"Droga to arena, na której każdy chce pokazać swoją wyższość"

Andrzej Markowski o przyczynach wypadków
Andrzej Markowski o przyczynach wypadków
Marcin Chłopaś/ tvnwrszawa.pl
Andrzej Markowski o przyczynach wypadkówMarcin Chłopaś/ tvnwrszawa.pl

Jest taka statystyka, w której Polska od lat stanowi unijną czołówkę. To statystyka, wobec której większość przechodzi obojętnie. Do momentu, gdy nie trafi na kogoś z rodziny. W Polsce w wypadkach drogowych ginie rocznie 77 osób na milion mieszkańców. Średnia unijna to 51. Wśród pieszych - na milion Polaków - ginie 33,7. Tymczasem średnia w UE jest trzy razy mniejsza.

Więcej śmierci odnotowują tylko Litwa, Łotwa, Grecja i Chorwacja. W Warszawie na drogach ginie kilkadziesiąt osób rocznie. Znaczna większość to piesi.

- Przepisy są tak skonstruowane, żeby zapobiegać tragicznym wypadkom - mówił sędzia w uzasadnieniu niedawnego wyroku na kierowcę, który śmiertelnie potrącił na ul. Targowej nastolatkę. - Jest coś takiego w człowieku, że widząc dobre warunki na drodze, przyspiesza - dodawał. Jeszcze przed tym wyrokiem, pod koniec 2016 roku, rozmawialiśmy z psychologiem transportu, doktorem Andrzejem Markowskim, o tym co jeszcze sprawia, że w ruchu drogowym nie zachowujemy troski o innych ludzi.

MARCIN CHŁOPAŚ: Dlaczego jest tyle wypadków? DR ANDRZEJ MARKOWSKI: Po pierwsze nadal fatalna infrastruktura drogowa, która nie oddziela strumienia pieszych od strumienia pojazdów silnikowych i niesilnikowych. Ten ruch jest pomieszany - w jednej przestrzeni poruszają się wszyscy. Jeszcze gorsza sytuacja jest za naszą wschodnią granicą. Spędziłem ostatnio sporo czasu jako ekspert na Ukrainie. Robiliśmy tam badania dotyczące bezpieczeństwa drogowego. My jesteśmy w raju, jeśli chodzi o to, co na drogach dzieje się tam. Jest na przykład ekspresówka Kijów-Żytomierz-Dubno-Lwów-granica węgierska. Tam można jechać z dowolną prędkością. Teoretycznie obowiązuje ograniczenie do 140, ale w praktyce każdy jedzie, ile chce. A na drodze są wozy konne, przejścia dla pieszych, brak kładek. I tam tych trupów siłą rzeczy jest więcej.

Pan wybaczy, ale "lepiej niż na Ukrainie" to dla mnie nie jest dobrze.

Oczywiście, że jesteśmy daleko za cywilizowaną drogowo częścią Europy. Ale infrastruktura to tylko jedna przyczyna. Druga kwestia to mentalność uczestników ruchu. U nas trwa stała walka "kto kogo". Droga jest tą areną, która ma pokazać, że "ja też się liczę, że ja coś znaczę" - ja kierowca, ja pieszy. Wobec tego jest wzajemne wymuszanie zachowań, które mówią: "ty ode mnie jesteś gorszy, ty ode mnie zależysz". Kierowca, który nie zatrzymuje się przed przejściem, chociaż stoi przed nim pieszy pokazuje: "Mnie się należy ta wolna droga! Nikt nie będzie mi zawłaszczał, ona jest moja".

Czyli egoistyczni kierowcy?

Nie! Pieszy tak samo - widzi, że nadjeżdża samochód i nagle wchodzi na pasy. Wie, że kierowca nie ma szans wyhamować. Wchodzi i od razu się cofa. Igra z kierowcą, żeby "pokazać łobuzowi, kto tutaj rządzi".

