Jest akt oskarżenia w sprawie wypadku przy Fieldorfa, w którym zginęła 41-letnia rowerzystka. Zdaniem prokuratury, zawinił kierowca toyoty, a nie forda, który uderzył w jednoślad i jego właścicielkę.
- Oskarżonym w tej sprawie jest Andrzej J., kierowca toyoty. Mężczyzna słyszał zarzut nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, polegającego na niezachowaniu szczególnej ostrożności podczas wykonywania manewru skrętu w lewo na skrzyżowaniu i nieustąpienia pierwszeństwa pojazdowi jadącemu na drodze z pierwszeństwem - tłumaczy Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
"Nie widziałem forda"
Chodzi o wypadek, do którego doszło 3 sierpnia 2016 roku na skrzyżowaniu ulic Fieldorfa i Meissnera. Po zderzeniu toyoty i forda, ten drugi samochód wpadł w grupę osób przy przejściu dla pieszych. Zginęła 41-letnia kobieta, do szpitala trafiło półtoraroczne dziecko i 60-letni mężczyzna.
Andrzej J. usłyszał zarzut z artykuł 177, paragraf 2 kodeksu karnego. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Jak podaje Saduś, oskarżony w trakcie postępowania przygotowawczego nie ustosunkował się do pytania, czy przyznaje się do winy. - Wyjaśnił, że nie widział samochodu marki Ford - zaznacza prokurator.
Dlaczego zarzutu nie postawiono kierowcy forda? - Przekroczył on maksymalną dozwoloną prędkość, ale w oparciu o zebrany materiał dowodowy, między innymi opinię biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych, prokurator przyjął, że tylko osoba, która spowodowała wypadek usłyszy zarzut - podkreśla Saduś.
Prokuratura podkreśla, że teraz sprawą zajmie się sąd rejonowy. Akt oskarżenia w tej sprawie został już przekazany do sądu.
Biały rower ku pamięci
Jak pisaliśmy na początku sierpnia ubiegłego roku, stołeczni rowerzyści postanowili upamiętnić tragiczne zdarzenie, wypadek na ulicy Fieldorfa, w którym śmierć poniosła 41-latka. Warszawska Masa Krytyczna postawiła tam pomalowany na biało rower z doczepioną kartką w formie nekrologu.
ran/r