11-letni chłopiec bawił się w basenie parku wodnego w Zalesiu Górnym. Nagle zniknął pod powierzchnią. Noga chłopca, jak relacjonowali świadkowie, utknęła w odpływie basenu. Resuscytacja trwała długo, chłopca udało się uratować. Niespełna rok po wypadku prokuratura stawia zarzuty.
Do wypadku doszło w sierpniu ubiegłego roku. Jak informowaliśmy, chłopiec trafił do szpitala po tym, jak jego noga utknęła w basenie na terenie parku wodnego. Przez kilka minut dziecko przebywało pod wodą, później było reanimowane. W sprawie wypadku postępowanie prowadziła prokuratura, powołani zostali biegli. Teraz Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, poinformowała nas o wynikach śledztwa.
Zarzuty
Jak przekazała rzeczniczka, Prokuratura Rejonowa w Piasecznie, 9 czerwca 2021 roku skierowała do Sądu Rejonowego w Piasecznie akt oskarżenia przeciwko Rafałowi K., zarządcy basenu. - Został oskarżony o to, że w dniu 22 sierpnia 2020 r. na terenie parku wodnego w Zalesiu Górnym jako dzierżawca i zarządca obiektu nie zabezpieczył go prawidłowo (sposób montażu oraz brak zabezpieczenia rury), przez co naraził osoby przebywające na terenie basenu na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - powiedziała Skrzyniarz.
Jak dodała, zarzut obejmuje spowodowanie u małoletniego chłopca obrażeń ciała m.in. w postaci zachłystowego zapalenia płuc, stłuczenia okolicy lędźwiowej, licznych zadrapań, skutkujących rozstrojem zdrowia na okres przekraczający siedmiu dni. - Nadto Rafałowi K. zarzucono posłużenie się podrobionymi dokumentami (dokumentem inwentaryzacji powykonawczej) w PINB w Piasecznie - zaznaczyła.
Akt oskarżenia został sformułowany po przeprowadzonym postępowaniu przygotowawczym, w toku którego przesłuchano kilkunastu świadków, zgromadzono dokumentację, jak również opinie biegłych z zakresu BHP oraz medycyny sądowej.
Rafałowi K. grozi pięć lat więzienia.
Co się wydarzyło?
Dzieci bawiły się w basenie o głębokości 1,4 metra. Nagle jeden z chłopców został wciągnięty przez dyszę - poinformował po wypadku redakcję Kontaktu 24 pan Jarosław, jeden ze świadków. Jak relacjonował, to osoby, które w tym czasie wypoczywały w parku wodnym, próbowały pomóc chłopcu wydostać się z pułapki. - Chłopiec bawił się tak, jak wiele osób w tym miejscu. W pewnym momencie dosłownie zassało go pod wodę - opisywał w rozmowie z TVN24 pan Jarosław. - Jakaś kobieta podniosła alarm. Pięć może siedem osób tego chłopca trzymało i próbowało wyciągać. Zacząłem krzyczeć, żeby ktoś mi dał rurkę, bo tyle brakowało, żeby ten chłopiec złapał powietrze - dodał mężczyzna.
"Zaczął oddychać, otworzył oczy. Krzyknął do mamy i rozpłakał się"
W ocenie pana Jarosława, akcja uwalniania chłopca z pułapki trwała dość długo. - Około pięciu minut. Bardzo długo trwało wyłączenie maszyn. Chłopca z wody wyciągnęli plażowicze. Dopiero kiedy trwała reanimacja, jeden z ratowników brał w niej udział - powiedział.
- Zaczął oddychać, otworzył oczy. Stwierdziliśmy, że jest przytomny w momencie, kiedy rozpoznał mamę. Krzyknął do mamy i rozpłakał się - zakończył świadek wypadku.
- W akcji ratunkowej brali udział głównie mężczyźni, którzy wypoczywali na basenie - potwierdziła mieszkanka Piaseczna, która również przebywała na basenie w Zalesiu Górnym.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24