Przy szklarniach na Ulrychowie nie toczą się żadne prace, a przyszłość zabytkowych konstrukcji znalazła się w rękach ministra kultury. Mury są w stanie, który wyklucza realizację wcześniejszego projektu.
Szklarnie przy Górczewskiej, obok centrum handlowego, przykrywa śnieg. Na miejscu nic się nie dzieje, ale jeszcze kilka miesięcy temu społecznicy alarmowali, że zabytek jest niszczony. Jak pisaliśmy, stołeczny konserwator zabytków stwierdził wtedy nieprawidłowości przy pracach - chodziło o fragmenty murków, które zdaniem Michała Krasuckiego nie powinny być rozebrane.
"Wydaliśmy odmowę"
Co się zmieniło od tego czasu? O sprawę spytaliśmy szefa Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków. - Prowadziliśmy oględziny wiosną ubiegłego roku. Wówczas stwierdziliśmy, że część prac jest zgodna z pozwoleniem i można je kontynuować, natomiast w przypadku części trzeba zachować szczególną ostrożność. Zwróciliśmy się wtedy do inwestora o zabezpieczenie murków, które miały tam pozostać - przypomina Michał Krasucki.
Jesienią wznowił postępowanie. - Okazało się, że ściany i murki, które pozostały, są w dużo gorszym stanie i nie będą mogły unieść ciężaru projektowanej nadbudowy i dachu. Finalnie, ze względu na stan techniczny, na taki projekt wydaliśmy naszą odmowę, od której inwestor się odwołał - mówi Krasucki.
Ale jego rola już się skończyła. W listopadzie jego kompetencje przejął wojewódzki konserwator zabytków. Teraz do Jakuba Lewickiego należy sprawa nadzoru, ale jego biuro jest dopiero w trakcie przejmowania spraw od stołecznego odpowiednika.
- Nie było przeprowadzonej kontroli ani oględzin przez mazowieckiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, nie były też wydawane żadne zgody - podkreśla Agnieszka Żukowska, rzeczniczka wojewódzkiego konserwatora.
"Rozluźnienie strukturalne"
Sam inwestor nie rezygnuje ze swoich planów. Zapewnia jednak, że szuka nowego pomysłu na ten obiekt, by służył lokalnej społeczności.
"Przeprowadziliśmy warsztaty z mieszkańcami Woli i Bemowa, aby dowiedzieć się jakie są ich potrzeby. Zapytaliśmy też jak powinien się zmienić Wola Park aby odpowiedzieć na ich oczekiwania. Mieszkańcom najbardziej brakuje miejsc, gdzie mogliby się spotkać ze znajomymi, rodziną. Chcieliby mieć "przytulną restaurację" gdzie można pójść na randkę z dziewczyna czy żoną. Szukają tez więcej zieleni, chcą mieć wpływ na otoczenie. Takie miejsce chcemy stworzyć w szklarniach oraz całym przyległym terenie" - wyjaśnia Kamila Popławska-Bernatowicz z Wola Park. We fragmencie mają być uprawiane rośliny, inwestor ma też pomysł, by o części mogli decydować sami mieszkańcy – mogłyby odbywać się tam potańcówki czy warsztaty. Popławska-Bernatowicz zapewnia, że przy szklarniach nie trwają na razie żadne prace, a teren został zabezpieczony. "Przeprowadzone jesienią eksperckie analizy statyczno-wytrzymałościowe i mikologiczne istniejących murów szklarni wykazały, że większość elementów murowych może być adaptowana do funkcji określonej w projekcie. Cześć elementów murowych, wykazujących rozluźnienie strukturalne, może być przemurowana cegłami pozyskanymi z rozbiórki" – twierdzi przedstawicielka centrum handlowego. Teraz sprawa projektu, planu inwestora i zastrzeżeń konserwatora do planów zabudowy szklarni jest rozpatrywana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Słynna zakład Ulricha
Historia szklarni sięga XIX wieku, kiedy Jan B. Ulrich założył przy ul. Górczewskiej wzorcowy zakład ogrodniczy. Były szkółki, ogród pokazowy i właśnie szklarnie. W drugiej połowie XX wieku zakład zaczął podupadać, ostatecznie został zlikwidowany. Pozostała tylko część budynków. Teren dawnych ogrodów wraz ze szklarniami jest w rejestrze zabytków od 2001 roku. Należy obecnie do centrum handlowego Wola Park.
ran/r