- Wolontariusze są na skraju. Dzwonią do mnie z płaczem. Wzięli na siebie odpowiedzialność koordynacji punktów i teraz psychicznie, i moralnie nie są w stanie zrezygnować - powiedziała w "Tak jest" w TVN24 Joanna Niewczas, wolontariusza-koordynatorka z punktu recepcyjnego na Torwarze. Jej zdaniem, nadeszła pora na systemowe podejście do niesienia pomocy uchodźcom.
W środę wolontariuszki-koordynatorki z punktu recepcyjnego dla uchodźców na Torwarze alarmowały o trudnej sytuacji w tym miejscu. Ich zdaniem brakuje pieniędzy na zakup żywności, leków oraz środków higieny. Alarmowały też o pierwszych przypadkach COVID-19. Zarzucały też wojewodzie mazowieckiemu, że jego rola ograniczyła się do postawienia łóżek.
Jedna z koordynatorek, Joanna Niewczas była w czwartek gościem programu "Tak jest" w TVN24. Jak tłumaczyła, środowy apel był nie tylko głosem wolontariuszy z Torwaru, ale tak naprawdę obrazem sytuacji w podobnych miejscach w całej Polsce. Zapowiedziała też, że na piątek zaplanowane jest spotkanie koordynatorów wolontariatu z przedstawicielem wojewody mazowieckiego. - Proszę tylko o jedno: żeby taki apel nie musiał być wystosowywany z każdego punktu, z każdego dworca, z każdej granicy. W każdym miejscu, gdzie pomagamy, pomoc organizowana i koordynowana jest przez wolontariuszy - zaznaczyła.
- Apelujemy o systemowe podejście do organizacji pomocy humanitarnej. W tym momencie odzew mieszkańców i firm, które chcą wspierać punkty pomocy jest ogromny. Każdy jest zaangażowany - mówiła. - Sama pracowałam na Torwarze, dopóki mogłam, po 20 godzin dziennie. Zarówno energia wolontariuszy, jak i dobroć osób czy firm, które chcą nas wspierać zaraz się skończą. Widzimy, że to już się dzieje. Wolontariusze są zmęczeni. My nie jesteśmy z żadnej organizacji, mamy pracę i rodziny. Wszyscy w pewnym momencie będą musieli pójść do domu, a darczyńcom skończą się prywatne środki, z których będą mogli przekazywać dary - zauważyła.
Czytaj również: Jak pomóc uchodźcom? Lista organizacji i zbiórek
Koordynatorka: potrzebujemy teraz instytucjonalnego podejścia
- Ta pomoc urosła na tak ogromną skalę, że naprawdę potrzebujemy teraz instytucjonalnego podejścia. My wolontariusze chcemy pomagać, ale nie chcemy brać odpowiedzialności za koordynację punktów recepcyjnych, pomocy na dworcach i granicy. W tym momencie wolontariusze koordynują zaopatrzenie, logistykę, punkty, w których wydaje się żywność, a państwo stara się pomagać. Chcemy odwrócić te role. Chcemy współpracować i rozmawiać - zaapelowała Niewczas.
Opisywała też, że ostatnie dni jasno pokazały, jakie są braki w organizacji pomocy dla uchodźców. - Brakuje systemowego podejścia do logistyki, brakuje magazynów, brakuje przepływu informacji między punktami. U nas darów jest bardzo dużo w pewnym zakresie, na przykład pampersów, a w innych punktach, gdzie są sieroty, tych darów nie ma. I to my, osoby prywatne koordynujemy logistykę. To przekracza nasze siły i kompetencje - podkreśliła.
Jej zdaniem systemowo powinny zostać potraktowane takie kwestie, jak choćby organizacja wyżywienia i opieki nad dziećmi. - Dziś były komentarze, że na Torwarze niczego nie brakuje. Faktycznie, tam jest pomoc psychologa, tłumacza, są księża, animatorzy, osoby, które zajmują się zwierzętami. Ale to wszystko koordynują wolontariusze. To nasz zespół odzywa się do tych ludzi i prosi o pomoc - mówiła.
Wyjaśniła też, że wolontariusze nie chcą brać odpowiedzialności za zapewnianie tego typu opieki. Obawiają się jednocześnie, że gdy zabraknie ich zaangażowania, uchodźcy zostaną pozostawieni sami sobie. - Po wczorajszym apelu sytuacja na Torwarze się poprawia. Prosimy i apelujemy o to, żebyśmy zaczęli współpracować. Wolontariusze są na skraju. Dzwonią do mnie z płaczem. Wzięli na siebie odpowiedzialność koordynacji tych punktów i teraz psychicznie i moralnie nie są w stanie zrezygnować - zaznaczyła Niewczas.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj wydanie specjalne w TVN24 GO:
Źródło: tvnwarszawa.pl