Demonstrował z transparentem, interweniowała policja. "Nie sposób się dopatrzeć, żeby naruszył prawo"

Zatrzymanie Zbigniewa Komosy
RPO o sprawie mężczyzny, który demonstrował na placu Zamkowym
Sprawa przedsiębiorcy, który demonstrował na placu Zamkowym z transparentem "Nowy Polski Ład = Trybunał Stanu", trafiła do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Wobec mężczyzny interweniowała policja. RPO będzie domagał się wyjaśnień w tej sprawie od komendy stołecznej.

Nagranie z interwencji wobec Zbigniewa Komosy dotarło już do Rzecznika Praw Obywatelskich. Piotr Sobota, naczelnik wydziału do spraw postępowań organów ścigania, zespół prawa karnego z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich opowiedział w czwartek rano na antenie TVN24, jakie są pierwsze wnioski.

"Rzecznik ma wątpliwości"

- Rzecznik Praw Obywatelskich również zapoznał się z tym nagraniem, z relacjami z zatrzymania pana Komosy. Zdecydował się podjąć działania. Rzecznik ma tutaj wątpliwości, czy interwencja policji była uzasadniona i czy była prawidłowa. Dlatego rzecznik zwróci się do Komendanta Stołecznego Policji o przedstawienie wyjaśnień - mówił Sobota.

Pytany o to, kiedy obywatel musi się wylegitymować i czy zawsze, odpowiedział: - To jest tak, że policja ma prawo do legitymowania obywateli. Natomiast to prawo aktualizuje się wtedy, kiedy policja w ogóle ma podstawy do podjęcia interwencji. Podstawy do podjęcia interwencji są wyznaczane granicami artykułu 14. ustawy o policji, który mówi o tym, że w granicach swoich zadań policja wykonuje czynności operacyjno-rozpoznawcze, dochodzeniowo-śledcze w celu rozpoznawania, zapobiegania i wykrywania przestępstw, przestępstw skarbowych i wykroczeń. Innymi słowy: musi mieć podejrzenie, że doszło albo może dojść do popełnienia tego wykroczenia, czy przestępstwa i dopiero wtedy jest to faktyczna podstawa do tego, żeby kogokolwiek wylegitymować – mówił.

Jakie wykroczenie mogli dostrzec w proteście funkcjonariusze? – I to jest właśnie problem, z którym rzecznik zwraca się do komendanta stołecznego policji. Ponieważ, tak jak wszyscy oglądamy te filmiki, to trudno doprawdy dopatrzeć się w zachowaniu pana Komosy, zachowania, które by realizowało właśnie znamiona wykroczenia czy przestępstwa - ocenił Sobota.

- Z tych relacji, które znamy do tej pory, wynika, że nie sposób się dopatrzeć, żeby pan Komosa swoim zachowaniem naruszył prawo – dodał.

twitter policja
Policjanci zanieśli mężczyznę do radiowozu
Źródło: Andrzej Woszczyński / Twitter

RPO chce wiedzieć, dlaczego był legitymowany

Piotr Sobota zapowiedział, że rzecznik zamierza zapytać komendanta stołecznego policji o to, jaka była faktyczna podstawa do tego, że w ogóle policjanci podeszli i podjęli próbę wylegitymowania.

Pytany o to, czy rzecznik podejrzewa, czy interwencja policji mogła mieć związek z treścią transparentu ("Nowy Polski Ład = Trybunał Stanu - red.), który protestujący miał ze sobą, Sobota wskazał: - Mamy nadzieję dowiedzieć się tego w odpowiedzi pana komendanta stołecznego policji. Natomiast opierając się na relacjach między innymi pana Komosy, możemy przypuszczać, że to ze względu na trzymanie przez pana Komosę tego transparentu o takiej właśnie treści, podeszli do niego policjanci i zaczęli go legitymować.

Wyliczał, że zatrzymany może złożyć zażalenie na zatrzymanie do sądu, który zbada, czy było legalne, a także do prokuratora na sposób przeprowadzenia interwencji przez policjantów.

Zdaniem naczelnika jest także możliwość zwrócenia się do zwierzchnika policjantów, by przeprowadzono postępowanie dyscyplinarne.

Policja zaniosła go do radiowozu

O tym, że Zbigniew Komosa demonstrował na placu Zamkowym w niedzielę, pisaliśmy na tvnwarszawa.pl. W rozmowie z nami opisywał, że w pewnym momencie policjanci podeszli do niego i chcieli poznać powód protestu i prosili, by się wylegitymował. Gdy odmówił, po krótkiej wymianie zdań, funkcjonariusze zanieśli go do radiowozu i przewieźli na komendę przy Zakroczymskiej. Tam kolejny raz odmówił podania danych, ale funkcjonariusze zorientowali się, kim jest, po relacji na żywo z protestu na Facebooku.

Komosa opowiadał, że policjanci w chwili zatrzymania go szarpali, a na komendzie zorientował się, że miał przetartą rękę i krew na spodniach. Policja podawała nam, że usłyszał zarzuty: z artykułu 116 paragraf 1a Kodeksu wykroczeń i artykułu 65. paragraf 2 Kodeksu wykroczeń, czyli - jak tłumaczył nam wówczas Robert Szumiata, rzecznik śródmiejskiej policji - chodziło o odmowę podania danych.

Czytaj także: