Ponad dwa tysiące ludzi i tylko cztery otwarte kasy biletowe. Przed wrocławskim stadionem utworzyła się gigantyczna kolejka kibiców, którzy nie mogli odebrać biletów na mecz Polska - Mołdawia. - Bałagan, zamieszanie, nikt nic nie wie - skarżyli się.
Po kilku godzinach czekania po bilet na mecz Polska - Mołdawia wielu kibiców odeszło sprzed kas z kwitkiem. Niektórzy próbowali odebrać bilety jeszcze w przerwie. Wszyscy byli wściekli.
- Zamawialiśmy bilety przez internet, chcieliśmy je teraz odebrać, ale nikt nie wie co mamy zrobić. Czekamy już kilka godzin - denerwowali się jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek. - Otwarte są tylko cztery kasy, a ludzi chcących wejść do środka przed meczem było tu kilka tysięcy - skarżyli się.
- Pod stadionem utworzyła się gigantyczna kolejka, która ciągnie się od kas aż po rondo - relacjonował z kolei reporter TVN24, który był na miejscu. - Po pierwszej połowie nadal tłum kibiców okupował teren przy stadionie, nie mogąc dostać się na trybuny, czekając przed kasami - dodawał.
Ostatni kibice weszli dopiero przed samym końcem meczu.
- Ale dwa tysiące ludzi zrezygnowało z czekania. Ja dwie godziny stałem w kolejce, a pan Lato, w loży VIP wtedy siedział - mówił po meczu jeden z kibiców. - Nie można nas tak traktować. My jesteśmy jak dwunasty zawodnik na murawie - dodał inny.
PZPN się nie przejmuje
Czemu otwarte były tylko cztery kasy? Zapytaliśmy o to operatora stadionu. Ten odesłał nas jednak do PZPN: - To związek odpowiada w całości za organizację, sprzedaż i dystrybucję biletów na tę imprezę - zastrzega Adam Burak ze spółki Wrocław 2012.
PZPN nie poczuwa się jednak do odpowiedzialności za zamieszanie: - Jak ktoś decyduje się na zakup lub odebranie biletu na ostatnią chwilę, niech nie oczekuje, że uda mu się to zrealizować szybko i bez kolejki - kwituje Agnieszka Olejkowska, rzecznik związku.
Autor: bieru/roody
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | Anna Sabat