Szpital boryka się z poważnymi problemami. Stare, sypiące się schody i lecący ze ścian tynk to te najmniejsze. Dzieci leżą na przeładowanych salach, świetlice do zabaw przerabiane są na poczekalnie. - Jeżeli dziecko w danym dniu ma planowany zabieg, a łóżka jeszcze nie ma, to w świetlicy czeka na miejsce – opowiada prof. Mieczysław Chmielik, laryngolog.
– Jest ciężko, dzieci mają jakie takie warunki, rodzice żadnych. To tragedia – skarżą się rodzice chorych pacjentów.
Stan budynku jest fatalny
Szpitalu problemów ma więcej. Jednym z nich są za małe windy, w których nie zmieści się duże łóżko szpitalne. Przez to transport chorych jest poważnym wyzwaniem. W dodatku windy są stare, często się psują.
Sam dyrektor placówki Robert Krawczyk przyznaje, że praca w takich warunkach robi się coraz trudniejsza. - W tej chwili doszło do sytuacji w której oprócz tego, że brakuje łóżek, to jeszcze budynek ma ponad sto lat i nigdy nie był budowany z myślą, że będzie przeznaczony na szpital dla dzieci – zauważa.
Remont? Studnia bez dna
Budynek jest na tyle stary, że każdy remont jest jak studnia bez dna.
Władze Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, do którego należy placówka, zapowiadają jednak, że zrobią wszystko by fatalną sytuację zmienić. Na Banacha ma niedługo powstać ogromny szpital z 527 łóżkami. 402 z nich ma być przeznaczona dla pediatrii.
Na razie przy budynkach Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego żadnych prac nie widać. Ale jak na antenie programu "Miejski Reporter", zapowiedział rektor uczelni Marek Krawczyk, budowa ma się rozpocząć szybko. - Jesienią tego roku zaczynamy– zapowiadał.
Szpital już dostał pozwolenie na budowę. Placówka ma powstać do 2014 roku. Koszt inwestycji to jednak ponad 500 mln złotych i te pieniądze uczelnia jeszcze będzie musiała zdobyć.
Małgorzata Walczakaq/mz