Przecież każdy kierowca kiedyś wysiądzie z auta i będzie szedł chodnikiem, przechodził przez ulicę. Tak. I ta zmiana roli wiąże się z natychmiastową zmianą spojrzenia na drugiego uczestnika ruchu. Nasze role - nie tylko na drodze - zmieniają się z godziny na godzinę, ale my tego nie potrafimy zauważyć. Myślimy tylko o sobie w sytuacji, w której jesteśmy. W ubiegłym roku brałem udział w badaniach zachowań kierowców. Było kilkudziesięciu uczestników - oprzyrządowani, mieli okulary z kamerami pokazującymi, co widzą, kamery skierowane na pedały itd. W badaniu uczestniczyło też kilka grup statystów. Młode dziewczyny, staruszki, matka z wózkiem i grupa młodzieży. Jak pan myśli? Kogo najczęściej przepuszczano na przejściu dla pieszych?

Młode dziewczyny. Otóż nie! Grupę młodzieży.

Bo?

Bo nie wiadomo, co mogą zrobić. Potem była matka z wózkiem - bo to szacunek dla rodziny. A najrzadziej przepuszczano staruszkę i młode dziewczyny. Siedząc na fotelu kierowcy inaczej patrzymy na świat niż wtedy, gdy pełnimy inne role. W tym badaniu sprawdzaliśmy też, jakie bodźce docierają do kierowcy siedzącego za kółkiem. Okazało się, że inaczej postrzega się odległości, że stosunkowo rzadko dociera do nas to, co dzieje się z boku drogi. Zwracamy uwagę przede wszystkim na ruch samochodowy, a nie na pieszych, którzy przesuwają się po chodniku. Często jest wręcz tak, że patrzymy na pieszego przy przejściu, ale świadomość, że on stoi nie dochodzi do naszego mózgu.

A dlaczego i kierowca i pieszy chcą zdominować tego drugiego?

Traktowanie drogi jako areny pokazywania innemu, że "ja coś znaczę" ma swoje kulturowe przyczyny. Zauważam to analizując zachowanie kierowców w różnych krajach. Tam gdzie istnieje wysoki poziom demokracji - w rozumieniu dużego szacunku dla drugiego człowieka - tam większa jest szansa, że ruch drogowy będzie spokojny, że nie będzie pochłaniał tylu ofiar. Im bardziej hierarchiczna struktura społeczna - czyli taki układ zakładający, że kto wyżej w hierarchii ten ma więcej praw, taki powiedziałbym system mongolski - tym większa szansa, że droga stanie się areną sprawdzania, czy ja jestem od kogoś innego ważniejszy.

Przyjęcie założenia, że mnie nie wszystko wolno, a to że nie próbuję zdominować innego nie znaczy, że jestem słaby czy gorszy, powoduje, że nie tylko życie polityczne i społeczne jest spokojniejsze, ale życie na drogach też. I to podejście nas różni od kultur zachodnich? My jesteśmy pośrodku - z jednej strony mamy wpływ kultury szanującej innego człowieka - kultury judeochrześcijańskiej, z drugiej wpływy azjatyckie. To przebiega - a na pewno jeszcze kilkanaście lat temu przebiegało - mniej więcej wzdłuż Wisły. Na początku lat 90. badałem, jak kierowcy zachowują się wobec norm i zasad. Sprawdzaliśmy, ilu kierowców po odebraniu prawa jazdy nadal siada za kółkiem. Porównywaliśmy okolice Leszna z tą częścią Podlasia, gdzie jest najmniej ludności napływowej.

Były różnice?

I to jakie. Na Podlasiu prawie wszyscy kierowcy, którym odebrano uprawnienia dalej siadali za kierownicą. Wokół Leszna - tylko 1 na 5. Wydawałoby się ta sama kultura, ten sam kraj. Otóż nie. Ówczesne leszczyńskie to zabór pruski. Tam norma znaczy prawo i trzeba jej przestrzegać. W dawnym zaborze rosyjskim podejście do zasad jest zupełnie inne. Ludzie mają lżejszy stosunek, a norma jest różnie stosowana w zależności od tego, gdzie jesteśmy w hierarchii społecznej.

