- Jeśli chodzi o koszty, to myśmy je dokładnie oszacowali. To 416 tysięcy złotych. W tej chwili sprawa została skierowana do sądu. Czekamy na orzeczenie. Jeżeli sąd się przychyli do naszego zdania, że wojewoda nie mógł tego typu decyzji podjąć i przerzucać kosztów na nas za swoją decyzję dotyczącą marszu, będziemy się domagali od wojewody zwrotu tych kosztów - powiedział Trzaskowski.
Wojewoda polecił usunąć potencjalnie niebezpieczne przedmioty z trasy marszu
Jak podało wcześniej Radio Zet, ratusz jest w posiadaniu opinii prawnych, według których Warszawa może domagać się zwrotu poniesionych kosztów po złożeniu skargi na polecenie wydane przez wojewodę. A taka miała już wpłynąć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego 9 grudnia. Złożył ją Rafał Trzaskowski.
Choć w tym roku marsz narodowców miał charakter państwowy i według policji od lat nie przebiegał tak spokojnie, to za przygotowania zapłacić musiała Warszawa. Dzień przed marszem narodowców Zarząd Dróg Miejskich informował, że z przebudowywanego ronda Dmowskiego, gdzie właśnie trwały prace, usunięto 400 ton materiałów budowlanych. To około 220 dwutonowych palet z kamiennymi materiałami, np. 200-kilogramowymi fragmentami krawężników drogowych. Usunięcie kostki brukowej, ale także ławek, koszy czy rowerów miejskich polecił ratuszowi 9 listopada wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Chodziło o uprzątnięcie wszelkich potencjalnie niebezpiecznych przedmiotów na trasie marszu narodowców - od ronda Dmowskiego do ronda Waszyngtona. Również fotoradary zakryto czarną folią. Sama trasa marszu została zabezpieczona barierkami.
O to, jak wojewoda odnosi się do skargi prezydenta Warszawy, zapytaliśmy jego biuro prasowe. Czekamy na odpowiedź.
Autorka/Autor: katke/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl