Stan wyjątkowy można wprowadzić w sytuacji, w której zagrożenie epidemią będzie tego wymagać, a nie jako wytrych po to, żeby przesunąć datę wyborów – tak w "Kropce nad i" Adam Bielan, rzecznik kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy, odniósł się do propozycji odłożenia zaplanowanego na maj głosowania. - Nie wyobrażam sobie, żeby odpowiedzialni politycy myśleli teraz o wyborach - oświadczył szef Platformy Obywatelskiej Borys Budka.
Coraz częściej powtarza się postulat polityków opozycyjnych, aby przełożyć zaplanowane na maj wybory prezydenckie. Ich zdaniem prowadzenie kampanii wyborczej w cieniu pandemii nie jest możliwe.
"Z niepokojeniem obserwuje działania obecnego prezydenta"
Jak mówił w "Faktach po Faktach" Borys Budka, kandydatka Platformy Obywatelskiej na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska już od kilku dni nie spotyka się z wyborcami, a jedynie "na łączach internetowych rozmawiała z samorządowcami". - Miała na celu rozpoznanie potrzeb, które są w tej chwili najpilniejsze, żebyśmy jako parlamentarzyści, drogą interpelacji, mogli wspierać tych, którzy walczą z koronawirusem – wyjaśnił.
- Ale to nie jest kampania. To jest tylko i wyłącznie to, co wymagane jest od osób publicznych. Natomiast nie prowadzi kampanii politycznej. Nie wyobrażam sobie, żeby odpowiedzialni politycy myśleli teraz o wyborach. Najważniejsze jest bezpieczeństwo. Na tę chwilę nie wyobrażam sobie, żeby skutecznie można było przeprowadzić wybory prezydenckie – ocenił przewodniczący PO.
Dodał, że "z zaniepokojeniem obserwuje działania obecnego prezydenta Andrzeja Dudy". - To pierwsza osoba w państwie. Powinna być wzorem dla nas wszystkich, czyli ograniczać spotkania do minimum. Nie widzę potrzeby do takiej aktywności. Myślę, że dla każdego polityka jest oczywiste, że nie powinien w tej chwili myśleć o kampanii prezydenckiej – mówił.
Budka zapewnił, że wolontariusze, którzy zajmowali się kampanią Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, teraz pomagają seniorom, którzy w czasie pandemii są szczególnie zagrożeni.
Teraz pytanie, czy mamy odkładać wybory aż tak długo?
Formalnie, żeby przełożyć zarządzone już wybory prezydenckie (pierwsza tura zaplanowana jest na 10 maja), potrzebne jest wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, stanu wyjątkowego albo stanu wojennego.
- Pamiętajmy, że wprowadzenie każdego z tych stanów oznacza ograniczenie praw i wolności obywatelskich - zwrócił uwagę w "Kropce nad i" Adam Bielan, rzecznik kampanii ubiegającego się o reelekcję Andrzeja Dudy i europoseł Prawa i Sprawiedliwości. - Jestem przekonany, że duża część przedstawicieli dzisiejszej opozycji, którzy domagają się odroczenia wyborów, jednocześnie grzmiałaby, że tylko po to, żeby odłożyć wybory, wprowadzony jest któryś z tych stanów nadzwyczajnych – odpowiedział.
Zdaniem Bielana zaczęłyby się też komplikacje z terminem wyborów. – Jeżeli wprowadzilibyśmy stan klęski żywiołowej, to biorąc pod uwagę rozmaite terminy wyborcze, okazałoby się, że wybory trzeba by było zorganizować w okresie wakacyjnym – przekonywał.
- Teraz pytanie, czy mamy odkładać wybory aż tak długo? Ale wówczas ci sami przedstawiciele opozycji zaczęliby atakować, że prezydent Andrzej Duda w sposób nieuprawniony przedłuża sobie kadencję. Tu nie ma dobrego rozwiązania – ocenił Bielan.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24