Przemysław Wipler uczestniczył w październiku ubiegłego roku w zajściu przed warszawskim klubem. Po interwencji policji poseł został odwieziony na izbę wytrzeźwień, a potem do szpitala. Wipler twierdzi, że został pobity przez policję. Z kolei według wersji funkcjonariuszy to poseł, będąc po wpływem alkoholu, był agresywny i ich zaatakował.
Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście. W uzasadnieniu napisano m.in., że poseł poruszał się "chwiejnym krokiem", porozumiewał się "bełkotliwą mowę", kopał funkcjonariuszy, szarpał za mundur. Dziennikarze TVN24 dotarli do uzasadnienia aktu oskarżenia przeciwko Wiplerowi.
Uzyskaliśmy nagranie mające pokazywać zajście sprzed roku z udziałem posła Przemysława Wiplera. Nie jesteśmy w stanie potwierdzić autentyczności nagrania. Nie mamy też możliwości sprawdzenia, czy to całe nagranie dotyczące tej sytuacji.Policja nie chce komentować sprawy nagrań i odsyła do prokuratury. „Wszystko, co mieliśmy do powiedzenia, już w tej sprawie zrobiliśmy, nie będziemy się wypowiadać, jesteśmy stroną w sprawie” – powiedział TVN24 rzecznik warszawskiej policji Mariusz Mrozek.
"Próbowałem interweniować"
Kiedy Przemysław Wipler 30 października 2013 r. opuszczał jeden z warszawskich klubów przy ulicy Mazowieckiej miał - według policji - zachowywać się agresywnie i wulgarnie. Miał przewrócić policjanta i szarpać się z nim. Rzecznik KSP Mariusz Mrozek mówił, że "funkcjonariusz kilkakrotnie został kopnięty w brzuch i kończyny". Policjanci twierdzili, że dopiero później zorientowali się, że mieli do czynienia z posłem.
Wipler tłumaczył, że tego dnia dowiedział się, iż jego żona jest po raz piąty w ciąży i świętował to z przyjaciółmi. Po wyjściu z klubu - według jego relacji - miał zareagować na policyjną interwencję wobec innej osoby.
- Próbowałem interweniować, włączyć się w taki sposób, żeby ta sprawa się zakończyła. Na wstępie dosyć szybko użyto przeciw mnie gazu, przewrócono mnie na podłogę, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, skuto mnie kajdankami, pobito mnie. Wielokrotnie polewano mnie, był to na pewno jakiś żrący środek, byłem kopany w krocze, w plecy i po nogach - mówił poseł.Utrzymywał, że lekarze stwierdzili u niego m.in. uszkodzenie rogówki i liczne stłuczenia oraz otarcia. Badanie krwi, które zostało przeprowadzone ok. 8.30 rano, czyli kilka godzin po interwencji wykazało, że poseł miał 1,4 promila alkoholu w organizmie.
"Kopał wszystkich"
Według zeznań świadka, do których dotarł portal tvn24.pl, Wipler kopnął policjantkę, która próbowała go obezwładnić. - Kopał wszystkich, krzyczał "Kur*a, chamy" - stwierdził taksówkarz, który w nocy z 29 na 30 października stał przy ul. Mazowieckiej. Jego zdaniem mężczyzna nie był przez nikogo prowokowany, zachowywał się natomiast jakby był w jakimś "amoku".
Taksówkarz podkreślił, że mężczyzna, który wyglądał jak Wipler, nie informował w trakcie zajścia kim jest i o co mu chodzi, nie okazywał żadnego dokumentu, a tym bardziej legitymacji poselskiej".Ówczesny szef MSZ Bartłomiej Sienkiewicz mówił w "Kropce na i", że jest "gorącym zwolennikiem tego, by prokuratura jak najszybciej pokazała taśmy z zajścia". Podkreślał, że policja nie ma obowiązku znać 460 twarzy posłów na Sejm. - Przed klubem nocnym każdy może mówić, że jest Napoleonem czy Batmanem, a tutaj nawet tego nie było - stwierdził Sienkiewicz. Śledczy zarzucili Wiplerowi, że popełnił dwa czyny: zmuszał przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, naruszając jednocześnie ich nietykalność cielesną oraz "znieważał dwóch funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych".Przestępstwa te zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat trzech.
MAC//rzw