Czyli zachowania kierowców, to nie są sprawy indywidualne, tylko kwestia psychologii tłumu?

Ruch drogowy jest formą relacji między ludźmi. Pokaż mi, jak jeździsz, a powiem ci, jakim jesteś człowiekiem. To wychodzi na ulicach zdecydowanie bardziej niż w innych aspektach życia. I dotyczy nie tylko jednostek, ale i całych społeczeństw. Kierowca polski, który przekracza granicę - po okresie takiego dysonansu poznawczego, gdzieś tak mniej więcej do Poczdamu - zaczyna się zachowywać tak, jak kierowcy niemieccy. Łatwiej mu przychodzi nieprzekraczanie dozwolonej prędkości na drogach lokalnych, bo wszyscy tak się zachowują. To nie strach przed mandatem w euro? Właśnie nie! To raczej dostosowanie do tego, co się dzieje dookoła. Większość z nas to robi. Niemcy zachowują się tak samo, kiedy wjadą do Polski. Do Nowego Tomyśla jadą jak u siebie, potem zaczynają przyśpieszać, a od Poznania już jeżdżą tak, jak my. Dostosowanie się do obowiązujących warunków jest rzeczą wymuszoną, pozwala przetrwać. W krajach arabskich są takie same przepisy na drogach, a każdy jeździ, jak chce. Czerwone światło się ignoruje, notorycznie przekracza się prędkość. Ale gdyby ktoś chciał jechać z przepisami, to pewnie by zginął. W takim razie te straszne polskie statystyki się nie zmienią! Infrastrukturę można poprawić, robimy to i liczba wypadków śmiertelnych spada. Ale spada znacznie wolniej niż w innych krajach Unii. Może to kwestia kulturowa? Faktycznie wiele można zrobić inwestując w infrastrukturę, rozdzielając ruch pieszych od samochodów. W wielu krajach się to robi. Ale to bardzo drogie rozwiązanie. Uważam, że łatwiej jest zmienić mentalność człowieka. My jesteśmy bardzo plastyczni. Polacy mieszkający przez kilka lat w Wielkiej Brytanii lub Skandynawii zachowują się inaczej. Bo - jak pan powiedział - dostosowują się do modelu. U nas model jest inny. Ano właśnie! Trzeba zmienić model, w którym potrzeba dominowania jest tą wartością, która często przegrywa z potrzebą bezpieczeństwa i szacunku dla innego człowieka. To wymaga zmiany relacji w innych obszarach. Jeśli tam będzie bardziej demokratycznie, to ten szacunek przeniesie się na drogi. Możemy to sami wywoływać.

Jak?

Niech pan pomyśli - próbuje pan wyjechać z drogi podporządkowanej. Jeśli będzie pan siedział za kierownicą bez ruchu, to pies z kulawą nogą pana nie wpuści. Ale wystarczy się wychylić, nawiązać kontakt z drugim kierowcą, pokazać, że chce się wyjechać i zaraz ktoś ustąpi pierwszeństwa. Nie dlatego, że jest szczęśliwy wpuszczając kogoś innego, tylko dlatego że nawiązaliśmy osobisty kontakt. Powiedzieliśmy: "Ty, nadjeżdżający kierowco, jesteś osobą, którą proszę o pomoc". I on wtedy staje. Pan z łaski swojej wpuszcza słabszego. Nadal jest pańska hierarchiczność! Jasne! Tylko w następnej takiej sytuacji ta osoba nie będzie potrzebowała aż tak niskiego skłonu. A może i sama się ukłoni stojąc na podporządkowanej. Uczymy się od siebie zachowań pokazujących, że ci wokół nas są osobami, że ich widzimy i bierzemy pod uwagę, że nie są przedmiotami.

Dlatego też ważne jest, żeby osoby stojące wysoko w hierarchii społecznej - na przykład politycy - za nieakceptowalne czyny byli karani natychmiast i mocno dostawali po łapach. To zmniejsza tolerancję dla złych zachowań niżej w społeczeństwie. A nawet powoduje narzucanie wyższych standardów samemu sobie. Jeśli innym wolno, to i mnie wolno. Jeśli innym nie, to ja też nie będę produkować zachować patologicznych. Zmiana jest możliwa. Kiedyś prawie każdy kierowca przychodzący do mnie na badania psychologiczne pytał, czy dałoby się coś załatwić. Teraz są to zachowania sporadyczne. A minęło ledwie 30 lat. Będę dalej grał pesymistę. Czytam komentarze pod naszymi tekstami o wypadkach. Gdy ktoś zginie ludzie wypisują rzeczy nieprawdopodobne, jakby drugi człowiek zupełnie ich nie obchodził. Odpowiem tak: w ubiegłym roku robiliśmy badania na temat zachowania kierowców u siebie i poza własnym terenem. Okazało się, że większość kierowców nie przekracza prędkości na swoim osiedlu, nie jeździ tam z piskiem opon. "To jest moje".

Poza własnym terenem jesteśmy już bardziej agresywni. To pokazuje, jak ważne jest poczucie wspólnoty, przynależności. Żeby to "moje" nie ograniczało się do własnej rodziny - jak w krajach za Bugiem, gdzie nie powstaje żadna większa wspólnota poza zadekretowaną - tylko było jak najszersze. W takich miejscach jest znacznie większa zdolność zgadzania się na normy, które ograniczają, które ograniczają "moją swobodę". Dostaję w zamian poczucie mojego bezpieczeństwa, bezpieczeństwa moich najbliższych. Polska jest krajem, gdzie wspólnotowość została zniszczona przez wiele wydarzeń historycznych. Zbieramy tego efekty. A im większa jest "moja grupa", tym łatwiej rezygnuję z agresji, bo przecież ta agresja zaczyna dotyczyć "moich". Jeżdżę po Warszawie skuterem. Kiedyś miałem bardzo niebezpieczną sytuację - mogłem się zderzyć z samochodem. Było bardzo nieoczywiste, kto zawinił: ja, czy kierowca samochodu. Podjechałem do niego na najbliższych światłach i bardzo spokojnie poprosiłem, żeby uważał, bo mogłem zginąć. A ten wydarł się na mnie, że nawet gdyby, wzruszyłby ramionami i pojechał dalej. 3-4 procent każdej grupy społecznej stanowią psychopaci, więc mało prawdopodobne, że w tym przypadku to było coś więcej niż słowa. Stosowanie się do norm wymaga dwu rodzajów dojrzałości - społecznej i emocjonalnej. Dojrzałość emocjonalna jest wtedy, kiedy ja sam sobie i innym nie muszę udowadniać, że coś znaczę. Niedojrzały nie umie się przyznać do swojej niedoskonałości. Nie może tego zrobić, więc musi drugiego zniszczyć. W takiej sytuacji zaczyna sobie tłumaczyć, że druga osoba nic dla niego nie znaczy.

Niedojrzałość społeczna to uznanie, że mnie jednego normy nie obowiązują. My jesteśmy krajem niedojrzałym społecznie, choć nie krajem ludzi niedojrzałych społecznie. Kierowca z pańskiej opowieści pewnie w innych sytuacjach, ze swoimi, potrafi otaczać opieką i dbać o drugiego człowieka. Ale tylko wtedy, gdy należy do jego grupy. Ale to się zmienia. Z radością patrzę na przykład na młode pokolenie. Ci ludzie naprawdę wyraźnie pokazują, że im zależy na wspólnocie, nie tylko na sobie. Co zrobić, żeby w Polsce ludzie przestali zabijać się na drogach? Zwracać uwagę. Ciągle zwracać uwagę. Spokojnie mówić innym: zobacz, są też inni ludzie na drogach, nie patrz tylko przed siebie. Pan przyłapał kierowcę na tym, że nie jest doskonały. On to wyparł, ale istnieje szansa, że w następnej podobnej sytuacji drogowej, zwróci na to uwagę. Ludzie się uczą. Im więcej dostają uwag, tym lepiej im to idzie. Dlatego jestem zwolennikiem brytyjskiego systemu szkolenia kierowców - takiego, który pokazuje, że są ludzie na drodze, ludzie w różnych rolach, że to co dzieje się na drodze, dzieje się między ludźmi, nie między samochodami. Znajomość przepisów - choć bardzo ważna - nie jest jedyną rzeczą pozwalającą na to, żeby ruch był bezpieczny.

