W czwartek w pożarze w Pruszkowie zginął 16-letni Wadim. Jak poinformowała w poniedziałek policja, w szpitalu zmarła w weekend jego mama, Tatiana. "Byli fantastycznymi ludźmi, zawsze chętnymi do pomocy" – wspominają zmarłych sąsiedzi.
Do pożaru doszło w czwartek nad ranem przy ulicy Wiosennej w Pruszkowie. Wybuchł w mieszkaniu na trzecim piętrze bloku, jednak poszkodowani zostali mieszkańcy piętra powyżej, bo - jak podawała straż pożarna - ogień odciął im drogę ucieczki. - Dwie osoby z tego piętra zostały najbardziej poszkodowane, w tym nastolatek, którego nie udało się uratować. Do szpitala w stanie ciężkim trafiła kobieta – relacjonował w czwartek Karol Kroć z pruszkowskiej straży pożarnej.
W poniedziałek policja poinformowała, że poszkodowana zmarła w weekend w szpitalu. Miała około 40 lat, jej syn – 16.
W sprawie zostanie wszczęte śledztwo. Na razie prokuratora nie mówi dużo, dopiero w poniedziałek dotarły do niej dokumenty. - Na środę została zlecona sekcja zwłok. Na miejscu oględziny prowadził biegły z zakresu pożarnictwa, który w ciągu miesiąca sporządzi opinię. Badamy przyczynę pożaru oraz przyczyny zgonu – powiedział nam prokurator rejonowy w Pruszkowie Adam Grzeczyński.
"Tatianę obudziło przerażające ciepło, mieszkanie było całe w ogniu"
Sąsiedzi uruchomili zbiórkę pieniędzy na pogrzeb. "Razem ze znajomymi zbieramy na pochówek Tatiany i Wadima, bo byli fantastycznymi ludźmi, zawsze chętnymi do pomocy" – napisała na jednej z lokalnych grup na Facebooku Ludwika.
Jak czytamy w opisie akcji, w pożarze zginęli Wadim i jego mama Tatiana, którzy mieszkali wspólnie z siostrą Tatiany. Halina jako jedyna przeżyła. Sąsiedzi zamieścili dramatyczną relację z tragedii, która rozegrała się 3 czerwca około godziny 3 nad ranem:
"Tatianę obudziło przerażające ciepło, ogromny smród spalenizny. Mieszkanie było całe w ogniu. Obudziła swoją siostrę i syna. Założyli szybko mokre ręczniki na głowy i zaczęli uciekać klatką schodową w dół. Zbiegali wszyscy razem klatką schodową, w ogniu, w czadzie. Gdy Halina wybiegała, odwróciła się, lecz Tatiany i Wadima tam nie było. Chciała biec po nich z powrotem, lecz straż pożarna nie pozwoliła już wrócić".
Rodzina przyjechała do Polski z Kresów. "Są repatriantami, którzy wierzyli, że Polska da im nowe, lepsze życie. Halina nie ma środków na pochówek, gdyż wszystko spłonęło. Halina z rodziną nigdy nie prosili o pomoc, radzili sobie sami, ale teraz bez pomocy innych ludzi nie dadzą sobie rady" – podsumowali sąsiedzi, prosząc o wpłaty.
Dotychczas (poniedziałek po południu) udało zebrać się niemal połowę z zaplanowanej kwoty 40 tysięcy złotych.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: OSP Piastów / Facebook