Choć wystawa skupia się na przedwojennej Warszawie, to inspiracje do jej stworzenia przyszły z dalekiej Azji.
- Pomysł narodził się z licznych przedpandemicznych podróży, szczególnie do Azji, gdzie galerie immersyjne święcą triumfy i są niesamowicie oblegane. Pierwszy raz miałam styczność z taką galerią w Singapurze, gdzie w budynku Lotos znajduje się ArtScience Museum. Fenomenalne miejsce, byłam pod wielkim wrażeniem i zaczęłam szukać takich miejsc. Znalazła je w Tokio, Nowym Jorku, Paryżu. Chciałam coś takiego otworzyć w Polsce, dom znaleźliśmy w Fabryce Norblina - mówiła podczas niedawnej konferencji prasowej Joanna Kowalkowska, założycielka i prezeska Art Box Experience, przestrzeni, w której znajduje się "Retro Warszawa".
Mówiła też, jakie wrażenie zrobiła na niej koloryzacja przedwojennych fotografii wykonana przez Mariusza Zająca. - Zobaczyliśmy świat, który dział się sto lat temu. W wersji kolorowej odbiór jest zupełnie inny - materiały wyglądają jak żywe - wspominała. Wtedy postanowiła połączyć azjatyckie doświadczenia w prezentacji sztuki i zdjęcia warszawskiej ulicy sprzed lat. - Rozpoczęliśmy proces pozyskiwania archiwalnych filmów i zdjęć z Polski i ze świata. Zeskanowaliśmy stare taśmy i fotografie. Potem zostały one poddane obróbce z użyciem sztucznej inteligencji, z pomocą wielu grafików pokolorowaliśmy, odszumiliśmy i upłynniliśmy nagrania - tłumaczyła.
Do stworzenia widowiska wykorzystano archiwalne materiały dobrane przez varsavianistów, muzealników i ekspertów z dziedziny edukacji. Stare fotografie i filmy oczyszczono, zrekonstruowano, a następnie zmontowano przy użyciu najnowszych technologii. Dzięki wprawionym w ruch zdjęciom czy pokolorowanym filmom można wejść w przestrzeń placu Piłsudskiego czy obejrzeć z każdej strony plac Unii Lubelskiej. Skupiono się przede wszystkim na centrum ówczesnej stolicy.
Jak brzmiała przedwojenna Warszawa?
Ale obrazy to nie wszystko, bo wystawa oddziałuje także na zmysł słuchu. Ścieżkę dźwiękową opracował i nagrał znany z miłości do warszawskich szlagierów Jan Emil Młynarski. Muzyk przyznał, ze jego fascynacja również zaczęła się od obrazów. - Mogłem mieć osiem, może dziewięć lat, to były lata 80. Chwilę wcześniej byłem z mamą w Paryżu. Ściągnąłem z półki album, otworzyłem, byłem przekonany, że na zdjęciach jest Paryż. Ale mama powiedziała: nie, tak wyglądała Warszawa. Od tego wszystko się zaczęło. Przedwojenne zdjęcia Warszawy to coś, co mnie wciągnęło w ten cały świat - wspominał Młynarski.
Przyznał, że propozycja udźwiękowienia "Retro Warszawy" była dla niego fantastyczną przygodą. - Ważne było, żeby pokazać, jak bardzo Warszawa była miastem rozśpiewanym i rozegranym, że muzyka była bardzo ważną częścią przedwojennej stolicy, co zresztą miało swój wymowny rozdział także w czasie okupacji - opisywał muzyk. Co tworzy ścieżkę dźwiękową? - Nagraliśmy sporo muzyki, sporo gwary warszawskiej, trochę języka żydowskiego i rosyjskiego. Używaliśmy instrumentów tradycyjnych, z których korzystam od lat na swojej drodze. Były to katarynka, bo bez katarynki nie ma przedwojennej ulicy warszawskiej, a także: bandżola, mandolina, piła, akordeon… Pozwoliło to nagrać trochę melodii, znanych z wykonań Stanisława Grzesiuka, trochę tematów eleganckich, wydawanych na płytach w wytwórniach Syrena czy Odeon - zapowiedział.
Wystawa zajmuje 800 metrów kwadratowych kompleksu handlowo-rozrywkowego Fabryki Norblina. Według twórców w każdym z dziewięciu pomieszczeń należy spędzić około 4-5 minut. Biler normalny kosztuje od 45 (dzień powszedni) do 55 złotych (weekend).
Autorka/Autor: b
Źródło: tvnwarszawa.pl