Budynek dawnej stacji kolejki w Wilanowie opustoszał. Dzielnica szuka pieniędzy na remont i zagospodarowanie miejsca, które jest jednym z ostatnich śladów pierwszej linii wąskotorowej w stolicy. Służyła letnikom z Konstancina, ale jest też kojarzona z tragiczną katastrofą.
Ulica Przyczółkowa, niedaleko królewskich ogrodów – to tutaj znajduje się charakterystyczny budynek z zegarem i napisem "Wilanów". Ze swoim spadzistym dachem wygląda jak dworek, do niedawna mieściła się w nim poczta. Teraz stoi pusty.
Potrzeba 3 mln zł
- Poczta uruchomiła dwie nowe placówki zdecydowanie bliżej mieszkańców: przy ul. Vogla i w budynku przy ul. Klimczaka 1 - mówi Elwira Wiechecka, rzeczniczka urzędu dzielnicy.
Władze Wilanowa zapewniają, że chciałyby przywrócić temu miejscu blask. Mówią o informacji turystycznej z dostępem do internetu, kawiarni czy niedużej restauracji.
- Nie ma jeszcze żadnych decyzji dotyczących aranżacji tej przestrzeni. Warunkiem koniecznym jest pozyskanie pieniędzy z budżetu miasta, o co występujemy. Szacunkowy koszt to około 3 milionów złotych. Na razie nie mamy zabezpieczonych środków na ten cel – zaznacza Wiechecka.
Nie wiadomo też, kiedy miałyby się zacząć prace - władze miasta nie kryją, że są ważniejsze potrzeby. A dokładnie - inwestycje w edukację. A to oznacza, że znajdujący się w gminnej ewidencji zabytków budynek może długo postać pusty. Marnować może się też potencjał, który wynika nie tylko z lokalizacji, ale i historii. Ta sięga blisko stu lat wstecz i wiąże się wilanowską koleją wąskotorową.
"Poszukiwanie stylu narodowego"
- Dworzec powstał w latach 20. XX wieku, w miejsce spalonych w czasie I wojny światowej zabudowań drewnianych, które stały wzdłuż linii - wyjaśnia Ryszard Mączewski z fundacji Warszawa1939.pl.
Budynek zaprojektował Konstanty Jakimowicz, znany między innymi z budowy kościoła na Kamionku czy zespołu szkół przy Otwockiej. - Ma styl dworkowy, bo powstał w latach 20., czyli okresie poszukiwań stylu narodowego. Przez wiele lat służył jako budynek stacji kolejowej. Tory znajdowały się w tym miejscu, gdzie biegnie ulica Przyczółkowa - tłumaczy Mączewski.
Wilanowska stacja to - obok podobnej, w Klarysewie - nieliczny ślad po tej linii wąskotorowej. Jak podkreśla nasz rozmówca, pierwszej, która powstała w Warszawie.
- W 1891 roku rozpoczęło się kursowanie pociągów, a w zasadzie wagonów ciągniętych przez konie, bo początkowo to była kolej konna, kursująca pomiędzy skrzyżowaniem obecnej ulicy Gagarina z Belwederską, a Czerniakowem – wyjaśnia Mączewski.
8 osób zginęło, 250 rannych
Rok później linia została wydłużona do Wilanowa, gdzie nastąpiło jej oficjalne otwarcie. Konie zastąpiono parowozami. Następnie przedłużono jej przebieg do Konstancina i Piaseczna. W drugą stronę aż do placu Unii Lubelskiej. - Przez bardzo wiele lat służyła i letnikom z Konstancina i dowożeniu produktów do Warszawy. Pierwsze skrócenie linii nastąpiło w okresie międzywojennym, kiedy miasto starało się rugować kolejki wąskotorowe, między innymi ze względu na zadymienie, i zastąpić je tramwajami – przypomina Mączewski.
Lata 30. to istotny moment dla kolejki także pod innym względem. Doszło wówczas do dwóch wypadków, w tym jednego wyjątkowo tragicznego. 16 lipca 1939 r. dwie kolejki zderzyły się czołowo między stacjami w Powsinie i Klarysewie. - Prawdopodobnie była to największa katastrofa kolejowa na trasach warszawskich kolejek wąskotorowych. To był okres, kiedy parowozy zastąpiono wagonami spalinowymi. W tym poważnym wypadku osiem osób zginęło, a ponad 250 było rannych. Obydwa składy spłonęły, bo nastąpił zapłon paliwa – zaznacza varsavianista.
Po II wojnie światowej, dokładnie w 1957 roku, linię skrócono do Wilanowa, a na miejskim odcinku zastąpił ja tramwaj. Ostatecznie zlikwidowano ją w 1971 roku.
O istnieniu wąskotorówki do Konstancina przypomina warszawiakom symboliczny pomnik, który stoli na ulicy Okrężnej:
ran/mś