Na razie nie wiadomo, ile kosztowały wybory 10 maja, które się nie odbędą. Sam druk kart wyborczych to koszt około 4 milionów złotych, a swoje zaangażowanie w organizację tych wyborów Poczta Polska wyceniała nawet na ponad 600 milionów – wynika z informacji tvn24.pl.
Jak dotąd główne koszty organizacji wyborów, których nie będzie, pokryły dwie publiczne spółki: Poczta Polska oraz Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. Sięgały do swoich rezerw na mocy decyzji premiera Mateusza Morawieckiego, który zobowiązał je do przygotowania wyborów. Obydwie spółki nie mają jednak podpisanych umów na te działania z nadzorującymi je ministerstwami: aktywów państwowych w przypadku Poczty Polskiej oraz spraw wewnętrznych w przypadku PWPW.
Tajemnica spółki
W poniedziałek zapytaliśmy oficjalnie Pocztę Polską o kwotę, na jaką wyceniła swój udział w przygotowaniach wyborów korespondencyjnych. W oficjalnej odpowiedzi, którą przesłała nam Poczta Polska, jest tylko zdanie o "tajemnicy przedsiębiorstwa".
- Szacunki opiewały na sumę ponad 600 milionów. Ostatecznych dotąd jeszcze nie ma, będą niższe, gdyż przecież do wyborów nie doszło – mówi tvn24.pl urzędnik z ministerstwa aktywów, prosząc o zachowanie anonimowości. Tę wycenę operacji wyborczej potwierdziliśmy w niezależnych źródłach.
Również rzecznik resortu aktywów państwowych nie odpowiedział w czwartek na pytanie TVN24 o "pełny koszt druku kart do głosowania/pakietów wyborczych, opłacanych z pieniędzy publicznych". Jak wskazał, ministerstwo nie jest właściwym podmiotem do wypowiadania się na temat druku kart, bo to nie MAP zlecało tę usługę. Powołał się na decyzję premiera Mateusza Morawieckiego.
O koszt druku pakietów wyborczych w czwartek w RMF FM był pytany minister aktywów państwowych Jacek Sasin. - Wiem, natomiast nie mogę tego po prostu powiedzieć - odpowiedział. Dodał, że udzieli tej informacji "w momencie, gdy dojdzie do zawarcia stosownych umów" między Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji a Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych oraz jego Ministerstwem Aktywów Państwowych a Pocztą Polską.
Urzędnik ministerstwa aktywów, z którym rozmawialiśmy, tłumaczy i zapewnia: - Tylko do końca negocjacji z nami ta kwota pozostanie poufna. Po podpisaniu umowy zostanie ujawniona.
4 miliony za makulaturę
Państwowa Komisja Wyborcza, której odebrano organizację wyborów decyzją rządzącej większości w ramach tzw. ustawy antycovidowej, szacowała koszt tegorocznych wyborów na około 310 milionów złotych. Ponad dwukrotnie więcej niż w 2015 roku, gdyż wzrosły diety dla członków komisji wyborczych.
Jakie kwoty dotąd wydano? Z naszych informacji wynika, że sam druk kart wyborczych kosztował PWPW około 4 miliony złotych. Spółka pytana o o kwestię finansowania także stwierdziła, że stanowi to tajemnicę przedsiębiorstwa.
- Teraz te miliony przemieli się na makulaturę. Poczekają jeszcze trochę na kolejne wybory (kolejną datę wyborów - red.) lecz tak naprawdę nie ma żadnych szans, by je wykorzystać. Wystarczy, że jedna osoba się wycofa lub pojawią się nowi kandydaci – mówi polityk PiS.
Podwykonawcy podwykonawców
Przypomnijmy, że wbrew brzmieniu decyzji premiera Mateusza Morawieckiego, PWPW sama kart nie wydrukowała. Podzleciła to zadanie prywatnej firmie spod Brodnicy, Samindruk. Ta sama firma pięć lat temu wygrała otwarty przetarg organizowany przez PKW i wydrukowała ówczesne karty wyborcze.
- PWPW dołożyło pracę swoich fachowców. Nadzorowali druk, dołożyli zabezpieczenia do kart wyborczych, odtransportowali do wskazanych przez pocztę miejsc. Jak odkryli posłowie Koalicji Obywatelskiej, którzy prowadzili kontrolę w samej PWPW, to tam opracowano projekt karty wyborczej – mówi jeden z urzędników.
Także Poczta Polska podnajęła dwóch podwykonawców - do kompletowania i konfekcjonowania pakietów wyborczych. Przy liczbie niemal 30 milionów kart wyborczych, podwykonawcy także wynajmowali podwykonawców.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24