"Przejechałam ulicą Mickiewicza na plac Wilsona i jestem przerażona - wszystko pomazane sprayami, butelki po alkoholu porozrzucane, maseczki pogniecione, na drzewach wiszą kartonowe banery" - zaalarmowała na Facebooku jedna z mieszkanek Żoliborza. Reporter tvnwarszawa.pl potwierdził, że ulica Mickiewicza po piątkowym proteście nie wygląda zbyt okazale.
W piątek przez stolicę przeszedł jednej z największych protestów w najnowszej historii Warszawy. Uczestnicy manifestacji wyruszyli o godzinie 17 z trzech lokalizacji w kierunku ronda Dmowskiego, żeby później przenieść się w okolice domu wicepremiera i prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Ulicę Mickiewicza otoczono szczelnym kordonem policji, więc centrum protestu stał się plac Wilsona.
W sobotę jedna z mieszkanek Żoliborza zwróciła uwagę w poście na lokalnej grupie na Facebooku, że dzień po proteście na Mickiewicza panuje ogromny nieporządek. "Wczoraj sama szłam w proteście w słusznej sprawie, dumna z kobiet, dumna z mężczyzn, dumna w ogóle z siły i społeczeństwa, a dziś przejechałam ulicą Mickiewicza na Plac Wilsona i jestem przerażona... wszystko pomazane sprayami, praktycznie każdy budynek (z odmalowanymi kamienicami na czele na której jest gigantyczny napis "WY*****ALAC"), każdy słup napięciowy, butelki po alkoholu porozrzucane, maseczki pogniecione, na drzewach wiszą kartonowe banery... CO TU SIĘ STAŁO?!" - napisała Maryna.
Wszędzie znaki i hasła z protestu
Na miejsce wysłaliśmy reportera tvnwarszawa.pl Mateusza Szmeltera, który potwierdza, że ulica Mickiewicza nie wygląda najlepiej po piątkowym proteście. - Przejeżdżając tą ulicą, teoretycznie nie widać, że wydarzył się tu jakiś Armagedon, ale w pewnym momencie dostrzega się ogromny napis na jednym bloków niecenzuralnej treści. Potem na drugim budynku wyrasta kolejny - "prawo kobiet", a na trzecim "aborcja bez granic". I nagle widzisz, że niemal każdy element tutejszej infrastruktury jest pomazany i znajduje się na nim jakiś znak lub hasło z protestu - na śmietniku, na znakach drogowych, latarniach, ogrodzeniu, trakcji tramwajowej, skrzynkach gazowych, przystankach, ścianach, drzewach, światłach drogowych, jezdni czy ławkach - wylicza Szmelter.
Zdaniem Szmeltera nie są to malunki dużej liczby osób. - Raczej odpowiedzialna za to jest jakaś grupa osób, bo to ciągle te same szablony i kolory, zupełnie jakby ktoś zrobił to hurtowo. Te wszystkie emblematy są bardzo do siebie podobne - zauważa nasz reporter.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl