Lider większości republikańskiej w Senacie Stanów Zjednoczonych Mitch McConnell pogratulował we wtorek demokracie Joe Bidenowi wygranej w wyborach prezydenckich. Senator z Kentucky uczynił to dzień po głosowaniu Kolegium Elektorów, które formalnie zatwierdziło zwycięstwo kandydata Partii Demokratycznej.
Zgodnie z oczekiwaniami Kolegium Elektorów wybrało w poniedziałek na 46. prezydenta USA demokratę Joe Bidena, a Kamalę Harris na wiceprezydent. Kandydat Partii Demokratycznej zdobył 306 głosów elektorskich, a urzędujący prezydent Donald Trump - 232. Do zaprzysiężenia Bidena i Harris dojdzie 20 stycznia.
Głosowanie Kolegium Elektorów nie oznacza końca zawiłego, a zarazem często uznawanego za anachroniczny, procesu przed zaprzysiężeniem nowego przywódcy USA. Po decyzji elektorów "zaświadczenia o głosowaniu" przez reprezentantów stanów wysyłane są do sądów, Archiwum Narodowego oraz Kongresu, gdzie dokumenty powinny dotrzeć do 23 grudnia.
"Dzisiaj więc chcę pogratulować prezydentowi elektowi Joe Bidenowi"
We wtorek lider większości republikańskiej Mitch McConnell przyznał, że przed wyborami 3 listopada miał nadzieję na "inne rozstrzygnięcie", jednak o zwycięstwie demokraty zdecydowali elektorzy. – Dzisiaj więc chcę pogratulować prezydentowi elektowi Joe Bidenowi – powiedział McConnell w Senacie.
Republikanin pogratulował również przyszłej wiceprezydent Kamali Harris. – Wszyscy Amerykanie mogą być dumni, że nasz naród po raz pierwszy w historii będzie miał jako wiceprezydenta kobietę – mówił.
Prezydent elekt poinformował, że w rozmowie telefonicznej z McConnellem podziękował mu za gratulacje. Jak dodał, obydwaj politycy zgodzili się spotkać "prędzej niż później". Także Kamala Harris odniosła się do słów republikanina. W wywiadzie dla ABC News powiedziała, że "lepiej gdyby stało się to wcześniej, ale najważniejsze, że do tego doszło". – Idźmy naprzód. Tam gdzie znajdziemy wspólne cele i wspólną płaszczyznę, róbmy to – zadeklarowała.
"Trump powinien przestać kombinować i wprowadzać w błąd"
Tymczasem lider demokratycznej mniejszości w Senacie Chuck Schumer wezwał Donalda Trumpa, by ten zakończył swoją kadencję z "odrobiną wdzięku i godności". – Dla dobra naszej demokracji, dla dobra pokojowego przekazania władzy, Trump powinien przestać kombinować i wprowadzać w błąd, przyznając wreszcie, że to Joe Biden będzie następnym prezydentem USA – oznajmił Schumer.
Urzędujący prezydent nie wydaje się zmieniać swojego podejścia do wyniku wyborów, utrzymując, że ma "straszliwe dowody" na fałszerstwa wyborcze – zauważa BBC. W środę odniósł się on także do gratulacji złożonych przez McConnella Joe Bidenowi. "Mitch, 75 milionów głosów, rekordowy wynik dla urzędującego prezydenta. Za wcześnie, by się poddawać. Partia Republikańska w końcu musi nauczyć się walczyć. Ludzie są wściekli" – napisał Trump na Twitterze, odnosząc się do swojego wyniku wyborczego. Według amerykańskich mediów Joe Biden zdobył ponad 81 milionów głosów.
Pytana o to, czy Trump zamierza uznać zwycięstwo swojego konkurenta, rzeczniczka Białego Domu Kayleigh McEnany zaznaczyła jedynie, że prezydent jest zaangażowany w trwające spory sądowe związane z wyborami.
Dogrywka w Georgii
Tymczasem we wtorek Joe Biden odwiedził stan Georgia, gdzie 5 stycznia odbędzie się dogrywka o dwa senackie mandaty. Stawka jest wysoka, bo od rezultatów tych wyborów zależeć będzie, która partia kontrolować będzie w nowej kadencji Senat. Republikanie potrzebują co najmniej jednej wygranej, natomiast demokraci muszą zdobyć dwa miejsca, by doprowadzić do remisu. W takiej sytuacji decydujący głos ma przewodzący obradom izby wyższej wiceprezydent, którym od stycznia będzie Kamala Harris.
- Dziękuję za wasze rekordowe poparcie w wyborach prezydenckich. Wasze głosy były liczone, przeliczane i liczone raz jeszcze – mówił Biden, nawiązując do procedury przeliczania głosów, którą podjęto w stanie Georgia. – Mam wrażenie, że w Georgii wygrałem trzy razy – zażartował.
Prezydent elekt zapytał zebraną na wiecu grupę ludzi, czy wiedzą "kto nie reagował, gdy Donald Trump w porozumieniu z Teksasem próbował unieważnić pięć milionów głosów oddanych w Georgii". – Chodzi mi o dwoje waszych republikańskich senatorów (Davida Perdue i Kelly Loeffler-red.). Stali obok, akceptując to, co Teksas mówił do Sądu Najwyższego – dodał Biden.
Republikanie podzieleni
Sesja Kongresu, na której zatwierdzony ma zostać nowy prezydent odbędzie się 6 stycznia, zaraz po przerwie świątecznej. Przewodniczyć jej będzie obecny wiceprezydent Mike Pence. W trakcie posiedzenia dwóch przedstawicieli Izby Reprezentantów i Senatu odczyta informację o tym jak głosowali elektorzy, a później wiceprezydent ogłosi nazwisko zwycięzcy wyborów. Przed czterema laty, obowiązek ten, jako na ówczesnym wiceprezydencie, spoczywał na Bidenie, który ogłosił zwycięstwo Donalda Trumpa.
Parlamentarzyści mogą 6 stycznia wnieść we wniosku zastrzeżenie co do głosowania stanów, poprzeć go musi co najmniej jeden członek Izby Reprezentantów i jeden senator. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, to w ciągu dwóch godzin w obu izbach odbędą się równoległe debaty oraz głosowanie nad ewentualnym wnioskiem.
W kontrolowanej przez demokratów Izbie Reprezentantów próby zablokowania zaprzysiężenia prezydenta elekta z pewnością zostałyby odrzucone. Podobnie w Senacie, gdyż wielu senatorów GOP, na czele z Mitchem McConnellem, uznało zwycięstwo wyborcze Bidena. Grupa ta wraz z demokratami stanowi większość.
Republikanie w Kongresie są podzieleni. Najbliżsi sojusznicy Trumpa zapowiadają, że w styczniu będą blokować proces nominowania demokraty na najwyższy urząd w państwie. Po niekorzystnych dla nich wyrokach Sądu Najwyższego, certyfikowaniu wyników wyborczych przez wszystkie stany oraz decyzji Kolegium Elektorów mają niewielkie pole manewru.
Zaprzysiężenie w cieniu pandemii
Nowy prezydent złoży przysięgę 20 stycznia w południe. Jak informowało otoczenie Bidena, z uwagi na pandemię COVID-19 ceremonia inauguracji zostanie znacznie ograniczona w porównaniu z poprzednimi. Mimo to oczekuje się, że na Narodowych Błoniach (National Mall) w centrum amerykańskiej stolicy zgromadzi się kilka tysięcy osób.
Źródło: BBC, CNN, PAP