Rozmowy z protestującymi rezydentami nie przyniosły porozumienia - poinformował dziennikarzy w poniedziałek wieczorem po spotkaniu minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Poniedziałek był ósmym dniem protestu głodowego rezydentów, którzy domagają się spotkania z premier. - Boimy się, że jeżeli zakończymy protest, rozczarujemy się, jak przez ostatnie dwa lata - wyjaśniał Daniel Łuszczewski, przedstawiciel lekarzy.
- Mediacje uważamy za zakończone, nie osiągnięto porozumienia. Ta forma rozmowy z ministrem wyczerpała się, czekamy na rozmowy z panią premier - powiedział Łukasz Jankowski, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Minister zdrowia oświadczył, że w imieniu premier zadeklarował gotowość do spotkania, ale w spokojnych warunkach, po zakończeniu protestu głodowego. Lekarze odpowiedzieli, że nie przerwą protestu.
"Trwają przy swoim oczekiwaniu"
- Poinformowałem państwa rezydentów, że Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekt ustawy, który gwarantuje systematyczny wzrost nakładów na ochronę zdrowia i to jest absolutnie historyczne rozwiązanie, które nigdy dotychczas nie było stosowane - komentował przebieg spotkania Radziwiłł.
Jak dodał, "państwo rezydenci trwają przy swoim oczekiwaniu, (...) dwukrotności średniej krajowej jako ich podstawowym wynagrodzeniu. Przypomnę, to jest kwota 9200 złotych miesięcznie pensji podstawowej - to jest zupełnie nie do zrealizowania w obecnym czasie - przyznał minister.
"Biorę ten kompromis w cudzysłów"
- W ramach kompromisu, ale ja jednak biorę ten kompromis w cudzysłów, proponują, aby od zaraz było to 6400 złotych minimum, a dla tych, którzy realizują tak zwane deficytowe, priorytetowe specjalności - 8100 złotych. To też środki - mówimy o młodych osobach, które są tuż po ukończeniu studiów i stażu podyplomowego - które, jak się wydaje, trudno byłoby zaakceptować - dodał szef resortu zdrowia.
Jak zaznaczył, Ministerstwo Zdrowia przygotowało regulacje, zgodnie z którymi do 2020 roku "proponuje podwyższać wynagrodzenia rezydentom i to zarówno w tym zakresie podstawowym, jak i w szczególnie poszukiwanych, deficytowych specjalnościach o bardzo wysokie kwoty".
- Ta wysoka kwota, ten dodatek motywacyjny w deficytowych specjalnościach miałby wynosić 1200 złotych miesięcznie i to już od zaraz, pozostali byliby objęci systematycznymi podwyżkami od tego roku, z datą obowiązywania od lipca, który minął - powiedział minister.
Dodał, że w ciągu najbliższych czterech lat podwyżki wahałaby się pomiędzy 1000 a 1500 złotych. - W praktyce oznaczałoby to, że w roku 2020 rezydent zarabiałby w Polsce nie mniej niż około 5100 złotych. To nie są pieniądze oszałamiające, ale z całą pewnością dalekie od stawek głodowych, w tych specjalnościach, które są deficytowe, te podwyżki byłyby w zasadzie ponad dwukrotnie większe, bo do tej kwoty około jednego tysiąca złotych podwyżki do 2020 roku, oznaczałoby to wzrosty o 2000-2500 złotych, a to są już naprawdę potężne podwyżki - ocenił minister.
"Świadectwo zawziętości i radykalizmu"
Radziwiłł podkreślił, że ze strony ministerstwa jest wola porozumienia. - Nieprawdą jest, że nie ma konkretnych propozycji. Ich systematyczne odrzucanie, a także decyzja państwa rezydentów o zakończeniu tego procesu mediacji, który tu się odbywał, jest świadectwem zawziętości i radykalizmu, który nie sprzyja porozumieniu. Mimo to jestem gotowy, żeby nadal się spotykać i żeby do tego porozumienia doszło - powiedział.
- Taki radykalizm powoduje chęć spełnienia oczekiwań lekarzy rezydentów natychmiast, na poziomie, który - moim zdaniem - w Polsce anno domini 2017 jest po prostu niemożliwy - podkreślił.
Zaznaczył, że "trudno sobie wyobrazić sytuację, w której zwiększone nakłady na ochronę zdrowia w całości zostaną przeznaczone na wynagrodzenia, w szczególności na wynagrodzenia dla lekarzy rezydentów".
"Droga do zatrzymania odpływu lekarzy z kraju"
Daniel Łuszczewski, przedstawiciel protestujących rezydentów tłumaczył, że "nie chodzi o same wynagrodzenia, ale ma to być droga do zatrzymania odpływu lekarzy z kraju".
- Nas jest za mało, pracujemy po kilkaset godzin miesięcznie, jesteśmy przemęczeni i nie jesteśmy w stanie zapewnić pacjentom właściwej opieki - powiedział dziennikarzom.
Jak mówił, obecnie rezydenci zarabiają od 2200 do 2500 zł na rękę. Stwierdził, że "dwie pensje krajowe dla rezydenta i trzy dla lekarza specjalisty były postulatami Konstantego Radziwiłła zanim został on ministrem, kiedy był szefem NRL".
Łuszczewski zadeklarował, że rezydenci są skłonni do ustępstw, "ale ministerstwo nie jest".
"Protest głodowy trwa"
Pytany o deklaracje Radziwiłła, że premier Beata Szydło jest skłonna spotkać się z protestującymi pod warunkiem, że zakończą oni głodówkę Łuszczewski powiedział: - Na chwilę obecną nie jesteśmy do tego gotowi.
- Protest głodowy trwa, od dawna chcieliśmy się spotkać z panią premier i wicepremierem (Mateuszem) Morawieckim. Żadne z naszych wcześniejszych działań nie zostało uznane za argument, byśmy się spotkali - dlatego posunęliśmy się do protestu głodowego. Boimy się, że jeżeli zakończymy protest, rozczarujemy się, jak przez ostatnie dwa lata - powiedział.
Jak podkreślił, lekarze nie odeszli od łóżek pacjentów, i na czas protestu wzięli urlopy wypoczynkowe.
Dodał, że jeśli wszyscy głodujący "zostaną zdyskwalifikowani przez lekarza" i głodówka się zakończy, nastąpi eskalacja protestu. - Wypowiemy klauzulę opt-out, zezwalającą nam pracować ponad 48 godzin tygodniowo, teraz pracujemy po 80-100 godzin - powiedział.
Postulaty protestujących
Lekarze prowadzą protest w hallu głównym Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. Po wieczornych rozmowach z przedstawicielami rezydentów, minister Radziwiłł odwiedził prowadzących głodówkę w szpitalu.
Protestujący lekarze domagają się między innymi wzrostu finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 procent PKB w trzy lata, z drogą dojścia do 9 procent przez najbliższe dziesięć lat. Kolejnymi postulatami są: zmniejszenie biurokracji, skrócenie kolejek, zwiększenie liczby pracowników medycznych, poprawa warunków pracy i podwyższenie wynagrodzeń. Lekarzy wspierają przedstawiciele innych zawodów zrzeszonych w Porozumieniu Zawodów Medycznych, między innymi fizjoterapeuci, psychologowie i ratownicy. Dotychczasowe rozmowy z przedstawicielami rządu nie przyniosły żadnych rezultatów.
Autor: azb//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24