To nie jest marsz jednej czy drugiej partii politycznej, to jest marsz ludzi, którzy chcą zmiany, którzy chcą normalności, którzy chcą transparentności, chcą europejskości, i chcą przyzwoitości - mówił w "Faktach po Faktach" Tomasz Trela (Lewica), komentując jutrzejszy Marsz Miliona Serc. - Jechałem do was samochodem tutaj i na tej autostradzie dzisiaj to ja miałem wrażenie, że to jest jakieś poczucie narodowego zrywu, pozdrawiali się ludzie z samochodu, trąbili, błyskali sobie światłami, przekazywali sobie serduszka - dodał Bartosz Arłukowicz (Koalicja Obywatelska).
W niedzielę 1 października ulicami Warszawy przejdzie Marsz Miliona Serc, zwołany przez lidera Koalicji Obywatelskiej Donalda Tuska. Organizatorzy liczą, że zgromadzą w stolicy milion osób. - Wszyscy muszą zobaczyć, że to idzie cała Polska, że wybory to jest starcie Polska kontra PiS - mówi o głównym przesłaniu marszu przewodniczący PO.
Niedzielny marsz będzie transmitowany w TVN24 i TVN24 GO, a także relacjonowany na żywo w tvn24.pl.
Arłukowicz: to jest poczucie jakiegoś narodowego zrywu
Pierwszy głos zabrał Bartosz Arłukowicz (Koalicja Obywatelska). - Czekam na ten dzień już od wielu tygodni, zapraszamy naszych przyjaciół, wyborców, ale też zapraszamy wszystkich tych, którzy dotychczas z polityką nie mieli nic wspólnego, na ten ważny dzień, bo to będzie przełomowy dzień, to będzie historyczny dzień - powiedział, porównując swoje odczucia do tych, które miał podczas pierwszych częściowo wolnych wyborach do Sejmu w 1989 roku.
- To jest ważny dzień, dla nas wszystkich, i dla historii Polski, i dla przyszłości Polski - dodał.
Europoseł KO został zapytany o główny cel marszu. - Po odwagę, żeby pokazać ludziom, że nie są sami, po to żeby ludzie właśnie z tego małego Sianowa pod Koszalinem, o którym mówiłem, nie bali się tego, żeby widzieli, że nas jest dużo, że nas jest większość - odpowiedział. - Jechałem do was samochodem tutaj i na tej autostradzie dzisiaj to ja miałem wrażenie, że to jest poczucie jakiegoś narodowego zrywu, pozdrawiali się ludzie z samochodu, trąbili, błyskali sobie światłami, przekazywali sobie serduszka - dodał.
Trela: marsz pokaże zdolność opozycji do współrządzenia
Tomasz Trela (Lewica) również wybiera się na marsz. - Na ten marsz też czekałem, byłem 4 czerwca, będę jutro, dlatego, że 15 października musimy wygrać wybory. I podzielam pogląd, że to nie jest marsz jednej czy drugiej partii politycznej, to jest marsz ludzi, którzy chcą zmiany, którzy chcą normalności, którzy chcą transparentności, chcą europejskości, i chcą takiej przyzwoitości - stwierdził.
- Dlatego będziemy jutro w Warszawie, i mam nadzieję, że będzie nas - pewien jestem - że będzie nas mnóstwo, bo rozmawiam z przyjaciółmi, rozmawiam ze znajomymi w Łodzi, którzy się wybierają, grupują się. Nawet jadąc tutaj dostałem pytanie smsem, czy są jakieś gadżety na marsz - bo jadą grupki. Gadżet to gardło, dobra kondycja, siła i determinacja, bo tak naprawdę od jutra jest ta ostatnia prosta, ostatnie dwa tygodnie, gdzie musimy przycisnąć, dokręcić - dodał.
Według posła Lewicy marsz ma pokazać zdolność opozycji do współrządzenia po wyborach. - Ważny jest jeszcze jeden jutro obrazek, który będzie bardzo symboliczny. Po to idziemy jutro wszyscy, żeby było przekonanie, że po wygranych wyborach 15 października nie będzie czasu na żadne kluczenie, nie będzie dyskusji, czy będzie wspólny rząd, czy nie będzie. Będzie wspólny rząd. Jutro będzie tam Lewica, będą przedstawiciele Trzeciej Drogi, będzie Koalicja Obywatelska - powiedział.
- Bo dla naszych wyborców, a będą tam przecież sympatycy i wyborcy Lewicy, ważne jest to przekonanie i poczucie tej sprawczości, że my na pewno się dogadamy i na pewno wygramy - dodał.
Problemy z dystrybutorami na stacjach. "To jest jakaś komuna"
Internauci wysyłali w piątek na Kontakt 24 informacje o "awariach" i "nieczynnych stanowiskach" na kolejnych stacjach Orlenu. Także w mediach społecznościowych publikowane były zdjęcia wyłączonych z użytku dystrybutorów. Sytuacja ma najprawdopodobniej związek z polityką cenową (w hurcie i detalu) stosowaną obecnie przez Orlen, który jest dominującym podmiotem na polskim rynku paliw i który obniżył ceny paliw na swoich stacjach. Eksperci zwracali wcześniej uwagę, że przy aktualnych stawkach importerom nie opłaca się sprowadzać droższych paliw zza granicy.
Sytuację komentował Bartosz Arłukowicz. - To już pełna komuna jest. My dzisiaj mamy sytuację, w której ja przejechałem przez jeden z Orlenów w Szczecinie, żeby zobaczyć, co tam się dzieje. (...) Pusto, ponalepiane, że się popsuły im dystrybutory. Stowarzyszenie umarłych dystrybutorów założyli - powiedział.
- Wszystkich stacji Orlenu nie zamkną, ale to jest jakaś komuna. Ludzie jeżdżą i szukaj, gdzie nalać paliwa - dodał.
Do sprawy odniósł się także poseł Tomasz Trela. - Daniel Obajtek jest na pilota Jarosława Kaczyńskiego. Kaczyński dał mu sygnał: masz obniżyć cenę paliwa, bo ludzie mają mieć poczucie, że ja jestem dobrym panem i obniżam cenę paliwa - powiedział.
- Z drugiej strony mamy jastrzębia (prezesa NBP, Adama - red.) Glapińskiego, który dostał polecenie od Jarosława Kaczyńskiego: masz mi kolego wyprodukować spot, gdzie wchodzi pan, który jest emerytem, wychodzi z zakupami i mówi: zapłaciłem taniej wszystko jest tańsze. No przecież to jest głęboki PRL - dodał.
Źródło: TVN24