Jedna osoba zatrzymana, 55 wniosków o ukaranie do sądu po poniedziałkowym proteście

marczak
"Nasze działania muszą być zdecydowane"
Źródło: TVN24
Komenda Stołeczna Policji podsumowała poniedziałkowe protesty przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Na antenie TVN24 rzecznik KSP odniósł się również do taktyki funkcjonariuszy wobec manifestujących.

Poniedziałek był kolejnym dniem protestów w Warszawie - na ulice wyszli oburzeni na decyzję Trybunału Konstytucyjnego kierowanego przez Julię Przyłębską. Do interwencji policji doszło, kiedy grupa protestujących zablokowała aleję Szucha, siadając na jezdni, a także gdy uczestnicy manifestacji próbowali dojść w okolice Sejmu.

- W trakcie protestu jedna osoba została zatrzymana za znieważenie policjanta. Funkcjonariusze nałożyli też siedem mandatów za łamanie obostrzeń i tamowanie ruchu, sporządzili 55 wniosków o ukaranie do sądu i 55 notatek do sanepidu - podsumował wtorek rano rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak.

Dodał, że w przypadku 63 osób interwencja zakończyła się tylko na wylegitymowaniu.

Policja mówi o zapewnieniu bezpieczeństwa

- Zarówno przy tych początkowych protestach sprzed tygodnia, jak i poprzez kolejne dni, cel policji jest zawsze jeden – zapewnienie bezpieczeństwa. Dotyczy to wszystkich, nie tylko osób biorących udział w protestach – powiedział Sylwester Marczak w rozmowie z reporterką TVN24 Agatą Zamęcką.

Marczak był pytany o zdecydowaną reakcję policjantów podczas poniedziałkowych manifestacji, kiedy siłą wynosili protestujących z ulic. - W momencie, kiedy ruch na drodze odbywa się cały czas, a pomimo tego osoby wchodzą i siadają na drogę, nasze działania muszą być zdecydowane. Wczorajsze zniesienie protestujących z drogi nie różni się od postępowania, które było wcześniej – przyznał we wtorek Marczak.

Stwierdził, że policja otrzymuje skargi od kierowców, którzy "mają dość takiej formy protestu, który utrudnia przemieszczanie się".

- W przypadku łamania prawa interwencje zawsze zaczynamy od komunikatów – dodał rzecznik KSP.

Policja: użyto siły fizycznej, przeniesiono osoby na pobocze i chodnik

W poniedziałek po godzinie 18 kilkaset osób zebrało się przed Ministerstwem Edukacji Narodowej. Zebrani domagali się dymisji ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Kilka osób usiadło na ulicy.

"Nie godzimy się na to, by Minister Edukacji reprezentował te środowiska, których przedstawiciele odpowiedzialni są za liczne pobicia i ataki w ostatnich dniach. Koniec przemocy! Cała Polska antyfaszystowska, ministrów to również dotyczy" - napisał na swoim facebookowym profilu Strajk Kobiet. Organizatorki dodały, że solidaryzują się z rodzicami strajkujących dzieci, bo "w solidarności siła".

Podczas pikiety kilkanaście osób zablokowało ulicę. Interweniowała policja. "Policja ponownie w formie. Legitymowanie, szarpanie pod MENem" - relacjonował Strajk Kobiet.

"Osoby te lekceważyły wezwania do zachowania zgodnego z prawem. Użyto siły fizycznej, przeniesiono osoby na pobocze i chodnik. Przywrócono normalny ruch pojazdów" - informowała na Twitterze komenda.

Próby blokady w kilku miejscach

Po godzinie 19 manifestacja spod siedziby MEN przeniosła się przed siedzibę Trybunału Konstytucyjnego. Grupa kilkuset pikietujących zablokowała również plac Unii Lubelskiej. W pewnym momencie protestujący zaczęli chodzić dookoła ronda. Niektórzy odpalili race. Następnie uczestnicy manifestacji zaczęli wchodzić na Trasę Łazienkowską i blokować ruch na obu jezdniach. Potem ruszyli w kierunku placu Trzech Krzyży.

Po drodze, w niektórych miejscach przejście demonstrantów było blokowane przez policję. Manifestującym udało się jednak dotrzeć na ulicę Książęcą, gdzie kilkanaście osób usiadło na jezdni. Otoczyła je policja. W odpowiedzi tłum zaczął skandować "Puśćcie ich" oraz "Mamy prawo protestować". Po godz. 22 demonstranci zaczęli się rozchodzić.

Trzeci tydzień manifestacji

Masowe protesty w całej Polsce trwają od 22 października i są wyrazem sprzeciwu wobec zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Wywołało je orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego kierowanego przez Julię Przyłębską, który stwierdził, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r., zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z konstytucją. Głównym inicjatorem akcji protestacyjnych jest Ogólnopolski Strajk Kobiet.

Czytaj także: