Wygraliśmy mimo walki na zasadzie jeden przeciwko wszystkim, przy niezwykle ostrej kampanii, często łamiącej wszelkie zasady - ocenił wynik wyborów prezydenckich prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej pytany był także o swoją polityczną przyszłość. - Jeśli partia będzie ode mnie tego oczekiwała, to odejdę bez jakichkolwiek pretensji - powiedział.
Państwowa Komisja Wyborcza o ostatecznych wynikach drugiej tury wyborów prezydenckich poinformowała w poniedziałek wieczorem. Jak przekazano, Andrzej Duda zdobył 51,03 procent głosów, Rafała Trzaskowskiego poparło 48,97 procent głosujących. Obu kandydatów poparło ponad 10 milionów wyborców. Różnica głosów wyniosła nieco ponad 420 tysięcy.
Rozliczenia po wyborach. "Zawsze jest tak, że jak jest dobrze, to może być jeszcze lepiej"
Prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej pytany był o ocenę wyborczych wyników. - Wygraliśmy mimo walki na zasadzie jeden przeciwko wszystkim, przy niezwykle ostrej kampanii, często łamiącej wszelkie zasady. Dlatego to zwycięstwo bardzo mnie cieszy- powiedział.
Jak wyjaśnił, "działał potężny, wydaje nam się, że także inspirowany z zewnątrz, front medialny, a także front różnego rodzaju nadużyć, łamania prawa". - Polegał przede wszystkim na masowym niszczeniu banerów z wizerunkiem Andrzeja Dudy, a reakcja na to ze strony odpowiednich służb był bardzo słaba - ocenił.
Czy rezultat mógł być lepszy? - Czy można było uczynić coś więcej? Pewnie było można, ale to nie moment na to, aby to rozważać czy zgłaszać jakieś pretensje. Chociaż zawsze jest tak, że jak jest dobrze, to może być jeszcze lepiej - odparł prezes PiS.
Kaczyński ocenił w wywiadzie prezydenta jako "świetnego mówcę", który "świetnie czuje się wśród ludzi". Wspomniał, że widoczny w kampanii był także premier Mateusz Morawiecki. - Bywało, że odwiedzał 11 powiatów jednego dnia. To było zadanie trudne fizycznie, ale premier ma kondycję sportowca, mimo że w wieku nie jest już sportowym - powiedział Kaczyński.
Zwrócił przy tym uwagę na aktywność posłów, senatorów, samorządowców PiS, a także "osób, które nie pełnią jakichś funkcji, są w centrali, albo ludzi, którzy postanowili się zaangażować ten jeden raz". - Razem to była mocna armia, która dużo zdziałała - podsumował.
Kaczyński: wolność słowa jest w Polsce prawdopodobnie mocniejsza niż w jakikolwiek innym kraju w Europie
Kaczyński dalej zapytany został o to, czy nie obawia się, że z elektoratu PiS odpływają młodzi wyborcy. W odpowiedzi oświadczył, że "w żadnym razie nie lekceważmy tego, co się wydarzyło, jeśli chodzi o młode pokolenie".
- Musimy jednak znać pewne realia. Wśród młodych ludzi zwykle jest tendencja do oczekiwania jakiejś zmiany, nowości. Stąd - jak nam się wydaje - ta porażka. Nie można tutaj jednak również lekceważyć wpływu mediów, czy opiniotwórczych ośrodków na młodych ludzi, którzy są z natury rzeczy mniej doświadczeni życiowo, nie mają we własnych życiorysach wielu elementów porównawczych, które mają starsi. Dlatego mogą być podatni na rozmaite działania perswazyjne - ocenił. Według prezesa PiS "w Polsce nikt nikomu nie ogranicza żadnych praw, począwszy od wolności słowa". - Ona jest w Polsce prawdopodobnie mocniejsza niż w jakikolwiek innym kraju w Europie. Nikt nie ogranicza wolności demonstracji, nikt nie ogranicza swobód odnoszących się do demonstrowania różnego rodzaju stylów życia. Nie ma też niczego, co by godziło w mechanizmy demokratyczne - powiedział. - Twierdzenie, że w Polsce ktoś nastaje na demokrację czy na wolności obywatelskie jest zupełnie oderwane od rzeczywistości - dodał.
- Miejmy nadzieję, że z czasem ten niespełniany w Polsce warunek demokracji, czyli równowaga w mediach między różnymi opcjami, też zostanie spełniony - stwierdził.
"Prezydent nie podpisał wielu ustaw, na których, nie ukrywam, bardzo mi zależało"
Kaczyński pytany o swoją nieobecność podczas wieczoru wyborczego Andrzeja Dudy w Pułtusku przekazał, że był tego dnia na Jasnej Górze. Przypomniał, że w czasie poprzednich wyborów prezydenckich w 2015 roku także udał się tam na modlitwę. - Do Królowej Polski zawsze warto zwrócić się o wsparcie. Okazało się to skuteczne za każdym razem - przyznał.
Dopytywany o nieudzielanie się podczas kampanii, Kaczyński przypomniał, że Andrzeja Dudę określano "długopisem", sugerując, że podpisuje on to, co Kaczyński mu podyktuje. - To absolutna nieprawda. Prezydent nie podpisał wielu ustaw, na których, nie ukrywam, bardzo mi zależało. Jednak fałszywy przekaz docierał do ludzi i był mocnym czynnikiem wpływającym na ich decyzje. To były wybory prezydenckie, każdy głos miał znaczenie, więc doszliśmy do wniosku, że taka kampania będzie lepsza w tym wydaniu - tłumaczył. Kaczyński na przypomnienie słów Dudy, który stwierdził podczas jednego z wieców, że podczas drugiej kadencji "odpowiada tylko przed Bogiem, historią i narodem" odpowiedział, że nie traktuje tej wypowiedzi "jako zapowiedzi na zasadzie 'a teraz wy partyjniacy macie figę z makiem'".
- Traktuję ją jako opis pewnej sytuacji. Sądzę, że prezydent Andrzej Duda będzie chciał współpracy z powodów zasadniczych. To jest człowiek, który szczerze chce, by program nowej, sprawiedliwszej, a jednocześnie bogatszej i silniejszej Polski został zrealizowany. Jest w to w całości zaangażowany i sądzę, że to zaangażowanie pozwoli nam na dobrą współpracę. Na pewno zdarzy się, że pojawią się między nami jakieś różnice zdań, bo to jest nieuniknione w polityce, ale nie sądzę, żeby one przeszkodziły w ogólnie dobrej współpracy - ocenił.
Kaczyński: jeśli partia będzie ode mnie tego oczekiwała, odejdę bez jakichkolwiek pretensji
W wywiadzie przypomniano, że przed politykami PiS wybory władz centralnych i regionalnych. W tym kontekście Kaczyński pytany był o swoją przyszłość, jako prezesa partii. - Generalnie uważam, że polityką powinni się zajmować ludzie do pewnej granicy wieku. Gdzie ona przebiega, to zawsze jest kwestia indywidualna - przyznał Kaczyński. - Nie można zanadto trzymać tego młodszego pokolenia, choć już całkiem dojrzałego, bo po 50-tce, w sytuacji, gdy ktoś stoi nad nimi, choć jest o prawie pokolenie starszy. Trzeba więc na pewno brać pod uwagę też i ten moment, który musi się zbliżać, kiedy odejdę. Ale czy to będzie już teraz, to o tym zdecyduje partia - zaznaczył. - Jeśli partia będzie ode mnie tego oczekiwała, to odejdę bez jakichkolwiek pretensji. Jestem bowiem szefem dwóch kolejnych partii bardzo długo, wystarczająco długo. Ale jeśli będzie inaczej, to pewnie jeszcze podejmę się tego zadania, choć nie wiem, czy na pełne cztery lata kadencji - dodał.
"Media w Polsce powinny być polskie"
W wywiadzie padło pytanie o media, które "obawiają się procesu repolonizacji". - Nie mamy zamiaru niczego ustawiać - zapewnił Kaczyński. - Natomiast sytuacja w polskich mediach jest dość dziwna na tle innych państw, teraz już także tych bliskich nam, na przykład Czech. Tam to się zmieniło i my też uważamy, że to się powinno zmienić - dodał.
Kaczyński oświadczył, że "media w Polsce powinny być polskie". - Nie możemy zakazać, żeby brały udział w, wydaje mi się, zewnętrznie inspirowanych kampaniach, żeby jednych niszczyły, a drugich nie zauważały, żeby przedstawiały zupełnie fałszywy obraz Polski i świata - mówił. - Możemy doprowadzić, do tego, że mediów, które patrzą na rzeczywistość bardziej realistycznie, będzie więcej niż w tej chwili. W tym kierunku będziemy próbować działać - powiedział. - Żeby było jasne: niech nikt nie sądzi, że my liczymy na to, że TVN w pewnym momencie stanie się telewizją proPiS-owską, albo że przestanie istnieć. Nie. Wiemy, że on będzie, że będzie wobec nas krytyczny, ale może uda się doprowadzić do tego, żeby były jakieś miary, nie narzucone siłą, nie ograniczeniami prawnymi, tylko pewnymi regułami, które wszyscy akceptują - powiedział.
Prezes PiS zapytany, czy trwają prace nad projektem dotyczącym dekoncentracji mediów odparł, że "w tej chwili żadnych prac tego rodzaju nie ma". - Ale nie wykluczam, że będą rzeczywiście podjęte. Będziemy się starali robić wszystko, żeby sytuacja pod tym względem się unormowała, ale nie zrobimy niczego, co by godziło w wolność mediów - podkreślił.
Źródło: PAP