jak kabaret – ocenił Szymon Hołownia. Jego zdaniem jest to "robienie z Polski, z najważniejszej rzeczy, jaką są wybory, takiej farsy". - Jak oni mogą nie mieć wstydu, jak mogą nie mieć jakiegoś elementarnego instynktu państwowego, żeby robić to tak bez obciachu, tak na oczach wszystkich, w tak bezczelny sposób – mówił kandydat na prezydenta.
Hołownia odniósł się także do wtorkowej zapowiedzi Witek, która oświadczyła, że w środę rano skieruje wniosek do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem, czy przesunięcie terminu wyborów będzie zgodne z konstytucją.
- To oczywiste, jaki wyrok wyda Trybunał Konstytucyjny, taki, jak mu podyktuje Jarosław Kaczyński – powiedział gość "Kropki nad i". Jak dodał, "z całą pewnością niebawem dowiemy się, że marszałek Sejmu ma kompetencje do tego, żeby przesunąć wybory aż do ostatniego konstytucyjnego terminu, czyli do 23 maja".
"Ten gest jest symbolicznym odzyskaniem czegoś znowu"
We wtorek sędzia Kamil Zaradkiewicz, wykonujący obowiązki pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, uchylił decyzję swojej poprzedniczki Małgorzaty Gersdorf w sprawie przekazywania spraw rozpatrywanych dotychczas przez Izbę Dyscyplinarną do innych izb tego sądu - Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Decyzja Gersdorf miała związek z postanowieniem Trybunału Sprawiedliwości UE z 8 kwietnia.
- Izba Dyscyplinarna nie ma prawa orzekać i nie jest sądem w rozumieniu prawa Unii Europejskiej, które jest również polskim prawem – mówił w TVN24 Szymon Hołownia. Jak podkreślił, "ten gest jest symbolicznym odzyskaniem czegoś znowu" przez PiS.
Kandydat na prezydenta dodał, że nie wie, jak będzie zachowywał się teraz Sąd Najwyższy. - Przecież nie wszyscy prawnicy, również powołani przez prezydenta (Andrzeja) Dudę, to pisowscy aparatczycy. A schyłek tego reżimu widać już chyba na horyzoncie na tyle wyraźnie, że wielu z nich nie będzie jednak chciało zaryzykować całej swojej kariery dla projektu, który i tak za rok czy za dwa może upaść – ocenił.
Hołownia powiedział, że nie traci wiary w ludzi zasiadających Sądzie Najwyższym, "choć będzie coraz więcej pytań co do jego niezawisłości" oraz tego, "czy są jeszcze sądy w Rzeczpospolitej". - Nominacja pana Zaradkiewicza i jego działania pokazują, że proces tej erozji będzie się pogłębiał – ocenił gość TVN24.
"Trzymam kciuki za Jarosława Gowina"
Ustawa wprowadzająca korespondencyjne wybory na prezydenta została w środę późnym wieczorem odrzucona przez Senat, teraz trafi do Sejmu. Wynik głosowania w izbie niższej parlamentu stoi pod znakiem zapytania, ponieważ część posłów Porozumienia z jego liderem Jarosławem Gowinem może zagłosować wspólnie z opozycją za odrzuceniem tej ustawy. Politycy PiS przyznają nieoficjalnie, że trwają rozmowy z politykami opozycji, które mają zapewnić rządowi większość. Jak dowiedział się nieoficjalnie TVN24, we wtorek około południa w siedzibie PiS przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie doszło do spotkania Jarosława Kaczyńskiego z Gowinem.
- Ja trzymam kciuki za Jarosława Gowina, bo będzie miał szansę zachować się honorowo, jak autonomiczny polityk, a nie jak przystawka – powiedział Hołownia. Jak dodał, "pytanie, czy Gowin zdecyduje się zagrać wariant o krok dalej i zawalczyć o w pełni uczciwe wybory odsunięte - powiedzmy - na sierpień przez stan klęski żywiołowej".
- Ten festiwal korupcji politycznej, który teraz obserwujemy, to przekupywanie, to jeżdżenie do okręgów posłów i proponowanie im różnych złotych gór, to jest obrzydliwość, która się w głowie po prostu nie mieści – ocenił Hołownia. Jego zdaniem jest to "obumieranie demokracji".
Hołownia: jeżeli głosowanie będzie budziło wątpliwości, postaram się o uznanie nieważności tych wyborów
Szymon Hołownia ocenił, że wygrana z Andrzejem Dudą w pierwszej turze "może być trudna", ale spodziewa się zwycięstwa w drugiej turze. - To pytanie przede wszystkim, w którym momencie zwyciężę, bo jeszcze nie wiemy, kiedy odbędą się wybory prezydenckie i na jakiej zasadzie – zauważył.
Zapytany, co zrobi, jeśli wygra, odparł: - Jeżeli (wybory – red.) odbędą się w uczciwy sposób, to mam nadzieję, że będzie mi dane posprzątać i doprowadzić do tego, że Polska znowu będzie krajem praworządnym, a nie krajem, w którym prezydent łamie konstytucję, gdy tylko ją zobaczy.
- Jeżeli będzie to wybór dokonany w jakichkolwiek warunkach, które będą budziły wątpliwości, to sam zaniosę protest do Sądu Najwyższego i postaram się o uznanie nieważności tych wyborów, a następnie będę próbował doprowadzić do tego, że prawo wyborcze w Polsce znowu będzie sprawiedliwe – zapewnił.
Zadeklarował, że jeżeli zostanie wybrany w wyborach, które budziłyby jakiekolwiek wątpliwości, po zmianie prawa wyborczego, które będzie zapewniać "głosowanie wszystkim, w normalny, tajny, powszechny sposób", złoży urząd, by "wygrać jeszcze raz w uczciwej walce".
"Nie wstydzę się tych łez, jestem dumny"
Szymon Hołownia odniósł się także do nagrania, na którym mówiąc o polskiej konstytucji, wzruszył się do łez. Wideo odbiło się szerokim echem w mediach społecznościowych.
- To są emocje człowieka, który porwał do walki naprawdę tysiące ludzi, którzy zjednoczyli się w tej walce o to, żebyśmy zmienili perspektywę i wreszcie zamiast o kadencji myśleli o pokoleniu (...). Nie wstydzę się tych łez, jestem dumny z tego, że tak wielu ludzi napisało później do mnie, że poczuli to samo wzruszenie – wyznał.
Tłumaczył, że "była to część długiej wypowiedzi". - Mówiłem o tym, jak bardzo mocno widzę, co dzieje się dzisiaj z Polską, z naszymi prawami, które są absolutnie podstawowe i powinny być przestrzegane, do czego doprowadziła ta polityka, którą oglądamy od iluś lat i która wydaje nam się jakimś serialem, jakąś rzeczą z telewizji, a tak głęboko dotyka naszego życia – wyjaśnił Hołownia. Dodał, że woli "ludzi, którzy są w stanie uronić łzę nad Polską niż tych, którzy bez mrugnięcia okiem zamieniają ją w swój prywatny folwark".
Hołownia powiedział, że nie czuje "wstrętu do polityki", ale ma "obrzydzenie do polityki partyjnej" - Jej nie może zmienić nikt z wewnątrz tego systemu, on jest zbyt zepsuty, żeby nie wiem jak był szlachetny. Musi pojawić się czynnik spoza tego systemu – przekonywał. Podkreślił, że "suweren znowu w kraju musi się poczuć suwerenem". - Ten system partyjny sprawił, że demokracja w Polsce się coraz bardziej zawiesza – zaznaczył.
Źródło: TVN24