Wybuch na Pradze. Nielegalny gaz w jednym, granat w drugim lokalu

Skutki wybuchu na Pradze Północ
Źródło: Lech Marcinczak, tvnwarszawa.pl
Przyczyną pożaru w kamienicy na Pradze miał być wybuch nielegalnej instalacji gazowej, a nie granatu. Lokator mieszkania, w którym doszło do eksplozji, jest w szpitalu w stanie śpiączki farmakologicznej. Policjanci potwierdzili jednak, że w jednym z lokali znaleziono broń i amunicję.

W środę przed godziną 8 policja zdementowała wcześniejsze informacje, jakoby wybuch w kamienicy przy Siedleckiej 34 był eksplozją granatu.

- Według relacji świadka, w mieszkaniu [w którym doszło do wybuchu - red.] był podłączony gaz ziemny bez pozwolenia. Sprawca, Marek G,. przebywa w szpitalu w stanie śpiączki farmakologicznej. Ponadto do szpitala z podtruciem przewieziono czteroosobowa rodzinę (w tym dziecko). Po ugaszeniu pożaru policjanci w jednym z lokali ujawnili częściowo zwęglone zwłoki Tyberiusza G. - informuje stołeczna policja.

Wcześniej informowaliśmy, że wszystko miało zacząć się od detonacji granatu przez jednego z mieszkańców kamienicy, który miał zbiec i być poszukiwany. Z kolei burmistrz dzielnicy Wojciech Zabłocki wysłał nam późnym wieczorem SMS-a: "W jednym z przeszukiwanych przez straż pożarną mieszkań ujawniono granaty ręczne. Na miejsce wezwano patrol pirotechniczny policji".

Wcześniej, w rozmowie z TVN24, stwierdził, że był to "potężny wybuch".

Te informacje potwierdziły się tylko częściowo: - Podczas sprawdzania pomieszczeń należących do Sylwestra S. ujawniono pocisk, kilka sztuk broni krótkiej oraz amunicję (przedmioty najprawdopodobniej pochodzą z okresu II wojny światowej) - wyjaśnia policja.

Ewakuacja, zawalony strop

Sam wybuch nastąpił około 21.30. Jak informował wtedy Jarosław Florczak z komendy stołecznej, w płomieniach stanęło mieszkanie na drugim piętrze czterokondygnacyjnej kamienicy. Ewakuowano około czterdziestu osób.

Dla mieszkańców podstawiono autobus.

Z kolei Łukasz Płaskociński ze straży pożarnej relacjonował: - Trwa akcja ratunkowa. Przeszukujemy poddasze. W mieszkaniu, gdzie doszło do wybuchu, zawalił się sufit - powiedział.

Jak dodał z kolei rzecznik Komendanta Głównego PSP Paweł Frątczak, w akcji brało udział 16 jednostek straży. Pożar przeniósł się na trzecie piętro i objął też poddasze.

Frątczak powiedział, że powypadały szyby z okien. Mieszkańcy, z którymi rozmawiała we wtorek reporterka TVN24, mówili o okolicznościach towarzyszących wybuchowi pożaru: - Zatrzęsło całym blokiem, całą kamienicą - mówił jeden z nich. A inny dodał: - Wielki huk, ciemno się zrobiło i ściana razem z regałami poleciała na nas i zablokowała nam wyjście.

Pożar kamienicy na Szmulkach

TVN24/PAP/kz/mp/ec/r

Czytaj także: