Po siedmiu dniach koczowania przed Dolnośląskim Urzędem Wojewódzkim, związkowcy "Solidarności" postanowili przerwać protest i rozebrać swoje namiotowe miasteczko.
- Podjęliśmy decyzję, by zawiesić protest prowadzony w dotychczasowej formie. Postanowiliśmy, że będziemy teraz zbierać podpisy o przeprowadzenie referendum ws. zmian w kodeksie pracy - mówi Maria Zapart z zarządu dolnośląskiej "Solidarności".
Zbieranie podpisów ma się rozpocząć już we wtorek, a do końca czerwca, w zakładach, gdzie działa związek, przeprowadzone mają być referenda.
Decyzja o zawieszeniu protestu oznacza, że sprzed budynku urzędu wojewódzkiego we Wrocławiu jeszcze w poniedziałek zniknie miasteczko namiotowe, które stanęło tam w zeszłym tygodniu.
Nocowanie w namiotach
Swój protest związkowcy rozpoczęli w ubiegły wtorek. Przed urzędem zorganizowali wtedy manifestację, w której wzięło udział ok. 200 osób. Protestowali m.in. przeciwko umowom śmieciowym, a dla rządu przygotowali dziecięcą piaskownicę. Przekazali też petycję do premiera Donalda Tuska, w której domagają się m.in. podwyższenia wysokości płacy minimalnej.
Na placu przed budynkiem pojawiły się też trzy duże namioty, w których członkowie "Solidarności" spotykali się codziennie i dyskutowali o służbie zdrowia i oświacie. Nieliczni nocowali przed urzędem. W piątek odwiedził ich Piotr Duda, szef związku, a w sobotę do Wrocławia przyjechał Paweł Kukiz, lider Platformy Oburzonych.
"Arogancja i ignorancja"
- Jestem zbudowany. Siedem dni naszego protestu było świetnych. To nic, że się umęczyliśmy, że w nocy było zimno. Mamy ogromną satysfakcję, bo udało nam się zorganizować wiele spotkań. Dostaliśmy wiele dowodów poparcia i sympatii ludzi - przyznaje Kazimierz Kimso, przewodniczący dolnośląskiej "Solidarności".- Nie spodziewaliśmy się żadnej odpowiedzi z góry. Jej brak pokazuje arogancję i ignorację premiera - dodaje.
Autor: ansa//kv/k / Źródło: TVN24 Wrocław