Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zapowiedział we wtorek, że jeśli wyniki badań potwierdzą, iż kierowca autobusu linii 181 był pod wpływem narkotyków, to miasto zerwie umowę z firmą Arriva. Podkreślił jednocześnie, że nie ma obecnie przepisów, które pozwalałyby przewoźnikom na sprawdzanie, czy osoby siadające za kierownicą nie zażywały substancji psychoaktywnych. Tymczasem przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości twierdzą, że jest to kwestia regulaminu pracy, a nie polskiego ustawodawstwa.
Rafał Trzaskowski nie był we wtorek obecny podczas spotkania z przedstawicielami firmy Arriva, ponieważ jako kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP jest w trakcie kampanii przed drugą turą wyborów. Sprawę skomentował wieczorem w rozmowie z TVN24. - Rozmawiałem ze swoim zastępcą, żeby jasno porozmawiał z kierownictwem firmy, która obsługuje ten kontrakt i żeby jasno im powiedział, że poszukamy w takim razie innego podwykonawcy, jeżeli się potwierdzą te wyniki - powiedział.
- My będziemy reagowali twardo, tylko przypominam, że polskie prawo pozwala badać kierowców, jeżeli chodzi o kwestie związane z alkoholem, natomiast nie ma przepisów, które pozwoliłyby sprawdzać kierowców przed tym, jak wsiądą do autobusu na obecność substancji psychoaktywnych i tutaj też jasno mówię, że należy zmienić prawo - podkreślił Trzaskowski.
Awantura o przepisy
Rzeczniczka warszawskiego ratusza Karolina Gałecka napisała we wtorek na Twitterze, że "po wypadku autobusu na moście Grota-Roweckiego Warszawa wystosowała pismo do premiera o pilne zmiany legislacyjne dotyczące możliwości kontroli kierowców na obecność substancji psychoaktywnych". "Do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi" - dodała.
Do wpisu urzędniczki odniósł się rzecznik rządu Piotr Müller. "Jak widzicie Państwo, za wszystkie niepowodzenia w Warszawie winny jest rząd! A czym się zajmuje w takim razie prezydent Warszawy Trzaskowski? A wystarczy wprowadzić odpowiednie przepisy do regulaminu pracy. Na tym polega rządzenie, na szukaniu rozwiązań, a nie spychologii" - napisał na Twitterze.
Odpowiedział także warszawski poseł PiS Paweł Lisiecki. "Pani rzecznik nie ma dzisiaj najlepszego dnia, bo w umowie z Arrivą zapisano, że..." - napisał i tu dodał kopię dokumentu z wyszczególnionym fragmentem: "honorowanie uprawnień pracowników ZTM, posiadających na legitymacji służbowej symbol 'K' lub 'KW' do: a) kontroli I) dokumentów kierowcy i autobusu, II) stanu psychofizycznego kierowcy autobusu, w szczególności pod kątem trzeźwości i braku wpływu środków odurzających".
Post Lisieckiego udostępnił także rzecznik rządu, pisząc: "Na dodatek nawet umowa ze spółką przewiduje taką możliwość, o czym napisał poseł Paweł Lisiecki (...). Czy ktoś jeszcze ma kontrolę nad tym, co dzieje się w warszawskim ratuszu?".
W odpowiedzi Lisieckiemu Gałecka napisała: "Prosimy przestać manipulować. W przypadku podejrzenia, że kierowca jest pod wpływem środków psychoaktywnych mamy prawo wezwać policję, która jako jedyna posiada atestowane narkotesty. Zgodnie z prawem my nie możemy ich przeprowadzać. O taką zmianę apelujemy do premiera".
Później dodała jeszcze, że "przepisy prawa, w tym przepisy dotyczące ochrony danych osobowych wyłączają możliwość badania kierowców w zakresie spożycia alkoholu lub substancji odurzających. Potwierdzają to oficjalne komunikaty na stronach UODO (Urzędu Ochrony Danych Osobowych - red.)". Zaznaczyła też, że zapisy zawarte w umowach z przewoźnikami, na które powołują się przedstawiciele PiS, zostały wprowadzone na wypadek, gdyby "ustawodawca umożliwił wykonywanie takich badań w przyszłości".
Kolejny wypadek autobusu Arrivy
We wtorek około godziny 10.30 na ulicy Klaudyny na Bielanach kierowca autobusu linii 181 uderzył w trzy zaparkowane pojazdy i w latarnię. Jedna osoba, pasażerka autobusu, trafiła do szpitala z ogólnymi obrażeniami. Jak poinformowała policja, 25-letni kierowca autobusu był trzeźwy, ale test na narkotyki wykazał w jego organizmie obecność środków odurzających. Mężczyzna został zatrzymany.
To już drugie podobne zdarzenie z udziałem będącego pod wpływem narkotyków i pracującego dla firmy Arriva kierowcy autobusu miejskiego. Kierowca autobusu linii 186 spowodował 25 czerwca wypadek na moście Grota-Roweckiego, w którym zginęła pasażerka, a czworo innych pasażerów zostało ciężko rannych. Tomasz U., który kierował autobusem, był pod wpływem amfetaminy. Został aresztowany.
Po wtorkowym wypadku rzeczniczka stołecznego ratusza Karolina Gałecka poinformowała, że po spotkaniu przedstawicieli Arrivy z zastępcą prezydenta Warszawy Robertem Soszyńskim zdecydowano o zawieszeniu umowy z Arrivą. Gałecka wskazała, że ratusz oczekuje od spółki przetestowania kierowców i zaświadczenia, że nie zażywają oni substancji psychoaktywnych. Do tego czasu połączenia obsługiwać mają pozostali przewoźnicy.
Źródło: PAP/ tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24