Wszystko wskazuje na to, że zawiniły co najmniej dwie osoby: jedna to prawdopodobnie jakiś urzędnik przy placówce przy ONZ, ale drugą osobą powinien być pan Krzysztof Szczerski - w taki sposób Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej mówiła o odpowiedzialności za rozmowę prezydenta z rosyjskimi pranksterami. - Przede wszystkim powinna być opisana cała procedura, na którym szczeblu nie dopatrzono się wątpliwości co do tej rozmowy - zwracał uwagę wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta (PiS).
Dwa dni po drugiej turze wyborów prezydenckich, we wtorek 14 lipca, w serwisie YouTube pojawiło się nagranie zatytułowane "Żart z prezydentem Polski Andrzejem Dudą". Dwóch rosyjskich pranksterów skontaktowało się z prezydentem, a jeden z nich podał się za sekretarza ONZ Antonio Guterresa.
Wobec pracownika polskiej placówki przy ONZ, który zawiódł w weryfikacji telefonu rosyjskich komików do prezydenta Andrzeja Dudy, zostaną wyciągnięte konsekwencje - zapowiedział w środę w Sejmie minister spraw wewnętrznych i administracji, koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Tłumaczył, że służby nie kontrolują rozmów międzynarodowych prezydenta.
W czwartek po południu Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało, że dwóch pracowników Stałego Przedstawicielstwa RP przy ONZ w Nowym Jorku zostało odwołanych z placówki. Potwierdziło tym samym wcześniejsze nieoficjalne ustalenia tvn24.pl.
"Wydaje się, że człowiek, który zawsze był kandydatem na kandydata na różne ważne funkcje, w tej chwili najbardziej dał ciała"
Wśród polityków pojawiają się też pytania o polityczną odpowiedzialność osób z bezpośredniego otoczenia Andrzeja Dudy. Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej wskazywała w rozmowie z TVN24 na szefa gabinetu politycznego prezydenta Krzysztofa Szczerskiego.
- Wszystko wskazuje na to, że [zawiniły - przyp. red.] co najmniej dwie osoby: jedna to prawdopodobnie jakiś urzędnik przy placówce przy ONZ, ale drugą osobą powinien być pan Szczerski. Z tego, co rozumiemy, wiedział o sytuacji. Po pierwsze, jej nie ujawnił, po drugie, odpowiada za tego typu kontakty, więc krył sam siebie. Wydaje się, że człowiek, który zawsze był kandydatem na kandydata na różne ważne funkcje, w tej chwili najbardziej dał ciała - oceniła posłanka.
Sikorski: ewidentnie pracownicy Kancelarii Prezydenta zawiedli, bo to wymagało lepszej weryfikacji
Do sytuacji odniósł się także w rozmowie z reporterem "Faktów" TVN Krzysztofem Skórzyńskim były szef dyplomacji, a obecnie europoseł Radosław Sikorski.
- Bardziej śmieszne niż groźne. Po tym, jak rzekomy sekretarz generalny powiedział coś o telefonie od Trzaskowskiego, to wypadałoby się zorientować. Zresztą od pierwszych słów było słychać dość silny akcent rosyjski. To też taka stracona szansa - jeżeli to miałby być sekretarz generalny - na powiedzenie czegokolwiek interesującego. Ewidentnie pracownicy Kancelarii [Prezydenta - przyp. red.] zawiedli, bo to wymagało lepszej weryfikacji - ocenił.
- Spodziewałem się, że po pięciu latach prezydentury pan prezydent mówi jednak lepszym angielskim. Co prawda jeszcze lepiej niż dwa lata temu w Davos [podczas Światowego Forum Ekonomicznego - przyp. red.], więc to stwarza nadzieję, że pod koniec prezydentury będzie już mówił na poziomie ponad "San Escobar" - powiedział Sikorski, odnosząc się do przejęzyczenia byłego szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego.
Kaleta: powinna być informacja o tym, gdzie zawiodły procedury. Na szczęście nie zawiódł sam pan prezydent
O tym, jakie wnioski należy wyciągnąć z tej sytuacji i kto powinien za nią odpowiedzieć, opowiadał w rozmowie z TVN24 także wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta (PiS).
- Przede wszystkim powinna być opisana cała procedura, na którym szczeblu nie dopatrzono się wątpliwości co do tej rozmowy. Wiem z przeszłości, że ja też otrzymywałem różne maile, że być może ktoś z jakichś zagranicznych instytucji próbuje się ze mną skontaktować w jakiejś sprawie. Zawsze weryfikacja następuje poprzez bezpośredni kontakt z taką osobą. Wydaje mi się, że w tym przypadku powinno być podobnie. Dlatego też wpierw [powinna być - przyp. red.] informacja, gdzie te procedury zawiodły - wskazywał.
Jak dodał, "na szczęście nie zawiódł sam pan prezydent, który zachował pełen profesjonalizm".
Kaleta dopytywany, czy ktoś powinien ponieść polityczną odpowiedzialność, odparł: "decyzje personalne będą podejmować właściwi ministrowie czy sam pan prezydent".
Źródło: TVN24, PAP