Sterta kamieni usypana w środku lasu w sercu Gór Sowich (województwo dolnośląskie). To w niej przez kilkadziesiąt lat - jak twierdzą twórcy "History Hiking" - mogły być ukryte kosztowności z pałacu w Cammerau, dzisiejszym Komorowie.
- Nikt nie przypuszczał, że w tej pryzmie mógł znajdować się poniemiecki skarb - mówi Łukasz Kazek, popularyzator historii i jeden z twórców kanału "History Hiking". I dodaje: - Niedawno została rozkopana, Ci, którzy przyjechali tu kilka miesięcy temu doskonale wiedzieli - być może mieli informacje od swoich przodków - że grzebiąc w tej pryzmie znajdą ukryte pomieszczenie, a w nim przedmioty schowane tam w lutym 1945 roku. Kazek podkreśla, że być może był to jeden z największych znanych schowków, jakie stworzono w Górach Sowich.
Kosztowności z majątku w Cammerau
W niepozornej skrytce miały znajdować się kosztowności należące do właścicieli pałacu w Cammerau (dzisiejszy Komorów). Decyzję o ukryciu rodzinnego skarbu podjęto, by ukryć majątek przed żołnierzami Armii Czerwonej. Natomiast po wojnie okazało się, że niemieccy gospodarze pałacu nie byli tu dłużej mile widziani. Kosztowności miano zostawić więc w środku lasu, ukryte pod górą kamieni. Właściciele pałacu najpewniej spodziewali się, że sytuacja jest tymczasowa i że niedługo do Komorowa będą mogli wrócić. A po powrocie kosztowności miały być pod ręką. To właśnie gwarantował ukryty w lesie depozyt.
- Dla wielu ludzi, którzy tędy przechodzili była to zwykła sterta kamieni, jakich w lasach bardzo dużo. Nikt nie przypuszczał, że wystarczyło podnieść kilka z nich, żeby stać się bogatym człowiekiem - opisuje Kazek. I dodaje: - Skrytka została perfekcyjnie wykonana. Majątek pałacowy ukryto w głębokim dole wydrążonym w stercie głazów. Wnętrze zostało oszalowane belkami, a depozyt został przykryty smołowanymi deskami żeby do środka nie dostała się wilgoć.
"Schowek został opróżniony przez nieznane osoby"
Jak podkreślają twórcy "History Hiking" przez kilkadziesiąt lat, jakie minęły od zakończenia drugiej wojny światowej, depozyt pozostawał nietknięty. Wszystko zmieniło się kilka miesięcy temu. - Schowek został opróżniony przez nieznane osoby, które wcześniej prawdopodobnie zdobyły wskazówki dotyczące miejsca jego ukrycia - twierdzi popularyzator historii. Kto mógł to zrobić i skąd wiedział o tym miejscu? I przede wszystkim czy naprawdę coś tam znalazł? Według Kazka, któremu opróżnioną skrytkę pokazał jeden z leśniczych, mogli to zrobić potomkowie lub znajomi rodziny, którzy weszli w posiadanie informacji o miejscu ukrycia skarbu. - Pozostaje pytanie, ile w dolnośląskich lasach jest jeszcze takich stert kamieni, pod którymi ukryto depozyty - zastanawia się Kazek.
W Lubomierzu się nie udało
Gdyby rzeczywiście po skarb, ukryty kilka dekad temu w lesie, przybyli potomkowie jego właścicieli, to sytuacja przypominałaby tę, do której doszło w 2016 roku w Lubomierzu. Wówczas jednak sprawa zakończyła się fiaskiem. W październiku 2016 roku do niewielkiej miejscowości przyjechali Niemcy z Hamburga, potomkowie mieszkającego przed laty w Lubomierzu ogrodnika. Mężczyzna wyjeżdżając z rodzinnej miejscowości upchnął rodowe pamiątki do słoików. A później zakopał je w ziemi. W miejscu ukrycia skarbu zasadził drzewo, a dla potomnych sporządził mapę. Potomni skarbu chcieli szukać pod osłoną nocy. Nie mieli jednak szpadla. Postanowili pożyczyć go od jednego z mieszkańców. Z kolei ten, zaniepokojony sytuacją, o sprawie powiadomił policję. Eksploracja została przerwana, bo do prac wydobywczych niezbędna jest zgoda konserwatora zabytków. Takiej Niemcy nie mieli. Z ziemi komisyjnie wyciągnięto biżuterię, zegarki i monety. Ostatecznie rodzinny skarb ogrodnika trafił do miejscowego muzeum.
Źródło: facebook.com, History Hiking, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: YouTube.com/ History Hiking