Kampania to dla niego chleb powszedni. Tym razem nasza kamera towarzyszyła kandydatowi SLD - Wojciechowi Olejniczakowi. Od bladego świtu do później nocy zabiegał o głosy warszawiaków - w hucie, domu starości czy przy stacji metra Centrum.
Kilka minut przed szóstą rano - w warszawskiej hucie to pora zmiany załóg i idealny czas na początek... kolejnego dnia kampanii.
100 procent poparcia?
Kandydat SLD ściskał więc dłonie, witał pracowników i wręczał im jabłka. Nie wszyscy z daru skorzystali, tak samo jak nie wszyscy przyjmowali ulotki. Jak twierdzi Olejniczak, na tym właśnie polega kampania. - Nikt nie ma stuprocentowego poparcia, ale reakcje są z gruntu pozytywne - zapewnia kandydat.
Z pozytywnym nastawieniem Olejniczak wsiadł do tzw. "Wojtkobusu" i pojechał nim do centrum. Tu ulotki rozchodziły się szybko, ale nie wszyscy kandydata rozpoznawali. - To nazwisko coś mówi. fajny jest - mówi jedna z obdarowanych ulotką.
"Kandydat na wójta Warszawy"
Olejniczak pojawił się też w Śródmiejskim Ośrodku Opieki, gdzie nabierał sił na resztę dnia, w tym na sztabową odprawę. To tu wykuwają się pomysły, oceniane są dotychczasowe działania i opracowywany jest plan kolejnych godzin i dni.
- Widzimy się codziennie, do tej pory ze dwa razy zdarzała się męska rozmowa - zdradza Tomasz Sybilski, przewodniczący stołecznego SLD.
Ale kandydat nie rezygnuje ze spotkań z osobami starszymi. Ze sztabu pojechał do ośrodka wsparcia dla seniorów "Pod Jaworami". Później szybka wizyta w sklepie socjalnym dla podopiecznych Ośrodka Pomocy Społecznej, a następnie spacer po Domu Pomocy Społecznej "Syrena".
Na swojej drodze spotyka też konkurencję. A dokładnie Ędwarda Ąckiego, który prowadzi kampanię na sołtysa Warszawy. Ale prawdziwe wyzwanie to wieczorna debata z "prawdziwymi" kandydatami - to ona kończy długi dzień kampanijny.
Przemysław Wenerski ran/roody