"Być może zwiodła mnie ciepła czerwcowa noc, i fakt, że o wpół do czwartej rano jazda na rowerze po zupełnie wyludnionym placu wydawała się czymś bezpiecznym i nie przyszło mi do głowy, że może mieć tak przykre konsekwencje" - tak swoją jazdę pod wpływem alkoholu komentuje burmistrz Białołęki. W weekend zatrzymała go policja.
Jak napisaliśmy we wtorek rano, Adam Grzegrzółka (PO) jechał w w sobotę nad ranem w okolicach placu Zamkowego na miejskim rowerze Veturilo, mając w organizmie 0,9 promila. W piśmie do Hanny Gronkiewicz-Waltz kaja się i wyjaśnia swoje zachowanie.
"Żal, smutek, wstyd"
"W związku z przykrym incydentem, który miał miejsce w nocy 21 na 22 czerwca br., kiedy to na Placu Zamkowym w Warszawie, jadąc na rowerze zostałem skontrolowany przez patrol Policji, a alkomat wykazał przekroczenie dopuszczalnego poziomu alkoholu w wydychanym przeze mnie powietrzu, pragnę wyrazić ogromny żal i smutek, a także powiedzieć, że wstyd mi, za to, że sytuacja taka miała miejsce" - pisze burmistrz.
Podkreśla, że przez 11 lat pracy w warszawskim samorządzie, nie musiał się wstydzić swoich działań i pamiętał, że jako samorządowca obowiązują go nie tylko, takie same zasady, jak wszystkich innych, lecz wręcz zasady ostrzejsze.
Przyznaje, że zabrakło mu umiejętności właściwej oceny i wyczucia sytuacji.
"Mój błąd"
"Być może zwiodła mnie ciepła czerwcowa noc, i fakt, że o wpół do czwartej rano jazda na rowerze po zupełnie wyludnionym placu wydawała się czymś bezpiecznym i nie przyszło mi do głowy, że może mieć tak przykre konsekwencje. Mój błąd. Widocznie w wieku 33 lat, zdarza się jeszcze popełniać „błędy młodości”. Zawsze byłem i jestem przeciwnikiem prowadzenia pojazdów pod wpływem alkoholu. Nigdy nie wsiadam za kierownicę samochodu nawet po przysłowiowym „małym piwie”. Martwi mnie, że ten niefortunny incydent, rzuci poważny cień, na moją dotychczasową pracę, której poświęcam się w pełni, i którą staram się wykonywać z maksymalnym zaangażowaniem, sumiennie i rzetelnie, nierzadko pracując po kilkanaście godzin dziennie" – tłumaczy się burmistrz.
Zaznacz też, że jest to epizodyczne wydarzenie w jego prywatnym życiu, które nie ma związku z jego pracą, a które może stać się pretekstem do ataków na prezydent miasta.
„Przepraszam Panią i wszystkie osoby, które poczuły się urażone lub zawiedzione moim zachowaniem. Wiem, ze muszę ponieść konsekwencje swojej chwilowej lekkomyślności i jestem na to gotowy. Wiem też, że podobna sytuacja już nigdy się nie powtórzy. To zdarzenie będzie dla mnie nauczką na całe życie. Mam nadzieję, że w przyszłości będę miał okazję zatrzeć złe wrażenie wywołane przez ten jednorazowy incydent sumienną pracą i zaangażowaniem, które staram się, by zawsze były moim znakiem rozpoznawczym” – twierdzi Grzegrzółka.
ran/mz
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl