Myślę, że jesteśmy silniejsi teraz niż kiedykolwiek wcześniej, nasze więzi są silniejsze i to będzie się tylko umacniać niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem - mówiła w rozmowie z TVN24 ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Georgette Mosbacher. Odniosła się do amerykańskich wyborów prezydenckich i do tego, jak zwycięstwo Donalda Trumpa lub Joe Bidena wpłynie na przyszłe stosunki polsko-amerykańskie. Poinformowała, że w najbliższy poniedziałek będzie inaugurować stanowisko dowodzenia V korpusu armii USA w Poznaniu.
Wstępne wyniki wyborów prezydenckich z 42 stanów są znane, ale po wielu godzinach liczenia głosów wciąż nie wiadomo, kto będzie kolejnym prezydentem USA. W Nevadzie następne uaktualnienie wyników zapowiadane jest dopiero na czwartek rano czasu lokalnego.
Ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher odniosła się w rozmowie z Piotrem Kraśką do wyborczej rywalizacji za oceanem.
Była pytana, czy może zdradzić, na kogo oddała głos. Odpowiedziała, że "jest to tajemnica każdego obywatela USA". - Jak pan wie, idziemy do lokali wyborczych, oddajemy swój głos i nie jest to rozgłaszane publicznie. Nie znaczy to, że nie wolno powiedzieć, na kogo się głosowało, natomiast rzeczywiście głosujemy prywatnie, dlatego też - jakby to powiedzieć… No cóż, powiem tak: 'Nominował mnie na stanowisko pan prezydent Trump, więc na niego głosowałam' - powiedziała ambasador.
"Wiedziałam, że walka będzie wyrównana, natomiast nie miałam pojęcia, że aż tak bardzo!"
Amerykańska ambasador w Polsce była również pytana, czy spodziewała się, że wyborcza rywalizacja między Bidenem a Trumpem będzie tak wyrównana. - Nie powiem, że byłam całkowicie zaskoczona. Wiedziałam, że walka będzie wyrównana, natomiast nie miałam pojęcia, że aż tak bardzo. Jest to coś, co nazywamy wyścigiem "łeb w łeb", prawdziwą huśtawką emocji. Trwało to przez większą część nocy i nadal trwa. To naprawdę jest niesamowicie wyrównana walka i myślę, że kiedy to wszystko się zakończy, prawdopodobnie będzie jakieś ponowne zliczanie głosów w niektórych okręgach, ale pokazuje to, jak mocna i odporna jest nasza demokracja - powiedziała.
- Ponad sto milionów ludzi zagłosowało, nawet w czasie pandemii głosy były wysyłane pocztą, a mimo to system zadziałał bardzo efektywnie i jestem z tego naprawdę dumna - dodała.
"Dzięki temu nasza demokracja jest tak bardzo żywotna"
Georgette Mosbacher mówiła także o tym, jak zacięta rywalizacja o Biały Dom odzwierciedla podziały w amerykańskim społeczeństwie. - Jesteśmy krajem podzielonym z punktu widzenia tego, jak postrzegamy naszą gospodarkę, jak postrzegamy szereg innych kwestii, ale w USA system zawsze był dwupartyjny, mieliśmy republikanów i demokratów. Są pewne różnice, te różnice stały się widoczne podczas głosowania – tradycyjnie republikanie są postrzegani jako bardzo odpowiedzialni fiskalnie. Gospodarka jest czymś, co zawsze stawiamy na pierwszym miejscu, wierzymy też w bardzo silną armię - tłumaczyła.
Jak mówiła, "to jest kwestia różnicy wyznawanych filozofii, różnicy zdań". - Ale dzięki temu nasza demokracja jest tak bardzo żywotna. Możemy się różnić, mamy różne doświadczenia życiowe, pochodzimy z różnych grup etnicznych, Stany Zjednoczone są w istocie tyglem, więc mamy różne poglądy na różne kwestie, ale dzięki temu nasza demokracja też jest silna. Możemy pójść, zagłosować, mając różne zdania, potrafimy mówić o tym publicznie i nie boimy się mówić, co o tym myślimy. Dzięki temu demokracja w USA jest tak dobra i tak silna - podkreśliła ambasador.
"Polityka bywa szorstka, szczególnie kiedy walczy się o fotel najpotężniejszego człowieka na Ziemi"
- Mam wielu przyjaciół, którzy są demokratami, potrafimy nie zgadzać się w wielu kwestiach, natomiast nadal jesteśmy przyjaciółmi. Możemy mieć odmienne zdanie, ale też nie sądzę, żeby było to coś wyjątkowego. Jestem w polityce już wystarczająco długo i mając 72 lata, mogę powiedzieć, że nie jest to nic zaskakującego.
Jak przyznała, "polityka bywa szorstka, szczególnie kiedy walczy się o fotel najpotężniejszego człowieka na Ziemi, najbardziej wpływowe stanowisko na Ziemi". - Taka właśnie jest polityka, szorstka i pełna wybojów. Natomiast po wszystkim zawsze znajdziemy konsensus, więc pomimo że retoryka nadal potrafi być dość - dyplomatycznie to ujmując - szorstka, to jako kraj potrafimy się zjednoczyć i potrafimy ruszyć naprzód. I dowodzi tego potęga Stanów Zjednoczonych, wszystko to, co osiągnęliśmy w tych niespełna kilkaset lat - wskazywała.
"Więzi pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Polską są silniejsze niż polityka"
Ambasador Mosbacher mówiła także o tym, jak ewentualna reelekcja Donalda Trumpa lub też objęcie Białego Domu przez Joe Bidena wpłynie na przyszłe stosunki polsko-amerykańskie.
- Myślę, że więzi pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Polską są silniejsze niż polityka i wątpię, aby polityka zagraniczna miała zmienić się aż tak bardzo. Obydwaj kandydaci - zarówno prezydent Trump, jak i wiceprezydent Joe Biden - rozumieją te więzi historyczne, jakie nas łączą. W końcu 10 milionów Polaków mieszka w Stanach Zjednoczonych i to jest coś, co się nie zmieni. Myślę, że jesteśmy silniejsi teraz niż kiedykolwiek wcześniej, nasze więzi są silniejsze i to będzie się tylko umacniać, niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem - zapewniła.
"Prezydent Trump naprawdę bardzo mocno zaufał swoim ambasadorom"
Rózmówczyni TVN24 była także pytana, jakie będzie długoterminowe dziedzictwo prezydentury Donalda Trumpa i na ile zmienił on amerykańską politykę, myślenie Amerykanów o polityce i o własnym kraju. - Mogę powiedzieć, że byłam w stanie osiągnąć to, co osiągnęłam w Polsce i wzmocnić nasze dwustronne stosunki częściowo dzięki temu, że prezydent Trump naprawdę bardzo mocno zaufał swoim ambasadorom. Pozwolił nam na to, zaufał naszemu osądowi, dał nam możliwość wyjścia do ludzi i umocnienia tych stosunków. Naprawdę zlikwidował dużą część biurokracji, która tylko nam przeszkadzała w osiągnięciu wielu naszych celów - podkreśliła.
- Wzmocniliśmy też gospodarkę, niestety przerwała nam to pandemia, natomiast nasza gospodarka rozwijała się wspaniale – nawet zważywszy na to, że byliśmy wykorzystywani na mocy wielu umów handlowych, szczególnie z Chinami. Prezydent Trump naprawdę jako pierwszy wywołał Chiny do tablicy, mówiąc o tym, jakie nieuczciwe praktyki stosują. Więc z całą pewnością jego dziedzictwem będzie to, że naprawdę zdołaliśmy uporządkować nasze stosunki handlowe, które stały się bardziej uczciwe.
Ambasador Mosbacher: w najbliższy poniedziałek będę inaugurować stanowisko dowodzenia V Korpusu w Poznaniu
- Na pewno ważne są też kwestie związane z NATO. Wszystkie kraje Sojuszu w tej chwili już wnoszą większy wkład finansowy, my też wzmocniliśmy NATO finansowo i mogę powiedzieć z mojej perspektywy, że to, co zdołaliśmy zrobić w Polsce i na całej Wschodniej flance NATO – a choćby w najbliższy poniedziałek będę inaugurować stanowisko dowodzenia V Korpusu w Poznaniu – to bardzo duże osiągnięcie, które pokazuje naszą siłę z punktu widzenia tego, co NATO robi na wschodniej flance, na co bardzo mocno naciskał właśnie prezydent Donald Trump - zwracała uwagę Georgette Mosbacher. Poznań został wybrany na siedzibę wysuniętego stanowiska dowodzenia V Korpusu armii Stanów Zjednoczonych, o czym amerykańska ambasador informowała we wrześniu.
"Czekają nas dwa główne wyzwania"
Amerykańska ambasador mówiła również o tym, co jej zdaniem będzie największym wyzwaniem dla prezydenta USA przez następne cztery lata. - Największym wyzwaniem będzie to, w jaki sposób znowu ożywimy naszą gospodarkę po przejściu pandemii. Powiedziałabym, że czekają nas dwa główne wyzwania: jedno to to, że musimy stworzyć i rozdystrybuować po świecie szczepionkę, zaszczepić wszystkich na COVID. Drugim będzie odbudowa potencjału gospodarczego naszego kraju. To dwa priorytety, które przypadną nowemu prezydentowi niezależnie od tego, kto nim zostanie - powiedziała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24