Na razie jest tak, że w zależności od pełnionej roli zawężamy spektrum zainteresowań. Nie zmienia się tylko jedno - niezależnie od roli muszę dbać o własne terytorium. To jest moje prawo, żebym mógł pierwszy przejść czy przejechać. Ta walka nas konstruuje.

dr Andrzej Markowski jest psychologiem transportu. Jako ekspert pracował dla Sejmu, Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Transportu, Państwowej Inspekcji Pracy, Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Od trzydziestu lat prowadzi badania i diagnozy w dziedzinie psychologii ruchu drogowego, jest współautorem metodyki psychologicznych badań kierowców i autorem standardów postępowania psychologicznego oraz programów psychokorekcyjnych i reedukacyjnych dla kierowców z grup ryzyka.

***

Według naukowców zajmujących się techniczną stroną bezpieczeństwa ruchu drogowego wpływ na ograniczenie liczby wypadków ma przede wszystkim odpowiednia infrastruktura i egzekwowanie prawa. Przeczytaj rozmowę z Piotrem Olszewskim i Piotrem Szagałą z Politechniki Warszawskiej.

Pozostałe wiadomości

Przedstawiciele władz dzielnicy i ośrodka sportu zabrali głos po masowym zatruciu chlorem na basenie na warszawskim Targówku. Urzędnicy przyznają, że na razie nie wiadomo, co było przyczyną zbyt wysokiego stężenia chloru. Basen pozostaje zamknięty, a sprawie przyjrzy się także prokuratura.

Żółta woda w basenie, 23 osoby podtrute. "Nie wiemy, co było przyczyną"

Żółta woda w basenie, 23 osoby podtrute. "Nie wiemy, co było przyczyną"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na ulicy Wspólnej w dzielnicy Śródmieście kobieta w wieku około 28 lat została dźgnięta ostrym narzędziem - przekazało stołeczne pogotowie. Do ataku doszło w piątek wieczorem. Policja potwierdza, że poszkodowana została przewieziona do szpitala. Jak ustaliliśmy, kobieta nie chce jednak współpracować z policją.

Kobieta raniona nożem w centrum. "Sprawca zbiegł"

Kobieta raniona nożem w centrum. "Sprawca zbiegł"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Już za kilka dni uroczystości 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. "W jak Wolność" będzie hasłem przewodnim tegorocznych obchodów i ma symbolizować główną wartość, która inspirowała warszawiaków do heroicznej walki. Darmowe przypinki z tym hasłem będą do odebrania na wybranych słupach reklamowych w całym mieście.

60 tysięcy darmowych przypinek na rocznicę Powstania Warszawskiego 

60 tysięcy darmowych przypinek na rocznicę Powstania Warszawskiego 

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W miejscowości Przypki pod Piasecznem doszło w sobotę do pożaru domku letniskowego na terenie ogródków działkowych. Poszkodowany został 80-letni mężczyzna.

Pożar domku letniskowego, poszkodowany starszy mężczyzna

Pożar domku letniskowego, poszkodowany starszy mężczyzna

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na pływalni Polonez OSiR Targówek korzystający z basenu dorośli i dzieci zatruli się chlorem. Jego poziom przekraczał normę nawet kilkunastokrotnie. W piątek do szpitala trafiło 21 osób, w sobotę przebywało w nim nadal osiem osób, w tym czwórka dzieci. Policja przekazała, że do sprawy zatrzymano trzy osoby - to pracownicy pływalni. Przyczyny zdarzenia zbada prokuratura.

Masowe zatrucie na basenie. Zatrzymano pracowników pływalni

Masowe zatrucie na basenie. Zatrzymano pracowników pływalni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

46-latek jest podejrzany o znęcanie się psychiczne i fizycznie nad żoną. Awantury miał wszczynać wielokrotnie. Podczas ostatniej uderzył żonę talerzem w głowę. Grozi mu pięć lat więzienia, został tymczasowo aresztowany.

"Uderzył żonę talerzem w głowę"

"Uderzył żonę talerzem w głowę"

Źródło:
tvn24.pl

Od trzeciego sierpnia przy ulicy Marywilskiej miało działać tymczasowe targowisko z 800 kontenerami i parkingiem na 400 samochodów. Tak się nie stanie. Nowy termin nie jest znany. Spółka Marywilska 44 zamieściła w tej sprawie komunikat.

Zła wiadomość dla kupców z Marywilskiej 44. Powstanie tymczasowego targowiska opóźnione

Zła wiadomość dla kupców z Marywilskiej 44. Powstanie tymczasowego targowiska opóźnione

Źródło:
PAP/tvnwarszawa.pl

Para policjantów po służbie zauważyła mężczyznę, który wybiegł ze sklepu z pełnym koszykiem i bardzo nerwowo się zachowywał. Funkcjonariusze próbowali dowiedzieć się dlaczego, a wtedy odepchnął koszyk i rzucił się do ucieczki.

Wybiegł z koszykiem pełnym zakupów i trafił na parę policjantów

Wybiegł z koszykiem pełnym zakupów i trafił na parę policjantów

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W Siedlcach doszło do pościgu niczym z filmów akcji. Jego bilans to poszkodowany policjant i dwa zniszczone radiowozy. Kierowca bmw zatrzymał się dopiero na blokadzie. Okazało się, że miał się czego obawiać.

Nocny pościg, dwa zniszczone radiowozy i ranny policjant

Nocny pościg, dwa zniszczone radiowozy i ranny policjant

Źródło:
PAP/tvnwarszawa.pl

Łazienki Królewskie zostały częściowo otwarte, polecają się do odwiedzania. Zobaczyć można wystawę czasową, a także wysłuchać koncertów chopinowskich czy wziąć udział w Festiwalu Strefa Ciszy. Muzeum wprowadziło czasowo niższe ceny za wstęp.

Usuwanie zniszczeń trwa, ale Łazienki Królewskie są otwarte. Bilety są tańsze

Usuwanie zniszczeń trwa, ale Łazienki Królewskie są otwarte. Bilety są tańsze

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

Do stołecznego ogrodu zoologicznego zawitali nowi mieszkańcy. To dwie pary zwisogłówek koroniastych. Są jednymi z najmniejszych papug na świecie. Odpoczywają i śpią w specyficzny sposób. W kwestii żywienia nie pogardzą owocami.

Odpoczywają i śpią, zwisając głowami w dół. To jedne z najmniejszych papug na świecie

Odpoczywają i śpią, zwisając głowami w dół. To jedne z najmniejszych papug na świecie

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

Strażnicy miejscy pomogli 15-latkowi, który zatruł się alkoholem. Miał dwa promile we krwi. Po ocuceniu awanturował się, odebrała go matka.

15-latek zatruł się alkoholem, znaleźli go na ławce w parku

15-latek zatruł się alkoholem, znaleźli go na ławce w parku

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Do poważnego wypadku doszło pod Pułtuskiem. Z wraków wydobywał się dym. W jednym z aut siedziała kobieta, w drugim kilkuletnia dziewczynka. Obie były ranne i potrzebowały pomocy. Uczynili to policjanci, przejeżdżający obok.

Wraki aut dymiły. "W jednym, w foteliku siedziała ranna, płacząca kilkuletnia dziewczynka"

Wraki aut dymiły. "W jednym, w foteliku siedziała ranna, płacząca kilkuletnia dziewczynka"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Do tragedii doszło pod Płockiem. Na drodze krajowej numer 60 dachował lexus. Autem podróżowały cztery osoby. Kierowca zginął na miejscu. Troje pasażerów, w tym kobieta i dwoje dzieci, z obrażeniami trafiło do szpitala. Trasa jest całkowicie zablokowana. Prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące spowodowania wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym.

Kierowca nie żyje, roczny chłopiec i siedmioletnia dziewczynka są ranni. Śledztwo w sprawie wypadku

Kierowca nie żyje, roczny chłopiec i siedmioletnia dziewczynka są ranni. Śledztwo w sprawie wypadku

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

Wyszedł z więzienia, gdzie odbywał wyrok za kradzież i jeszcze tego samego dnia ukradł rower należący do 14-letniego chłopca i został zatrzymany.

Wolnością cieszył się kilka godzin

Wolnością cieszył się kilka godzin

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na trasie S2, w pobliżu węzła Opacz, doszło do zderzenia busa i samochodu ciężarowego. "Jedna osoba poszkodowana" - poinformowano w komunikacie, opublikowanym w mediach społecznościowych OSP Raszyn.

Zderzenie busa z ciężarówką na S2

Zderzenie busa z ciężarówką na S2

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Podczas patrolowania rejonu ulicy Gołkowskiej strażnicy miejscy zauważyli, że ktoś skacze do Jeziorka Czerniakowskiego z mostu. Okazało się, że chętnych do kąpieli w niedozwolonym miejscu było więcej.

Weszli po obudowie drabinki, skakali z mostu do wody. Niebezpieczna zabawa nastolatków

Weszli po obudowie drabinki, skakali z mostu do wody. Niebezpieczna zabawa nastolatków

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W miejscowości Sielice koło Sochaczewa tir z naczepą zablokował drogę krajową numer 50. Służby miały problem z usunięciem pojazdu.

Tir utknął w rowie. Był problem, by go wydostać

Tir utknął w rowie. Był problem, by go wydostać

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Cierpliwość mieszkańców Górnego Mokotowa po raz kolejny zostaje wystawiona na próbę. Tramwaje znikną z ulicy Puławskiej na cały miesiąc. To przez rozpoczynającą się budowę torowiska Rakowieckiej. W tym czasie zawieszona zostanie także oddana w maju linia na Sielce.

Męczarnia mieszkańców Mokotowa. Puławska znów bez tramwajów

Męczarnia mieszkańców Mokotowa. Puławska znów bez tramwajów

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Agresywne zachowanie 45-latka na pokładzie samolotu z Londynu do Kowna sprawiło, że kapitan podjął decyzję o lądowaniu na lotnisku w Modlinie. Interweniowali strażnicy graniczni.

Wulgaryzmy i alkohol. Nieplanowane lądowanie przez agresywnego pasażera

Wulgaryzmy i alkohol. Nieplanowane lądowanie przez agresywnego pasażera

Źródło:
PAP

Rozpoczęły się prace związane z likwidacją tunelu pod ulicą Marszałkowską. To pierwszy etap przebudowy rejonu Złotej i Zgody. Urzędnicy deklarują, że za dwa lata to miejsce zmieni się nie do poznania - auta zastąpią szpalery drzew i ogródki restauracyjne.

Zasypują tunel w centrum Warszawy

Zasypują tunel w centrum Warszawy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Przy użyciu sztucznej inteligencji z wykorzystaniem kompilacji archiwalnych, pokolorowanych zdjęć powstał film o Warszawie. Ma pokazywać, jak wyglądało miasto przed drugą wojną i w trakcie okupacji. Eksperyment wzbudził ogromne zainteresowanie w sieci. Jednak eksperci alarmują, że produkcja może wprowadzać w błąd. Materiał Ewy Wagner z magazynu "Polska i Świat" w TVN24.

Film o dawnej Warszawie stworzony przez sztuczną inteligencję. Eksperci: to groźne

Film o dawnej Warszawie stworzony przez sztuczną inteligencję. Eksperci: to groźne

Źródło:
TVN24