Poczta Polska tajemnicą przedsiębiorstwa tłumaczy odmowę poinformowania, ile chciała zamówić kart wyborczych, choć ta informacja zawsze dotąd była jawna. Z nieoficjalnych źródeł tvn24.pl wynika, że poczta chciała, by PWPW wydrukowało o trzy miliony więcej kart niż jest wyborców.
O to, ile kart wyborczych zamówiła Poczta Polska, zapytaliśmy jej rzecznika prasowego Justynę Siwek. – Szczegółowe dane stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa w rozumieniu artykułu 11 ustęp 2 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i jako takie nie mogą zostać ujawnione – tak brzmi odpowiedź, którą otrzymaliśmy mailem.
3 miliony więcej?
Dziennikarzowi tvn24.pl udało się dotrzeć jednak do kilku osób, które są zaangażowane w przygotowywanie głosowania korespondencyjnego, które rząd chciał przeprowadzić w najbliższą niedzielę. Datę 10 maja zarządziła na początku lutego marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie ma obecnie możliwości przeprowadzenia ich w sposób korespondencyjny.
- Poczta chciała druku trzech milionów kart wyborczych więcej, niż jest wyborców. Tych jest 29 milionów 800 tysięcy, a kart miało zostać wydrukowanych 33 miliony – tak twierdzą nasze źródła, które zastrzegły swoją anonimowość.
Podobnie brzmiąca informacja trafiła do posłów Koalicji Obywatelskiej Marcina Kierwińskiego i Cezarego Tomczyka, którzy przez ostatnie dni przeprowadzali kontrolę poselską we wszystkich instytucjach zaangażowanych w przygotowania do wyborów.
- Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadawane pytania. Chcieliśmy poznać umowę między Pocztą Polską a PWPW, której premier zlecił druk. Między innymi właśnie po to, by poznać liczbę zleconych kart do druku – mówi tvn24.pl poseł Marcin Kierwiński.
Źródła, z którymi rozmawialiśmy, są zgodne w jednym: na razie strategiczna spółka Skarbu Państwa - Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, której premier zlecił druk kart wyborczych, nie wydała poczcie żadnego egzemplarza karty ponad liczbę wynikającą ze spisu wyborców.
Po co więcej kart?
Zawsze dotąd informacja, ile kart wyborczych - na zlecenie Państwowej Komisji Wyborczej - drukowano, była informacją publiczną.
- W poprzednich wyborach prezydenckich wydrukowano dokładnie tyle samo kart, ile liczy spis wyborców. To zasada – mówi rzecznik Krajowego Biura Wyborczego Tomasz Grzelewski. Były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej (w latach 2014 do 2019) Wojciech Hermeliński potwierdza to: - Drukowanie ponad 100 procent kart nie ma sensu. Z reguły drukowane było niecałe 100 procent, ponieważ frekwencja i tak sięgała 40-50 procent, więc karty zostawały.
Zapytany, dlaczego Poczta mogła chcieć druku większej liczby kart, odpowiada: - Trudno mi powiedzieć, może wynikać to z braku doświadczenia. Nie posądzam oczywiście Poczty, by ktoś tak chciał te karty wprowadzić do obiegu w sposób niezgodny z prawem, ale byłoby to (druk większej liczby kart - red.) marnotrawstwo.
Wbrew decyzji premiera
Jak wcześniej ujawniliśmy w tvn24.pl, zlecenie druku kart otrzymała na mocy decyzji premiera sama PWPW. Mimo to PWPW wynajęła podwykonawcę, drukarnię z niemieckim kapitałem Samindruk, która zajęła się wyprodukowaniem wszystkich kart wyborczych. Transporty kart – już ponad tydzień temu – trafiły do firm podwykonawców Poczty Polskiej, która im zleciła konfekcjonowanie tzw. pakietów wyborczych, czyli umieszczanie w jednej kopercie m.in. karty do głosowania oraz instrukcji głosowania.
