Do napadu w Markach doszło 10 grudnia 2011 roku. Zamaskowani sprawcy w kamizelkach z napisem "policja" wtargnęli do siedziby firmy i zaatakowali gazem dwie pracownice. Jedna z kobiet została pobita i skrępowana taśmą.
Przestępcy zmusili ją, by wskazała, gdzie znajduje się 70 tysięcy złotych przeznaczonych na wypłaty dla pracowników. Napastnicy zabrali gotówkę i uciekli.
Wpadł przez narkotyki
Wezwana na miejsce policja zabezpieczyła ślady kryminalistyczne, w tym DNA prawdopodobnych sprawców. - Zabezpieczenie tych śladów okazało się niezwykle istotne dla sprawy – powiedziała Magdalena Bieniak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Przez kilka lat sprawa nie została rozwiązana. W kwietniu tego roku policjanci z Wyszkowa zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który miał narkotyki - amfetaminę i marihuanę. Pobrano od niego materiał DNA, który przesłano do badań w Laboratorium Kryminalistycznym KSP. Te potwierdziły, że mógł on mieć związek z napadem sprzed 7 lat.
- Mężczyzna był zaskoczony wizytą mundurowych po blisko siedmiu latach od dnia, w którym doszło do zdarzenia. Zatrzymany był już karany oraz notowany za różne przestępstwa i, jak ustalili funkcjonariusze, rok przed napadem opuścił więzienne mury – powiedziała Bieniak.
Mężczyzna został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Wołominie, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. Usłyszał zarzut rozboju w recydywie, za który grozi mu nawet 15 lat więzienia. Prokurator złożył wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzny. W piątek wołomiński sąd przychylił się do tego wniosku ze względu na surową karę grożąca podejrzanemu i obawę matactwa.
Czytaj też o zarzutach za rajd na Gocławiu:
Zarzuty za rajd na Gocławiu
Zarzuty za rajd na Gocławiu
PAP/kz/mś
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock