Ruszyły prace przy budowie nowego wiaduktu na Marywilskiej. Wykonawca rozebrał już starą konstrukcję i pozbył się jej pozostałości z terenu inwestycji. Drogowcy zapowiadają, że na wiosnę przyszłego roku ma być możliwe uruchomienie ruchu wahadłowego, a do czerwca - udostępnienie obu pasów nowej jezdni.
Stary wiadukt nad bocznicą kolejową w ciągu Marywilskiej miał być przebudowywany stopniowo, z możliwością zachowania ruchu na jednej nitce. Jednak w październiku w trakcie próby wyburzenia części konstrukcji doszło do "niekontrolowanego przemieszczenia podpory". Nadzór budowlany orzekł, że stan obiektu jest na tyle zły, że konieczne jest przeprowadzenie natychmiastowej rozbiórki całej przeprawy.
ZDM: zakończenie prac powinno nastąpić do 30 czerwca
Zarząd Dróg Miejskich poinformował, że na początku miesiące zakończyły się prace wyburzeniowe. - 8 grudnia przystąpiliśmy do odbudowy wiaduktu. Prace cały czas trwają. Mam nadzieję, że w marcu uruchomiony zostanie na nim ruch wahadłowy, a w czerwcu wiadukt będzie już gotowy i całkowicie przywrócimy ruch w tym miejscu - powiedział prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, cytowany w komunikacie drogowców.
Prace na Marywilskiej prowadzone są w trybie pilnym, czyli 24-godzinnym. Drogowcy podają, że 9 i 10 grudnia wiercono pale pod podporę północną, a 13 grudnia powinny zakończyć się prace palowe przy podporze południowej. Ławy (fundamenty) mają być gotowe do końca roku, ale tempo prac będzie zależało od pogody.
"Zgodnie z deklaracją wykonawcy, ruch wahadłowy zostanie zapewniony w trzy miesiące od całkowitej rozbiórki obiektu, czyli w marcu 2023 roku. Zakończenie prac powinno nastąpić zgodnie z umową, to jest do 30 czerwca przyszłego roku" - zapowiada ZDM.
Rozważali poprowadzenie ruchu na terenie dawnej bocznicy
Drogowcy przypominają, że w mediach podejmowana była dyskusja, dlaczego nie wykorzystano terenu pobliskiej bocznicy kolejowej jako alternatywnej drogi dla zniszczonego wiaduktu. "Miastu nie udało się otrzymać ze strony PKP PLK jednoznacznej deklaracji na temat ostatecznego statusu bocznicy, jako obiektu przewidzianego do likwidacji. Takie rozwiązanie wymagałoby ponadto budowy nowej jezdni o długości kilkuset metrów, w tym wykonania robót ziemnych - w celu zniwelowania różnicy poziomów gruntu oraz wycinki licznych drzew. Trudnością byłyby również warunki gruntowe i własnościowe. Zaprojektowanie, uzyskanie niezbędnych zgód i budowa objazdu potrwałyby co najmniej kilkanaście miesięcy" - poinformował ZDM.
"Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, nowa jezdnia nie powstałaby szybciej niż spodziewany termin przywrócenia ruchu na odbudowywanym wiadukcie. Co więcej, na etapie prac przedprojektowych z analizy kosztów wynikło, że budowa alternatywnej drogi po terenie bocznicy kolejowej nie byłaby tańszym rozwiązaniem niż odbudowa wiaduktu" - dodano w komunikacie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: ZDM