Jak opisaliśmy, u jednego z podwykonawców – firmy EDC z Piotrkowa Trybunalskiego – jeden z pracowników okazał się zakażony wirusem. Od kolejnego z podwykonawców Poczty Polskiej natomiast wyciekł oryginał karty wyborczej, którą na swojej konferencji prasowej pokazał kandydat w tych wyborach Stanisław Żółtek.
- Precyzując, to wynajęliśmy firmę do kopertowania pakietów, która podnajęła kolejnego podwykonawcę. I tutaj nastąpił wyciek – mówi jeden z naszych rozmówców.
Po konferencji kandydata wzory kart do głosowania, które - jak odkryli posłowie Koalicji Obywatelskiej, prowadzący kontrolę - powstały w PWPW bez konsultacji z Państwową Komisją Wyborczą, zaczęły się pojawiać w kilku miastach kraju. Zagrożenie pojawienia się fałszywych kart starało się rozwiązać Ministerstwo Aktywów Państwowych oraz Poczta Polska. - Ćwiczyli pomysł, że już gotowe pakiety wyborcze będą otwierane, by podstemplować kartę. Ale to działanie zajmuje kilkadziesiąt sekund, które przemnożyć trzeba przez 30 milionów pakietów - ujawnia tvn24.pl jeden z urzędników.
Problem leży w tym, że wydrukowane karty wyborcze są zabezpieczone. Takimi jednak metodami, że fałszerstwo mogą rozpoznać wyłącznie fachowcy z PWPW, a nie np. członkowie komisji wyborczych. Nie ma na nich np. znaku wodnego.
- Na druk znaku wodnego zabrakło czasu. Są inne zabezpieczenia, ale takie, których nie da się gołym okiem wyłapać - mówi nam urzędnik resortu spraw wewnętrznych.
Było jawne, jest tajne
Dotychczas w kolejnych wyborach wszystkie firmy były wybierane w ramach jawnych przetargów. Tym razem tak PWPW, jak Poczta Polska wybrały swoich podwykonawców we własnym zakresie, pomijając jawne procedury przetargowe.
Jednak według informacji tvn24.pl, na te zlecenia wydają pieniądze z własnych budżetów. Nie otrzymały jeszcze środków z nadzorujących ich działalność ministerstw: spraw wewnętrznych w przypadku PWPW i aktywów państwowych w przypadku Poczty Polskiej. To kluczowy problem dla tych dwóch publicznych spółek, gdyż aktualnie nie mają podstaw, by wydawać środki pochodzące z własnych budżetów na udział w wyborach. O ile ostatecznie nie zostanie przegłosowana ustawa o tzw. wyborach korespondencyjnych, ministerstwa również nie będą miały podstawy prawnej, by spółkom zwrócić poniesione koszta. Zapytaliśmy spółki o kwestię finansowania, jednak odpowiedziały, że stanowi to tajemnicę przedsiębiorstwa.
- Podczas kontroli poselskiej zabiegamy o wgląd w te umowy. Im bardziej się staramy, tym bardziej wydaje się, że ich nie ma
Już po publikacji artykułu, Poczta Polska - odnosząc się do niego - opublikowała oświadczenie, w którym informuje, że "Poczta Polska nie zlecała PWPW druku kart wyborczych. Działania Poczty Polskiej ograniczą się wyłącznie do wykonania zadań określonych w procedowanej obecnie Ustawie (po jej uchwaleniu) oraz stosownych aktach wykonawczych. Poczta Polska działa obecnie w oparciu o obowiązujące prawo wynikające z decyzji Prezesa Rady Ministrów z dnia 16 kwietnia 2020 r. (BPRM.4820.2.3.2020) dotyczącej podjęcia przez Pocztę Polską S.A. czynności niezbędnych do przygotowania przeprowadzenia wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 r.".
Słowa o tym, jakoby Poczta zleciła PWPW druk kart wyborczych, w naszym artykule nie padły.
Źródło: tvn24.pl