Protest wystartował około godziny 17 przy Pałacu Kultury i Nauki. Manifestujący przeszli jezdniami przy dźwiękach bębnów. Najpierw Alejami Jerozolimskimi, następnie ulicą Marszałkowską i Królewską, a dalej Krakowskim Przedmieściem dotarli na plac Zamkowy - czyli tam, gdzie dokładnie rok temu manifestowano przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
Ponownie wokół kolumny Zygmunta zebrali się protestujący z czarnymi parasolkami.
Pikieta na placu Zamkowym zakończyła się po godz. 19.
"Piekło kobiet trwa"
W czasie przemarszu ubrani na czarno uczestnicy trzymali transparenty z hasłami: "Piekło kobiet trwa", "Moja wagina, nie twoja broszka", "Brak legalnej aborcji zabija"; skandują: "Polki walczące, są nas tysiące", "Solidarność jest kobietą", "Chcemy kochać, nie umierać", "Chcemy edukacji, nie indoktrynacji", "Beata niestety, twój rząd obalą kobiety".Na czele marszu nieśli baner z napisem "wściekłe Polki", za nimi szła grupa osób z czarnymi parasolkami układającymi się w napis: "dość piekła kobiet". Mieli też niebieską wstążkę symbolizującą przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet.Demonstracji towarzyszyła zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem liberalizującym przepisy aborcyjne, przygotowanym przez komitet Ratujmy Kobiety 2017, choć zebrano już pod nim wymagane 100 tys. podpisów.
- Według organizatorów w marszu bierze udział około dwóch tysięcy osób - informowała Olga Olesek, reporterka TVN24. - To nie tylko kobiety. Jest też spora liczba mężczyzn - dodała.
W ramach "czarnego wtorku" w wielu miastach w Polsce m.in. w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku również odbywały się manifestacje i pikiety.
Wcześniej działaczki organizacji #Czarnyprotest wraz z Koalicją Mam Prawo napisały też list do pierwszej damy Agaty Kornhauser-Dudy. Przypomniały w nim, że od końca lipca obowiązuje recepta na tak zwaną "tabletkę po", a w Sejmie trwają prace nad ustawą wprowadzającą grzywnę dla samorządów finansujących in vitro.
Czarny Protest w Warszawie
"Ratuj kobiety"
Jak podawał PAP, jednocześnie, w ramach sprzeciwu wobec "czarnego wtorku", pod hasłem "Ratuj kobiety - Zatrzymaj Aborcję!" odbywa się pikieta zwolenników zaostrzenia prawa aborcyjnego. Przy stacji metra Świętokrzyska zebrało się kilkanaście osób, maja ze sobą duży transparent z napisem: "500 dziewczynek rocznie zabijają aborterzy. Ratuj kobiety, zatrzymaj aborcję".
Zarząd Transportu Miejskiego ostrzegał pasażerów przed utrudnieniami w ruchu w czasie przemarszu.
Ratujmy kobiety
Rok temu, mimo złej pogody, na ulice w całej Polsce wyszło kilkaset tysięcy osób (stołeczny protest relacjonowaliśmy na tvnwarszawa.pl). Podczas tegorocznego protestu aura również jest deszczowa.
"W tym roku również wychodzimy. Nie tylko po to, żeby wspominać. Nie tylko po to, żeby pokazać siłę, która wtedy się w nas obudziła. W tym roku wychodzimy, bo nie składamy parasolek. Wychodzimy, bo nie odpuszczamy" - zapowiadały organizatorki przed czwartkowym marszem.
Głównym jego celem jest zbiórka podpisów pod projektem ustawy "Ratujmy kobiety" zakładającym liberalizację obecnego prawa antyaborcyjnego. Ale nie tylko. Kobiety sprzeciwiają się między innymi ograniczeniu dostępu do antykoncepcji awaryjnej wprowadzonej przez ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Obawiają się też, że projekty ustaw zaostrzających aborcję wrócą do Sejmu.
Aborcja w polskim prawie
Obecnie, zgodnie z polskim prawem, aborcja jest dopuszczalna jedynie w trzech przypadkach. Po pierwsze, kiedy stanowi zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety. Po drugie, kiedy badania wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. I po trzecie, zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (na przykład gwałtu).
Tak wyglądał Czarny Protest rok temu:
Czarny Protest 2016
Czarny Protest 2016
kw,PAP/ran