Wesoły Kierowca na zwolnieniu. "Jak wrócę, to dostanę burę"

Andrzej Franków o Wesołym Kierowcy
Źródło: Mateusz Szmelter /tvnwarszawa.pl
Po skardze Zarządu Transportu Miejskiego, Wesoły Kierowca wylądował na dywaniku u swojego pracodawcy. - Dostałem upomnienie. Mam skupić się na jeździe, a nie zabawianiu pasażerów. Oni skupili się na skargach, a ja co dzień odbieram setki listów z podziękowaniami - mówi z przekąsem Robert Chilmończyk.

Od niedzieli w sieci furorę robi nagranie, na którym słuchać, jak Wesoły Kierowca komentuje jazdę autobusem linii 509. Choć większość pasażerów, których nazywa swoimi "VIP-ami" jest zachwycona jego poczuciem humoru i sposobem, w jaki umila im podróż, są i tacy, którym żarty pana Roberta przeszkadzają. I to na tej garstce niezadowolonych skupił się ZTM.

Zamiast pochwały - "na dywanik"

ZTM zamiast przyznać, że kierowca zjednuje sympatię komunikacji miejskiej i ma swój sposób na nie zawsze zadowolonych pasażerów, złożył skargę jego do pracodawcy.

- Miałem spotkanie z przełożonymi. Dostałem upomnienie, żebym skoncentrował się na jeździe, a nie zabawianiu pasażerów przez mikrofon. Skupili się na skargach, a ja przecież co dzień odbieram setki listów z podziękowaniami za to, co robię - mówi tvnwarszawa.pl pan Robert.

Wesoły Kierowca nie rozumie, dlaczego ZTM zmienił stosunek do jego osoby.

- Mam świadomość, że robię coś fajnego dla ludzi, dla firmy i dla miasta. Do tej pory im to nie przeszkadzało, dwa lata temu dostałem nawet od nich statuetkę i nagrodę za kreowanie nowego wizerunku komunikacji miejskiej. Co się zmieniło? Sam nie wiem, może to przez to, że powiedziałem o opóźnieniach w metrze? Może przesadziłem żartując o stanie pojazdu? Może panie, zamiast się cieszyć, że je komplementuję, poczuły się urażone? - zastanawia się w rozmowie z nami.

"Akceptujemy pewnie odchylenia"

Podczas swoich przejazdów Wesoły Kierowca namawia do uśmiechu i dziękuje tym, którzy ustąpią mu pierwszeństwa. Wita i żegna pasażerów. Dużo żartuje, ale zapewnia, że nie ma złych intencji. - To wszystko jest kwestią interpretacji i podejścia do siebie, życia i ludzi. Przecież to tylko żarty, żeby się ludzi odprężyli po ciężkim dniu, zrelaksowali, uśmiechnęli, nabrali trochę luzu i dystansu. Dostaję setki listów z podziękowaniami za wspólną jazdę i za to, co robię - mówi.

ZTM pozostaje jednak nieugięty. - Pojazdy ZTM muszą być prowadzone w określonych standardach. Możemy akceptować pewne odchylenia, ale nie możemy tolerować dowolności. Nie wystąpiliśmy do przewoźnika, żeby zwolnił tego kierowcę, tylko żeby przeprowadził rozmowę dyscyplinującą, która określi, w jakim zakresie może swobodnie kontaktować się z pasażerami - mówi Andrzej Franków, dyrektor ZTM.

"To tylko żarty"

Na razie pan Robert jest na zwolnieniu lekarskim. - Jestem przeziębiony, muszę się wykurować. W piątek wracam do pracy, trochę się boję, że ją stracę, albo że mnie ograniczą. Szkoda by mi było. Pewnie dostanę burę i pójdę na „na dywanik” do głównej właścicielki naszej firmy w Radomiu. Mam nadzieję, że się dogadamy i skupi się na tym, co dobrego robię dla ludzi i firmy - mówi kierowca.

Zobacz nagranie z przejażdżki z "wesołym kierowcą":

"Jest łania do zabrania" i inne powiedzonka wyjątkowego kierowcy

Znaleźli się i tacy koledzy po fachu, którzy krytykują pana Roberta:

Materiał Łukasza Wieczorka o "wesołym kierowcy"

kś/r

Czytaj także: