Sygnalizacja stanie w rejonie skrzyżowań al. Reymonta z ulicami Andersena i Schroegera. Mieszkańcy okolicy wielokrotnie apelowali o poprawę bezpieczeństwa.
Sytuacja trwa od dwóch lat, kiedy to ulica została poszerzona. Kierowcy jeżdżą tędy z bardzo dużą prędkością, a piesi boją się przejść przez jezdnię. Nasz reporter we wtorek był świadkiem niebezpiecznej sytuacji.
- Samochód dostawczy zatrzymał się, aby przepuścić pieszą. Na drugim pasie ruchu jechał rozpędzony mercedes. Kierowca tego samochodu nie dość, że się nie zatrzymał, to jeszcze zatrąbił - relacjonował Mateusz Szmelter, reporter tvnwarszawa.pl.
"Autostrada śmierci"
To, że poszerzony przed dwoma laty odcinek al. Reymonta jest niebezpieczny potwierdziły również przeprowadzone obserwacje. "Kierowcy nie stosują się do obowiązującego tu ograniczenia prędkości (50 km/h) – wielu z nich znacznie ją przekracza, co stanowi zagrożenie dla pieszych przekraczających obie jezdnie i pojazdów skręcających w lewo. Było to przyczyną większości wypadków, do jakich doszło na tym odcinku" - czytamy w komunikacie ZDM.
Do jednego z najtragiczniejszych zdarzeń doszło w 2015 roku. Pędzący samochód uderzył kobietę, która przechodziła przez przejście dla pieszych. W ciężkim stanie zabrało ją pogotowie. Zmarła w szpitalu. To wydarzenie sprawiło, że mieszkańcy wyszli na ulicę. Ponad 40 osób zebrało się w miejscu tragedii i apelowało o montaż sygnalizacji świetlnej.
Urzędnicy planowali ustawić w pobliżu niebezpiecznego skrzyżowania fotoradar. Jednak ubiegłoroczna nowelizacja przepisów odebrała miastu możliwość ustawiania i obsługi takich urządzeń. Sygnalizacja świetlna będzie kosztować 1,1 mln zł.
Zobacz protest mieszkańców z 2015 roku:
Mieszkańcy Bielan apelują o sygnalizację
md/r